Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Ta dziołcha poradzi godać po śląsku
Za nami 27. edycja konkursu „Po naszymu, czyli po śląsku” zainicjowanego przez Marię Pańczyk-Pozdziej. W tym roku w konkursie wzięło udział 60 osób. Do półfinału w kategorii dorosłych przeszło 12. Ta edycja jest jednak szczególna także dla mieszkańców Raciborza, bowiem 19 listopada na scenie Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu można było usłyszeć w finale raciborzankę – Ewę Grzesik, która zajęła drugie miejsce!
Zwyciężczynią konkursu została Teresa Urbańczyk, drugie miejsce przyznano Ewie Grzesik, a trzecie zajęła Jadwiga Szymik. Młodzieżową Ślązaczką Roku została natomiast Katarzyna Langer. Jury w składzie ks. prof. Jerzy Szymik, Jan Olbrycht i prof. Jan Miodek bardzo wysoko oceniło występ raciborzanki, przyznając, że to powinna być nagroda ex aequo, ale niestety nie pozwala na takie rozwiązanie regulamin konkursu. Wszystkie występy finałowe były więc na bardzo wysokim i wyrównanym poziomie. Ostatecznie Ewa Grzesik zdobyła drugą pozycję w finale.
Ewa Grzesik choć urodziła się w Raciborzu, dzieciństwo spędziła w Suminie niedaleko Rybnika, w jednym z tamtejszych familoków. - Tam miyszkali sami baniorze (kolejarze – przyp. red.) - wspomina. Po wyjściu za mąż przeniosła się do Raciborza. - Do domu, w którym urodziła się moja oma – wyjaśnia raciborzanka. Dom ten wspólnie z mężem wyremontowali i tam mieszkają do dziś. O konkursie „Po naszymu, czyli po śląsku” pierwszy raz usłyszała w radiu. Okazało się, że do występu trzeba przygotować pięciominutowy autorski monolog w języku śląskim. W 2012 r. postanowiła wystartować. - Pierwszy mój występ był bardzo nieudany. Usłyszałam ogłoszenie i myślałam, że godać to wystarczy i wystartowałam – śmieje się Ewa Grzesik. Do kolejnego przygotowała się już solidnie. Zaprezentowała opowiadanie o kolejarzach – sama z wykształcenia jest kolejarzem i wtedy po latach szczęśliwie wróciła do zawodu. Z występu była zadowolona, opowiadanie leciało nawet w radiu, półfinału jednak nie było. Kolejny rok przyniósł już półfinał z historią o familoku – największej miłości mojego życia – uśmiecha się raciborzanka.
W tym roku jej występ wcale nie był taki pewny. - Wszystkie przeciwności losu się złożyły żebym tam nie jechała. Kurs w pracy, dużo nauki i egzaminy. Potem w październiku wylądowałam w szpitalu z atakiem woreczka i chorobowe. Na ostatni moment udało się jednak wystartować, przejść eliminacje i dostać do półfinału – wyjaśnia Grzesik dodając, że sama się w finale nie widziała. W tym roku godałach o naszym stroju ludowym raciborskim, bo w takim stroju chodziyła moja oma, to była też tako spowiedź, żal za grzechy, że my wszystkie te pamiątki powyrzucali, bez dbałości, bez pomyślunku, że to kiedyś może być do nas cenne i zocne – wyjaśniła pani Ewa. Do wszystkich ludzi skierowała w swoim monologu apel, by nie zapominać o swoich korzeniach i ten język śląski też wykorzystywać. - Czasami np. kwiaciarnie nazywają orchideami, a można nazwać np. nelki (goździki – przyp. red.) abo piykne kwiotki, żeby my ta nasza godka śląsko szanowali i byli z niej dumni – tłumaczy. Jak sama mówi bardzo pozytywnie wspomina swoje nauczycielki, które łaskawym okiem patrzyły na to, że mówi po śląsku i nigdy nie spotkały jej z tego powodu żadne nieprzyjemności.
Ważnym przedmiotem, który zabrała na scenę było stare żelazko z duszą. Pokazała to żelazko jako metaforę Śląska. Żelazko to Śląsk, dusza to nasza tradycja. - Ale to wszystko jest nic nie warte dopóki to żelazko nie bydzie mieć wąglików, a tymi wąglikami to nazwałach nas, ludzi, którzy przekazują ta tradycjo – mówi. W swoim monologu wspomniała skąd pochodzi, opowiedziała o Bramie Morawskiej. - Wspomniałach, że w naszym mieście robi się najlepsze bombony, a potem w finale dostałach w pakecie bombony z Mieszka właśnie – śmieje się. Jak sama tłumaczy chciała Racibórz zareklamować, pokazać miasto, z którego pochodzi i z którego jest dumna. Nagroda, choć była dla niej ogromnym wyróżnieniem, nie była wcale ważna. - Kiedy zawołali Ewa Grzesik z Raciborza, to duma mnie rozpierała. Chciałabym, żeby przez to moje wystąpienie udało się jakoś zachęcić ludzi do udziału w tym konkursie – dodaje.
W konkursach aktywnie wspiera mamę córka Monika. Obecnie studentka ekonomii, która wspólnie z mamą bierze udział w tym konkursie występując z monologami przygotowanymi przez panią Ewę. Jak sama mówi, jest bardzo dumna z mamy, która nauczyła ją szacunku do śląskiej godki i tradycji. Dodaje, że również trafiała na nauczycielki z powołaniem, które zachęcały uczniów do bycia dumnym ze swojej śląskiej mowy. - W Ekonomiku uczyła mnie pani Teresa Okaj, która wręcz zachęcała bym przed klasą prezentowała monologi, które miałam opowiadać w konkursie – wspomina Monika.
Pani Ewie składamy serdeczne gratulacje i życzymy kolejnych sukcesów w promowaniu naszej małej Ojczyzny.
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |