Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Będą zmiany w opiece szpitalnej nad pacjentem z COVID-19
Zwiększenie liczby miejsc w szpitalach dla osób zakażonych koronawirusem oraz lepsza koordynacja opieki nad pacjentem z COVID-19 na poziomie województwa – to, jak przekazał PAP rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz, niektóre z rozwiązań, planowanych przez resort.
"W najbliższych dniach minister zdrowia Adam Niedzielski przedstawi plan zmian w zakresie opieki szpitalnej nad pacjentem z COVID-19, obejmujący m.in. zwiększenie liczby miejsc w szpitalach i koordynację opieki" – powiedział. Dodał, że wydarzenia ostatnich dni - gdy miały miejsce sytuacje, gdy pacjenci z koronawirusem byli wożeni między szpitalami - pokazują, jak ważna jest koordynacja opieki nad pacjentem na poziomie województwa.
"Pilnie chcemy uregulować tę kwestię, tak, by od momentu wezwania pogotowia wiadomo było już, gdzie pacjent powinien trafić" – zaznaczył rzecznik MZ. "Ważną kwestią jest też stworzenie większego buforu łóżek pod kątem możliwego wzrostu liczby osób hospitalizowanych. Działamy tu uprzedzając wydarzenia" - dodał.
W ostatnich dniach notowane są w Polsce najwyższe liczby nowych dziennych zakażeń koronawirusem. W sobotę MZ informowało o wykryciu 2367 przypadków i był to największy wskaźnik od początku epidemii. Łączna liczba wszystkich zakażeń przekroczyła już 102 tys.; zmarło 2659 chorych. Ministerstwo podnosi, że coraz bardziej na wyniki dobowe rzutują duże miasta. W poniedziałek w samej Warszawie odnotowano 130 przypadków. Wzrost zakażeń dotyczy wielu województw. Powyżej 200 nowych przypadków było w poniedziałkowych zestawieniach w woj. małopolskim i woj. pomorskim, zaś na Mazowszu było ich ponad 300.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska poinformował w poniedziałek, że w tym tygodniu pula łóżek dla pacjentów z COVID-19 ma zostać zwiększona. Minister zdrowia Adam Niedzielski mówił w ubiegłym tygodniu, że dla pacjentów zakażonych koronawirusem przygotowane jest aktualnie ponad 8 tys. łóżek; ponad 800 zapewnia wsparcie respiratorowe. Dane MZ z poniedziałku mówiły, że z powodu koronawirusa w szpitalach przebywa 3158 osób, u których potwierdzono zakażenie; 219 jest pod respiratorem.
Od soboty w strefach czerwonej i żółtej – w których obowiązują dodatkowe obostrzenia - jest 51 powiatów – 17 w czerwonej, a 34 w żółtej. W czerwonej strefie jest m.in. Sopot, a w żółtej m.in. Gdańsk, Gdynia, Rzeszów, Kielce, Nowy Sącz i Szczecin. Warszawa jest miastem z tzw. alertem, co oznacza, że w najbliższym czasie może trafić do strefy.
MZ nie wyklucza, że zapowiadane zmiany obostrzeń w strefach zaczną obowiązywać wcześniej niż 15 października, jak pierwotnie planowano. Chodzi m.in. o nowe limity osób biorących udział w zgromadzeniach, w tym w przyjęciach rodzinnych – w strefie zielonej do 100 osób, w strefie żółtej do 75 osób. W strefie czerwonej miałoby pozostać ograniczenie zgromadzeń do 50 osób. Zgodnie z zapowiedziami w strefie czerwonej miałoby się pojawić nowe obostrzenie – ograniczenie działalności restauracji, pubów i barów do godziny 22.00. Z kolei obowiązek zasłaniania ust i nosa na wolnym powietrzu miałby zostać rozszerzony i obowiązywać również w strefie żółtej, a nie jak do tej pory tylko w strefie czerwonej.
Resort informował w ostatnich dniach, że prawnicy Ministerstwa Zdrowia i Komendy Głównej Policji pracują nad rozwiązaniami umożliwiającymi lepszą egzekucję obowiązujących restrykcji. (PAP)
Dr Kuchar: zwiększenie bazy łóżek dla pacjentów z COVID-19 to ruch "na ostatni dzwonek"
Już od kilku dni brakuje miejsc w szpitalach zakaźnych, zwiększenie bazy łóżek dla pacjentów z COVID-19 to ruch konieczny i potrzebny. Teraz już jest na to "ostatni dzwonek" – powiedział PAP dr hab. n. med. Ernest Kuchar. Ocenił, że przy takiej dynamice nowych zakażeń system ochrony zdrowia może wytrzymać maksymalnie miesiąc.
W poniedziałek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 2006 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. Z powodu COVID-19 zmarło 29 chorych. Rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz zapowiedział, że jeszcze w poniedziałek zapadnie decyzja w sprawie zwiększenia bazy łóżek dla pacjentów z koronawirusem. Poinformował ponadto, że w najbliższych tygodniach można się spodziewać decyzji o szybszym wprowadzeniu zapowiadanych obostrzeń w strefach z ograniczeniami.
Zdaniem specjalisty chorób zakaźnych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego dra hab. n. med. Ernesta Kuchara zwiększenie bazy łóżek to "ruch na ostatni dzwonek". "Od kilku dni już brakowało miejsc w szpitalach zakaźnych, potrzebna była pilna reakcja. Tak naprawdę prawie każde łóżko na oddziałach ogólnointernistycznych czy ogólnopediatrycznych można przekształcić w izolatkę. Jesteśmy w sytuacji pandemii, to jest sytuacja nadzwyczajna" – wskazał dr Kuchar. Podkreślił, że choroba przenosi się przede wszystkim drogą kropelkową, przez kontakt z drugim człowiekiem, dlatego standardowe środki ochrony wystarczają do jej ograniczenia.
"Pamiętajmy, że chory zaraża przez pierwsze dwa dni przed wystąpieniem objawów i 5-6 dni po ich wystąpieniu, czyli mówimy łącznie o 7-8 dniach. Chodzi o to, że przy podstawowej wiedzy epidemiologicznej i dobrej woli można zorganizować miejsca pobytu dla chorych, również na oddziałach, które z nazwy nie są zakaźnymi. Jest to konieczność w sytuacji, w której liczba chorych przekroczyła możliwości oddziałów zakaźnych" – zaznaczył. Ocenił, że przy takiej dynamice nowych zakażeń system może wytrzymać maksymalnie miesiąc.
"Jeśli dojdzie do masowych zakażeń wśród lekarzy i pracowników ochrony zdrowia, to wtedy będzie już tragicznie" – dodał dr Kuchar. Podkreślił też, jak ważne jest przestrzeganie zasad sanitarnych. "Społeczeństwo trochę się zmęczyło tymi ograniczeniami i często przestrzega zasad tylko w sposób formalny. Wielokrotnie widziałem osoby, które noszą maseczki pod brodą, to znaczy, co to jest za noszenie? Równie dobrze mogłyby je nosić na ręku jako rodzaj amuletu" – powiedział.
Zdaniem specjalisty chorób zakaźnych doszło do formalnego, a nie rzeczywistego przestrzegania zaleceń. "Jasno powiem: 40-45 proc. osób przechoruje bezobjawowo. 80 proc. przechoruje łagodnie, ale jednak kilkanaście procent osób przechoruje bardzo ciężko i tego szpitale po prostu nie wytrzymają, a skończy się to jeszcze bardziej licznymi zgonami" – podkreślił.
Zwrócił uwagę, że każdy z nas ma w swojej rodzinie osoby starsze, osoby schorowane. "Przestrzegajmy zaleceń nie tylko w swoim, ale też ich interesie" – dodał. Jak zaznaczył, nowe badania wskazują, że 80 proc. osób, które przechodzą zakażenie bezobjawowo, później ma następstwa tego zakażenia. "Nie bagatelizujmy zakażenia koronawirusem. To jest wirus nowy, o którym jeszcze nie wszystko wiadomo i może okazać się, że młody człowiek, który na pozór łagodnie przeszedł tę chorobę, potem będzie miał uszkodzenie serca lub układu nerwowego i będzie to zawdzięczał sobie" – powiedział dr Kuchar.
Wskazał, że zgodnie z przewidywaniami szczepionka na koronawirusa będzie dostępna za kilka miesięcy. "Trzeba się jeszcze pomęczyć, powiedzmy pół roku. Przestrzeganie zasad przez pół roku to jest jakaś optymistyczna perspektywa. Zmobilizujmy się jeszcze przez ten czas i postarajmy się ograniczyć zakażenia" – powiedział dr Kuchar. Dodał, że zasady są proste – dystans społeczny, dezynfekcja, noszenie maseczek, unikanie chorych i dużych skupisk ludzi.
"Czy można przełożyć wesela, nie chodzić do dyskoteki przez pół roku? Można. Mycie rąk, noszenie maseczek to zasady, które były przestrzegane w marcu i kwietniu, kiedy zakażeń było znacznie mniej niż obecnie, a teraz jak są tysiące, to te zalecenia nie znajdują już takiego zrozumienia. Bądźmy odpowiedzialni za siebie i innych" – zaapelował.(PAP) Karolina Kropiwiec
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |