Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Czy na zamku w Raciborzu ukryto skarb?
Każdy zamek ma swój zaginiony skarb. Nie inaczej jest w Raciborzu. Na jego istnienie wskazywał już przecież w XIX w. dyrektor generalny kamery książęcej, Gustaw Adolf von Wiese, choć miał akurat na myśli złocisty trunek z browaru. Niemniej wieść niesie, że pod studnią znajdują się kosztowności.
A wszystko za sprawą pewnej wzmianki ks. Augustyna Weltzla, zwanego też górnośląskim historiografem, który wspomina o skarbie w Kronice parafii Ostróg, wydanej drukiem w 1882 roku. - W środku podwórza w zamku stoi studnia – pisze Weltzel. Zachowała się podłużna, masywna brama wejściowa, ozdobiona książęcym herbem. Za nią po lewej stronie, na wystającym, ostrym narożu domu, jest zamurowana kamienna głowa, której oczy skierowane są na studnię lub trochę wyżej. Chociaż niepodobna do oblicza tatarskiego, jest jednak uważana za głowę tego księcia mongolskiego, który w XIII wieku został tu pokonany. Z tą dziwną postacią związana jest legenda, że dokładnie w tym miejscu, na które skierowane są kamienne oczy, znajduje się wielki skarb. Zmarły 29 marca 1880 roku dyrektor generalny Gustaw Adolf von Wiese żądnym wiedzy obcym, którzy uważnie przyglądali się tej architektonicznej zabawce, potwierdzał prawdę mówiąc żartem: – legenda jest prawdziwa, ta głowa spogląda na prawdziwy skarb, przy czym miał na myśli znajdujący się naprzeciw browar.
Widzimy zatem, że już w XIX wieku raciborzan nurtowała sprawa wielkiego skarbu, co dyrektor von Wiese, zapewne miłośnik zamkowego piwa, zbywał żartem w haszkowym stylu. Gdyby komuś dziś przyszło do głowy owego wielkiego skarbu szukać, to z głową będzie miał największy problem. Wspomnianego XVII-wiecznego budynku w pierzei południowo-wschodniej już nie ma, a zatem trudno ustalić, gdzie tak naprawdę spoglądał rzekomy wódz mongolski z naroża tej budowli. Głowa w stanie znacznego destruktu przechowywana jest w zasobach raciborskiego Muzeum i szybko na zamek nie wróci. Widoczna jest na archiwalnym zdjęciu zamieszczonym w galerii.
Jest natomiast studnia na środku dziedzińca, która stała się miejscem wypraszania fortuny o łaskawość. Na jej dnie od kilku miesięcy ląduje bowiem sporo monet, które wrzucają tu liczni turyści, licząc, że dzięki temu uśmiechnie się do nich szczęście.
Szczęście uśmiechnęło się w latach 80. XX wieku do łódzkiego archeologa Błażeja Muzolfa, który w domu książęcym zamku znalazł zespół pięknych gotyckich kafli piecowych. Jeszcze w latach 90. poddano je gruntownej renowacji po czym w Muzeum w Raciborzu odbudowano dawny piec, będący dziś jedną z atrakcji tej placówki.
W 1988 roku robotnicy pracujący przy remoncie dachu kaplicy św. Tomasza Becketa znaleźli w małej sygnaturce tubę, a w niej kopię dokumentu fundacyjnego browaru, kilka odręcznie poczynionych notatek a także mapę Raciborza z 1843 roku, na której niejaki Robert Schneider z Nysy, który pracował przy odbudowie zamku po pożarze z 1858 roku, naniósł kreskę łączącą dawną książęcą siedzibę z klasztorem dominikanek p.w. św. Ducha. Pod kreską napisał, że oznacza ona przebieg podziemnego przejścia pod Odrą. Znalezisko to prawdziwy skarb, bo o przejściu mówiono dotąd w kategoriach legend i podań. Od 1988 roku mamy namacalny ślad a przynajmniej poszlakę, pozwalającą przyjąć, że przejście istniało.
Wiemy również, że skarb zakopano w 1858 roku pod browarem. Świadczy o tym dokument kamienia węgielnego przy budowie browaru zamkowego w Raciborzu z dnia 10.06.1858 roku, przechowywany obecnie w zasobach raciborskiego Archiwum Państwowego. W odnośnym akcie czytamy: Pod auspicjami Jego Książęcej Mości Wiktora Maurycego Karola Franciszka księcia von Ratibor, księcia von Corvey, księcia von Hohenlohe-Waldenburg- Schillingsfürst, pana na dobrach w Sośnicowicach i Zębowicach, królewskiego pruskiego pułkownika, odznaczonego krzyżem wielkim – najwyższym orderem i najwyższej Jego Pani Małżoni Amalii de domo księżniczki von Fürstenberg, przystąpiono dziś do położenia kamienia węgielnego w mającym być zbudowanym nowym budynku browaru. Tu, gdzie przy Bożej pomocy, ma powstać nowa pracownia Gambrinusa, stało północne skrzydło byłego zamku piastowskiego, który przez stulecia stawiał opór burzom dziejowym i zmieniającym się ziemskim losom, w końcu także poszedł śladami ziemskiego przeznaczenia, kiedy w wyniku pożaru, który wybuchł dnia 19 stycznia roku 1859 o godz. 1 w południe, spalił się do murów obwodowych. Także czcigodna kaplica, zbudowana przez biskupa wrocławskiego Tomasza II jako pomnik wdzięczności za gościnną rycerską ochronę udzieloną przez księcia piastowskiego Władysława, wzniesioną w trzynastym stuleciu w czysto gotyckim stylu, padła ofiarą pożogi za wyjątkiem części sklepienia nawy i murów. Niniejszy dokument, sporządzony w związku z aktem położenia kamienia węgielnego, po podpisaniu go przez wymienione poniżej osoby, łącznie z odpowiednią ilością obiegowych monet i banknotów według załączonego wykazu, został włożony do przeznaczonego do tego celu otworu kamienia węgielnego, zamknięty i umieszczony w miejscu swojego przeznaczenia, mianowicie w narożu, w którym stykają się wewnętrzne ściany czołowe zachodniego i północnego skrzydła, na głębokości 25 stóp. Przy akcie położenia kamienia węgielnego byli obecni: 1. w zastępstwie Jego Książęcej Mości księcia Wiktora von Ratibor jego najwyższy pełnomocnik generalny, dyrektor generalny i dyrektor kamery, królewski pruski radca sprawiedliwości i rotmistrz w stanie spoczynku Gustaw Adolf von Wiese-Kaiserswaldu, członkowie książęcej raciborskiej generalnie upełnomocnionej kamery 2. książęcy radca kamery Adolf Hold 3. książęcy radca kamery Fryderyk Schmidt A także kierownicy budowy 4. budowniczy Juliusz Stärke 5. mistrz ciesielski Robert Raschdorf obaj z Raciborza Działo się na książęcym zamku w Raciborzu dnia 10 czerwca w roku zbawienia tysięcznym osiemsetnym pięćdziesiątym ósmym.
I na koniec o skarbie, który w zamku w Raciborzu był w 1532 roku. Wtedy to do wieczności odszedł książę opolsko-raciborski Jan Dobry, ostatni górnośląski Piast. Tuż po jego zgonie, zgromadzone w skarbcu monety i precjoza zabrali do Wiednia urzędnicy cesarza Ferdynanda I Habsburga. Czy zatem monarcha był ostatnią osobą, która znalazła na zamku prawdziwe kosztowności?
Grzegorz Wawoczny
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |