Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Ekspert: automatyczna kwarantanna dla podejrzanych o COVID-19 zniechęca do testów
Nakładanie na osoby podejrzane o COVID-19 prewencyjnej kwarantanny zniechęca je do zgłaszania się do lekarza pierwszego kontaktu i wykonywania testu wykrywającego wirusa SARS– CoV-2 – podkreślił w rozmowie z PAP przewodniczący komisji młodych lekarzy warszawskiej izby lekarskiej dr Paweł Doczekalski.
Perspektywa tego, że samo wystawienie skierowanie na test w kierunku wykrycia wirusa SARS-CoV-2 oznacza kwarantannę, zniechęca ludzi do zgłaszania się do przychodni i robienia wymazu. Sami proszą, by takiego zlecenia nie wystawiać, bo twierdzą, że sami się będą izolować. Nie chcą policji i wojska pod drzwiami" – wyjaśnił lekarz. Dodał, że do lekarzy POZ zgłasza się rzeczywiście obecnie mniej pacjentów. "Kolejki są na pewno mniejsze niż w październiku" – zauważył.
Wyliczając dalej przyczyny mniejszego obłożenia przychodni pacjentami z podejrzeniem zakażenia koronawirusem, zaznaczył, że niektóre osoby uważają, że i tak nie ma żadnego remedium na chorobę, leczy się ją objawowo, zatem sam wynik testu niewiele wnosi.
"Dodatkowo ludzie boją się, szczególnie w mniejszych miejscowościach, pewnej stygmatyzacji. Jak widać, o mniejszej liczbie zlecanych testów decydują tutaj głównie czynniki psychologiczne, bo jeśli chodzi o lekarzy, to zapewniam, że z wystawianiem zleceń nie ma problemu" – zaznaczył. Specjalista mówił też o tym, że w jego przypadku zdalne wizyty stanowią około 90 proc. wszystkich porad.
"Czasami zapraszamy na bezpośrednią wizytę, ale to jest weryfikowane na poziomie rejestracji. Decydujący jest stan, w jakim znajduje się pacjent. Jeśli na przykład u pacjenta w rodzinie potwierdzono COVID-19, to w przypadkach stabilnych porada będzie zdalna" – wyjaśnił.
Pytany o najczęściej zgłaszane przez jego pacjentów objawy, przyznał, że są nimi utrata węchu lub smaku. Stwierdził też, że od razu pacjenci wiążą ją z COVID-19, choć mogą to być również – na co zwrócił uwagę – symptomy nowotworów głowy.
"Utrata smaku lub węchu to najbardziej oczywisty sygnał dla pacjentów. Najczęściej temu nie towarzyszy gorączka czy inne objawy COVID-19. Często nawet pacjenci nie wiedzą, czy mieli kontakt z osobą zakażoną. Węch czy smak wracają, według relacji moich pacjentów, po pięciu, siedmiu dniach, a najdłużej po miesiącu" – powiedział. Dr Doczekalski zaznaczył też, że jeszcze do niedawna dość licznie zgłaszały się do niego osoby pracujące w szkołach.
Dopytywany też o to, czy często zdarza mu się przedłużyć izolację pacjentowi, odpowiedział, że robi to raczej rzadko, średnio u 10 proc. "Należy przy tym pamiętać, że trzy ostatnie dni w izolacji muszą być bezobjawowe. Na przykład, jeżeli ktoś kończy izolację w niedzielę, to w piątek, sobotę oraz niedzielę nie może już mieć żadnych objawów, oczywiście nie licząc utraty węchu i smaku, bo to może ustąpić później" – przypomniał.(PAP)
Niedzielski: dopóki test na COVID-19 nie zostanie wykonany, osoba jest na kwarantannie
Dopóki zlecony przez lekarza POZ test na COVID-19 nie zostanie wykonany, osoba znajduje się na kwarantannie - tak minister zdrowia Adam Niedzielski odpowiedział na pytanie, czy możliwe jest niewykonanie zleconego testu na koronawirusa. Minister zdrowia został zapytany na środowej konferencji prasowej, czy można nie zrobić zleconego przez lekarza POZ testu na COVID-19.
"Zauważyliśmy, że po zleceniu od lekarza POZ pojawia się pewien odsetek osób, które odwlekają (zrobienie testu – PAP). Dlatego wprowadziliśmy rozwiązanie, że następuje automatyczna kwarantanna osoby, która ma takie zlecenie od lekarza POZ" – mówił Niedzielski. "W gruncie rzeczy, dokąd ten test jest niewykonany, osoba automatycznie znajduje się na kwarantannie, co również oznacza dolegliwość w postaci możliwej kontroli policyjnej" – dodał.(PAP) Aleksandra Rebelińska
Badanie: szczepionka przeciwko gruźlicy chroni przed zakażeniem SARS-CoV-2
Szczepionka BCG przeciwko gruźlicy skutecznie chroni przed zakażeniem wirusem SARS-CoV-2 - twierdzą wirusolodzy ze szpitala akademickiego Cedars-Sinai w Los Angeles (USA). Ich zdaniem potwierdziło to badanie przeprowadzone na grupie ponad 6 tys. osób zatrudnionych w tym szpitalu. Uczestnicy studium zostali poddani m.in. badaniom krwi, a także wywiadowi dotyczącemu przebytych wcześniej chorób oraz analizie szczepień, które otrzymali w przeszłości.
Wnioski ze studium, opublikowanego w najnowszym wydaniu naukowego pisma “The Journal of Clinical Investigation”, wskazują, że w grupie poddanych badaniu najniższy poziom przeciwciał koronawirusa miały właśnie osoby, które w przeszłości zaszczepiono BCG.
Jak poinformował współautor badania Moshe Arditi, dowodem na skuteczność BCG może być fakt, że zaszczepieni nią uczestnicy studium pomimo bardzo niskiego poziomu przeciwciał SARS-CoV-2 nie zachorowali dotychczas na COVID-19.
Arditi uważa, że innym argumentem przemawiającym za skutecznością BCG w walce z koronawirusem jest to, że poddani szczepieniu pracownicy służby zdrowia nie zostali zakażeni, nawet pomimo otaczających ich pacjentów z COVID-19. Dodał, że choroby tej uniknęły nawet te osoby (zaszczepione BCG), które miały predyspozycje do infekcji koronawirusem, np. nadciśnienie, wyższy poziom cukru, czy problemy z układem krążenia.
Autorzy studium wskazali, że zaszczepieni na BCG stanowili około 30 proc. wśród wszystkich uczestników studium. “U osób zaszczepionych tą szczepionką przeciwko gruźlicy występuje relatywnie niskie ryzyko zachorowania na COVID-19” - podsumowali autorzy badania.
W ostatnich miesiącach pojawiały się sprzeczne doniesienia na temat skuteczności szczepionki BCG w ochronie przed COVID-9. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nie zaleca szczepień BCG przeciwko gruźlicy w związku z ochroną przed koronawirusem SARS-CoV-2. Na razie bowiem nie ma jednoznacznych dowodów naukowych, że ma to jakikolwiek sens.
Trwa jednak kilka dużych badań dotyczących tej kwestii, m.in w Wielkiej Brytanii, Holandii, Hiszpanii, Brazylii oraz Australii. Szczepionka BCG (skrót od Bacillus Calmette-Guérin) została opracowana we Francji przez Alberta Calmette’a oraz Camille’a Guerina. Naukowcy ci wyizolowali szczep bakterii wywołujący gruźlicę bydła (Mycobacterium bovis) i stworzyli żywą szczepionkę zawierającą osłabione zarazki. BCG jako jedyna skutecznie chroni przed zakażeniem bakteriami powodującymi gruźlicę. Po raz pierwszy została zastosowana w praktyce w roku 1921.
Preparat ten ma tę dodatkową obserwowaną od dawna zaletę, że wywołuje tzw. nieswoisty wzrost odporności, dzięki której może częściowo chronić również przed innymi infekcjami, niezwiązanymi z gruźlicą. W Polsce szczepienie przeciwko gruźlicy (w okresie noworodkowym) jest od dawna obowiązkowe, w Europie szeroko stosowane, natomiast nie prowadzi się go w USA. Marcin Zatyka (PAP)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |