Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
DYM o zamknięcie Wodzisławskiej
Fragment remontowanej ulicy Wodzisławskiej - od Plebiscytowej do Hetmańskiej - zostanie zamknięty. Dla przedsiębiorców, którzy prowadzą tam działalność gospodarczą, to prawdziwy cios. - My się na to nie zgadzamy. Chcecie zamykać, wypłaćcie nam odszkodowania! - nie kryli swojego oburzenia.
Spotkanie władz miasta oraz przedstawicieli wykonawcy przebudowy Wodzisławskiej z rybnickimi przedsiębiorcami, którzy swoją działalność prowadzą na odcinku od Plebiscytowej do Hetmańskiej, rozpoczęło się z 15-minutowym poślizgiem. – W ogóle nie szanują naszego czasu – ubolewali zgromadzeni w rybnickim magistracie przedsiębiorcy. – Pan prezydent mnie wezwał – wyjaśniał przyczyny opóźnienia Janusz Koper, pełnomocnik prezydenta Rybnika ds. dróg i gospodarki komunalnej. Prezydent Fudali w spotkaniu nie uczestniczył.
Rozpoczął kierownik budowy, Marek Karkocha. Wyjaśnił zebranym, że dojazd do posesji i do przedsiębiorstw będzie odbywał się po placu budowy. – Po połówce, z której będzie zdjęty asfalt, a zostanie podbudowa z kruszywa. Prace najpierw będą prowadzone jedną stroną, następnie zostaną przerzucone na drugą – zapowiedział. Firma potrzebuje 99 dni roboczych, czyli 143 kalendarzowych, na na wykonanie robót na tym odcinku. Zamknięcie ma przyspieszyć wykonanie robót o 50 procent, niż gdyby był tam prowadzony ruch wahadłowy, jakie pierwotnie planowano. Fragment Wodzisławskiej zostanie zamknięty po świętach. Ruch zostanie przywrócony w sierpniu. – Wyrzucamy stamtąd tylko ruch tranzytowy. Ale będzie, choć utrudniony, dojazd do posesji i przedsiębiorstw – podkreślał wielokrotnie Janusz Koper.
Przedsiębiorcy nie szczędzili gorzkich słów pod adresem Urzędu Miasta i wykonawcy przebudowy. Przede wszystkim martwili się jednak o to, czy ich firmy przetrwają ten trudny okres. – Wiadomo, że mamy kryzys i niektóre firmy i tak kuleją – argumentowała jedna z uczestniczek. – Musimy płacić ZUS, podatki, pensje i za coś żyć. Z rękawa nie wytrzepiemy – stwierdziła inna. Wielu z nich domagało się odszkodowań. – Pan ucieka od pytania o odszkodowania, proszę odpowiedzieć, dostaniemy? - zwrócił się do Janusza Kopera jeden z przedsiębiorców. – Proszę państwa, nie przewidujemy oczywiście żadnych odszkodowań – postawił sprawę jasno, po czym dodał: – Nie można mówić o odszkodowaniach ze wszystkimi firmami. To jest sprawa indywidualna. Jednego rozwiązania, które można zastosować wobec wszystkich, po prostu nie ma – wyjaśnił.
Przedsiębiorców nie pocieszał nawet fakt, że przy zakazie wjazdu na remontowany odcinek ma stanąć tablica z informacją, że nie dotyczy właścicieli posesji i klientów oraz dostawców przedsiębiorstw, a także tablica z nazwami wszystkich firm. Podkreślali, że brak ruchu tranzytowego powoduje, że wisi nad nimi widmo bankructwa. - Do tej pory ktoś jechał od strony Wodzisławia, zobaczył, że u mnie są kominki i się zatrzymywał. Teraz tego nie będzie – przekonywała jedna z uczestniczek. Kolejny z uczestników, prowadzący sklep z rowerami, wyjaśnił, że pieniądze zarabia głównie w II i III kwartale, czyli wówczas, kiedy fragment Wodzisławskiej będzie zamknięty. Z kolei przedstawiciele dwóch stacji benzynowych podkreślali, że zarabiają głównie na ruchu tranzytowym.
Uczestników spotkania irytował też fakt, że, jak twierdzili, "do tej pory na budowie nic się nie działo", więc teraz nie ma żadnej gwarancji, że jeśli ulica zostanie zamknięta i rozkopana, robotnicy zdążą na czas. - Prace mają trwać od godziny 7 do 19, również w soboty – zapewnił Janusz Koper. Dodał, że urząd będzie śledził, czy na placu budowy jest odpowiednia ilość ludzi i sprzętu.
– Po coście nas tu zaprosili? Wy zrobicie swoje, a my nie mamy nic do gadania, tylko musimy się dostosować – skwitowała jedna z kobiet. Wychodząc niektórzy przedsiębiorcy mówili między sobą o możliwości pozwu zbiorowego.
(m)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |