Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Każdy ma prawo do sklerozy
Wielu zapominalskich czeka na amnestię, którą Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Rybniku ogłasza w maju. Ci czytelnicy, którzy decydują się na zapłacenie kary za przetrzymanie książek, nie zawsze robią to bez szemrania. Powołują się na wielkie życiowe katastrofy, zagraniczne wyjazdy czy kłopoty z pamięcią. – Są tacy, którzy przysyłają babcię lub ojca – mówi Urszula Dudek z rybnickiej książnicy.
Co dwa miesiące, a nawet rzadziej, Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Rybniku do zapominalskich czytelników wysyła upomnienia. Wielu z nich reaguje natychmiast. - Jakieś dwie trzecie. Przychodzą, płacą niewielką karę i oddają mam książki – zapewnia Urszula Dudek, która pracuje w wypożyczalni dla dorosłych. Niestety nie wszyscy zgłaszają się od razu. Powody są różne. - Mówią, że zapomnieli, wyjechali, mieli w domu remont i książki zniknęły im z oczu albo pisali pracę magisterską i wypożyczona literatura była im niezbędna – wylicza pani Urszula. Fantazja i spryt zapominalskich czytelników nie ma granic. - Niektórzy wysyłają kolegę lub koleżankę. Osoby te często nie są świadome, że do zapłacenia jest kara – przyznaje. W takich sytuacjach bibliotekarze są bezradni. Nie mogą przecież ściągać należności od niezaangażowanej w sprawę osoby, która robi wielkie oczy, bo nie spodziewała się, że kolega tak długo przetrzymywał książkę. - Pzyjmujemy książki, ale notujemy, że kara jest nieuregulowana – dodaje bibliotekarka.
Ze zwrotem książek zwlekają osoby w każdym wieku. Najtrudniej zdyscyplinować studentów. Nie czuwają już nad nimi rodzice, jak to bywa w przypadku uczniów rybnickich szkół. - Ale i starsze osoby się spóźniają. Tłumaczą się wyjazdem do sanatorium czy chorobą. Najsmutniejsze są dla nas momenty, gdy otrzymujemy zwrot wysłanego przez nas upomnienia z adnotacją "osoba zmarła" – przyznaje pani Urszula.
Rekordziści przetrzymują książki nawet po kilka lat. - Niektórzy wypożyczyli u nas książki w 2006 roku i do tej pory nie oddali – kręci głową kobieta. Tymczasem wysokość kary systematycznie rośnie. Za pierwsze upomnienie trzeba zapłacić 3 zł oraz 25 groszy za każdy tydzień zwłoki, czyli 1 zł za miesiąc. Każde kolejne upomnienie to następne 3 zł, jednak kara za przetrzymanie wzrasta, bo następny tydzień wiąże się z wydatkiem już nie 25, ale 40 groszy. - Był pan, któremu kara za jedną książkę narosła do 81,50 zł. A miał ich bodajże trzy – mówi Urszula Dudek. A jakie pieniądze wpływają na konto biblioteki z tytułu kar za przetrzymanie książek? - Różnie to wygląda. Na przykład w 2007 roku było to 8,6 tys. zł – podaje.
Bibliotekarze przyznają jednak, że nawet jeśli kara urośnie do monstrualnych rozmiarów, "można się jakoś dogadać". - W jakiś sposób zawsze trzeba uregulować karę. Chodzi o zasady. Dopuszczamy jednak przekazanie nam nowości książkowych. Ale podkreślam- nowości, a nie starych, zakurzonych książek przyniesionych z domu – wyjaśnia bibliotekarka. Okazuje się, że wiele osób z tej możliwości korzysta. - Biegną do księgarni i przynoszą dwie albo trzy nowe i zafoliowane pozycje wydawnicze – zapewnia pani Urszula.
Chociaż większość zapominalskich czytelników reguluje kary bez szemrania, są też tacy, którzy w ogóle nie mają zamiaru płacić! Czekają na amnestię, którą biblioteka ogłasza każdego roku w maju. Amnestia polega na tym, że można oddać przetrzymane książki, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji finansowych. - Ostatniego dnia maja mamy tu prawdziwe tłumy – przyznaje bibliotekarka. Niestety niektórzy bezceremonialnie wykorzystują furtkę, jaką jest amnestia. - Przyszła dziewczyna, która była nam winna 80 zł, bo nie oddała w terminie 8 książek. Zachowywała się jednak, jakby jej się należało to, że nie musi płacić – irytuje się bibliotekarka. - Większość osób jest jednak skruszona i zmieszana. Inni przychodzą uśmiechnięci i od progu przepraszają. Takich lubimy najbardziej – przyznaje.
- Najważniejsze jest to, żeby książki do nas wracały i inni czytelnicy mogli je wypożyczać. Każdy ma prawo do sklerozy, dlatego wysyłamy upomnienia. Istnieje jednak tyle możliwości przedłużenia terminu zwrotu, że aż szkoda z nich nie korzystać. Można przyjść osobiście, przedłużyć samodzielnie przez internet, mailowo lub telefonicznie – puentuje.
MaS
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |