Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Okradają nas przyjezdni!
Rybniccy handlowcy rozkładają bezradnie ręce, bo klienci kradną na potęgę. Co najczęściej ginie? Alkohol, kosmetyki i ubrania. Kradną dzieci, młodzież i dorośli. - Artykuły spożywcze coraz częściej padają łupem emerytów, a na ubrania łakomią się ludzie z innych miast – mówią sprzedawcy. Czasami bywa śmiesznie.
Około 75-letnia starsza pani ukradła wiśniową nalewkę. Twierdziła, że nie miała takiego zamiaru i że wszystkiemu są winne jej kłopoty z pamięcią. Przez sklepem czekała na nią kompanka, która jako pierwsza skosztowała wysokoprocentowego napoju. 9-letni chłopiec zwinął krem do depilacji dla kobiet. Po co? Tej informacji sprzedawca od niego nie wyciągnął. Dziecko rozpłakało się i w efekcie nie poniosło żadnych konsekwencji. To tylko niektóre przypadki, z jakimi każdego dnia stykają się pracownicy rybnickich sklepów i marketów oraz policja.
- Jakiś czas temu goniłam 20-letniego mężczyznę. Ukradł koszulkę, która kosztowała 29 zł – wspomina pani Ania, pracownica jednego ze sklepów odzieżowych w centrum miasta. - Wiedziałam, że coś zabrał, bo kiedy przechodził przez bramkę, to zaczęła piszczeć. Coś we mnie wstąpiło i zaczęłam za nim biec. W pewnym momencie zniknął mi z pola widzenia, gdzieś za rogiem. Podeszłam bliżej, ale tam stał tylko śmietnik. Wiedziałam, że złodziej musi być w środku! - łapie się za głowię kobieta. Jej przypuszczenia potwierdził szelest, jaki wydobywał się z wnętrza kontenera. - Nie podchodziłam blisko, bo się bałam. Krzyknęłam tylko" "wyjdź, bo wiem, że jesteś w środku. Jak oddasz towar, to nie zawiadomię policji" – relacjonuje pani Ania. Zmieszany mężczyzna zwrócił jej koszulkę. Okazało się, że jeszcze w sklepie oderwał od niej zabezpieczenie, które następnie... schował do kieszeni swoich spodni. - Jakiś niemądry – podsumowuje sprzedawczyni.
Na rybnickim targowisku kradną ludzie w różnym wieku, ale prawdziwą zmorą są emeryci i renciści. - No ewidentnie starsze panie kradną najczęściej – bulwersuje się Alicja Nawrot, która prowadzi stoisko z warzywami i owocami. - W niedzielę podeszła kobiecina. Mówiła, że z kościoła wraca. Kazała mi wybrać dla niej dwa ładne grejfruty. Ja szukałam, a ona w tym czasie ładowała cytryny do torby – kręci z niedowierzaniem głową kobieta i dodaje, że w takich sytuacjach nie wzywa policji, bo nie ma sumienia donosić na starszych ludzi.
Na terenie targowiska handlowcy muszą się martwić nie tylko o towar, który oferują. Oni muszą mieć też oko na swoje prywatne rzeczy! - Raz ktoś zwinął mi kubek, innym razem kurtkę. Stara była, ale jeszcze bym w niej pochodziła – podkreśla Ewa Kłosek. Z jej obserwacji wynika, że złodzieje zazwyczaj działają w sposób zorganizowany. - Robią sztuczny tłum i wykorzystują zamieszanie, żeby coś ukraść. Jakiś czas temu mieliśmy tu do czynienia z rodziną złodziei z Gliwic. Na szczęście zajęła się nimi policja – dodaje.
Rzeczywiście, z danych rybnickiej policji wynika, że kradzieży odzieży najczęściej
dokonują osoby przyjezdne, spoza Rybnika. - Jeszcze jak pracowałam w innym sklepie, okradały nas dziewczyny z Opola. Miały ze sobą odklipsowywacz do zabezpieczeń, więc proceder trwał dłuższy czas – wspomina pani Ania.
W rybnickich supermarketach i delikatesach w niewiadomy sposób z półek znikają kosmetyki, słodycze i alkohol, za które nikt przy kasie nie płaci. - Chowają towar za pazuchę i wychodzą na bezczela. Udają, że rozmawiają przez telefon. Najbardziej pożądane przez złodziejaszków są krem Nivea, kawa Jakobs i drogie czekolady – wzdycha ekspedientka delikatesów.
Handlowcy podkreślają, że zabezpieczenia przez złodziejami przynoszą dobre skutki, ale tylko do czasu, zanim ci ich nie rozpracują. - Nam się wydaje że to my obserwujemy klientów i możemy zauważyć złodzieja. A jest odwrotnie, bo to oni obserwują nas – zapewnia pani Gabriela, która chce zachować anonimowość. - Najgorzej, gdy złodziejem okazuje się stały klient – wzdycha kobieta i opowiada, że kilka miesięcy temu pewna elegancka kobieta, która regularnie kupowała odzież w sklepie, w którym sprzedaje pani Gabriela, została posądzona o kradzież. - Było mi głupio, ale poprosiłam ją, by poszła za mną na zaplecze. Tam pokazała torebkę, żeby udowodnić, że nic nie wzięła. Wypuściłam ją. Było mi tak głupio – wspomina sprzedawczyni, która na wszelki wypadek obejrzała później nagranie z kamery. Okazało się, że stała klientka schowała skradziony towar gdzie indziej, a zabezpieczenia, które wcześniej zdjęła z ubrań, rzuciła do przebieralni w momencie, kiedy sprzedawczyni prowadziła ją na zaplecze. - No cóż – komentuje pani Gabriela.
Tylko w ubiegłym roku na terenie rybnickich sklepów i hurtowni odnotowano 139 kradzieży. - Były to przestępstwa za które grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat. Wartość skradzionych przedmiotów przekracza wtedy 250 zł – mówi rzecznik rybnickiej policji, Aleksandra Nowara. W przypadku kradzieży towaru, którego wartość nie przekracza 250 zł, mamy do czynienia z wykroczeniem. Sprawca zostaje wtedy ukarany mandatem w wysokości od 20 do 500 zł.
(m)
Zobacz film |
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |