Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Awanturnica wyszła na ludzi
Z życia wzięte. Potrzeby fizjologiczne załatwiała przez okno. Bywało, że wypełnionymi moczem i odchodami workami rzucała w okna sąsiadów. 28-letnia awanturnica, mieszkanka dzielnicy Smolna, w taki właśnie sposób podjęła polemikę z sąsiadami, którzy upominali ją, gdy pijana hałasowała na klatce schodowej. Utrudnianie życia innym było jednak jej wołaniem o pomoc.
Tak szokującego scenariusza nie powstydził by się najlepszy reżyser. Szkoda tylko, że tę historię napisało samo życie. Dramat rozpoczął się niecałe dwa lata temu. Rodzina 28-letniej kobiety rozpadła się. Najpierw zmarła jej matka, później ojciec trafił do domu opieki, pozostawiając córkę bez środków do życia. Samotna dziewczyna radziła sobie jak mogła. Nie mogła szukać wsparcia w braciach – kryminalistach, którzy od dawna nie interesowali się siostrą.
28-latka mieszkała w dzielnicy Smolna. Mieszkanie w budynku z czerwonej cegły, należące dotąd do miasta, w listopadzie ubiegłego roku przeszło w ręce prywatne. Zadłużenie wobec nowego właściciela rośnie, a lokum coraz bardziej przypomina stajnię Augiasza. - Kiedy weszłyśmy na korytarz, zastany widok przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Drzwi otworzyła młoda, ładna, lecz brudna kobieta. Przez futrynę w drzwiach zobaczyłyśmy olbrzymiego grzyba na ścianie - komentują funkcjonariuszki straży miejskiej, które ostatecznie pogodziły kobietę z jej sąsiadami.
Ale od początku. Pozostawiona sama sobie 28-latka zaczęła korzystać z uroków życia. Z tych destrukcyjnych. Sąsiedzi, którzy rozumieli jej zamiłowania do rozrywek mówili, że kobieta znalazła sobie kochanka. Początkowo pojawiała się w mieszkaniu w towarzystwie mężczyzny. Rozpoczęły się libacje alkoholowe i to one stały się zarzewiem konfliktu.
Prawdziwe piekło rozpętało się później. Dom z czerwonej cegły w dzielnicy Smolna został przyłączony do kanalizacji. Młoda lokatorka, z uwagi na brak pieniędzy, nie skorzystała jednak z dobrodziejstwa cywilizacji. Swe potrzeby fizjologiczne załatwiała w ubikacji na podwórku. Właściciel zlikwidował i zasypał jednak szambo, bo “awanturnica” wrzucała do niego śmieci. Z czasem zburzono również i sam wychodek.
W akcie rozpaczy kobieta zaczęła załatwiać swe potrzeby przez okno. Jednak to nie koniec dokonań młodej złośnicy. Niecenzuralne napisy na ścianach, groźby padające pod adresem sąsiadów oraz zakłócanie ciszy i spokoju to nic w porównaniu z oblewaniem okien benzyną czy rzucaniem w okna sąsiadów reklamówkami wypełnionymi moczem i odchodami!
Lokatorzy budynku nie wytrzymali tego wszystkiego. Postanowili zrobić porządek. Na pomoc wezwali straż miejską. W odpowiedzi na zgłoszenie zdeterminowanych ludzi na miejscu zjawił się patrol dwóch funkcjonariuszek. - Nie spodziewaliśmy się cudu. Tymczasem te dwie blondynki w mundurach poradziły sobie w kilka dni ze sprawą, w której nikt nie potrafił nam pomóc - mówią chcący zachować anonimowość mieszkańcy budynku.
Dziewczyna po kilku wizytach funkcjonariuszek sama wzięła się do roboty i już następnego dnia sprzątnęła mieszkanie i podwórze. Pracownicy opieki społecznej załatwili jej miejsce w schronisku dla kobiet oraz bony na żywność. Miasto, po spełnieniu odpowiednich warunków, zagwarantowało mieszkanie oraz pracę .
Właściciel budynku zobowiązał się umorzyć zadłużenie opiewające na kwotę 3500 zł, jeśli niechciana lokatorka wyprowadzi się do końca miesiąca.
Trwający kilkanaście miesięcy konflikt został zażegnany. Ostatecznie chcącej wrócić do normalnego życia kobiecie pomagają sąsiedzi. Lokatorka, z którą toczyła najcięższe boje, zaprosiła ją do siebie i pomogła napisać podania i pisma do różnych instytucji.
Dziś w budynku panuje iście sielska atmosfera. Lokatorzy zajęci są własnymi sprawami a o przeszłości starają się jak najszybciej zapomnieć.
(młyn)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |