Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Biolog: osiągnięcie poziomu odporności zbiorowiskowej przed jesienią 2021 mało prawdopodobne
Osiągnięcie poziomu odporności zbiorowiskowej przed jesienią 2021 r. wydaje się mało prawdopodobne - ocenia dr Rafał Mostowy z UJ. W optymistycznym wariancie, aby osiągnąć go do końca września, trzeba by przez 270 dni zaszczepić ponad 19 mln Polaków. To niebagatelne wyzwanie logistyczne - dodaje.
Strategią wyjścia z kryzysu związanego z pandemią COVID-19 stosowaną obecnie przez większość krajów jest przeczekanie do czasu uzyskania skutecznej szczepionki - ocenia biolog chorób zakaźnych, dr Rafał Mostowy z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i Stowarzyszenia Rzecznicy Nauki.
"Do niedawna szczepionka wydawała się odległą wizją, ponieważ tworzenie nowych szczepionek jest procesem czasochłonnym i nie zawsze zwieńczonym sukcesem. Okazało się jednak, że niespełna rok od wybuchu pandemii mamy nie jedną, a przynajmniej trzy szczepionki, które zapowiadają się na skuteczne (ostateczne wyniki nie są jeszcze opublikowane w periodykach naukowych). Kiedy w takim razie możemy spodziewać się powrotu do normalności? Odpowiedź brzmi: wtedy, kiedy dzięki szczepionce osiągniemy odporność zbiorowiskową" - zauważa dr Mostowy.
Wiąże się z tym jednak kilka niewiadomych. Po pierwsze - wylicza badacz - żeby osiągnąć odporność zbiorowiskową, szczepionka musi chronić przed zakażeniami, a nie tylko przed objawami choroby – inaczej wirus może wciąż zarażać innych i potencjalnie ewoluować. Po drugie, nie wiadomo, jaka w praktyce będzie skuteczność szczepionki. Skuteczność na poziomie mniejszym niż 100 proc. oznacza, że trzeba będzie zaszczepić odpowiednio więcej osób. Po trzecie, bezprecedensowe tempo, w jakim wyprodukowano szczepionkę, budzi wątpliwości u wielu osób, nawet u tych, które popierają szczepienia. Trzeba będzie więc poczekać na więcej danych, żeby przekonać ich, że szczepionka jest bezpieczna - zauważa biolog.
Zwraca też uwagę, że logistyka szczepienia populacji całego kraju pozostaje ogromnym wyzwaniem, a dostęp do powszechnych szczepień trzeba będzie zapewnić i zorganizować jak najszybciej.
Kiedy więc jego zdaniem czeka nas powrót do normalności? "Przeprowadźmy pewien eksperyment myślowy. Załóżmy najbardziej optymistyczny wariant, mianowicie że szczepionka chroni przed zakażeniem, jest w pełni bezpieczna, skuteczna w 95 proc., będzie powszechnie dostępna od 1 stycznia i każdy się chętnie zaszczepi. Załóżmy też optymistycznie, że już 20 proc. Polaków ma wykrywalne przeciwciała na SARS-CoV-2, których poziom utrzymuje się długoterminowo. To oznacza, że aby osiągnąć poziom odporności zbiorowiskowej do końca września, musimy przez 270 dni zaszczepić ponad 19 mln Polaków, czyli ponad 70 tys. osób dziennie" - opisuje. "Jest to niebagatelne wyzwanie logistyczne" - ocenia.
Podkreśla też, że przedstawione założenia są bardzo optymistyczne i jest wysoce prawdopodobne, że osób trzeba będzie zaszczepić więcej (np. gdy w praktyce szczepionka będzie mieć mniejszą skuteczność niż zapowiadana) lub dziennie wykonywanych będzie mniej szczepień, niż się spodziewamy, np. z uwagi na dostępność szczepionek na rynku. "Dlatego osiągnięcie poziomu odporności zbiorowiskowej przed jesienią 2021 wydaje się mało prawdopodobne" - zaznacza.
Pomimo tych wszystkich niewiadomych - w ocenie biologa - strategia dystansowania społecznego i noszenia maseczek w trakcie oczekiwania na szczepionkę wydaje się być najmniejszym złem w porównaniu do pozostałych opcji: lockdownu czy nabywania odporności zbiorowiskowej w wyniku przebytej choroby, co z kolei wiąże się z ogromną śmiertelnością i zapaścią służby zdrowia.
"Tym niemniej ochrona wielu osób z grupy najwyższego ryzyka powinna pomóc odciążyć służbę zdrowia i przywrócić chociaż część normalności w drugiej połowie przyszłego roku. Ale warto mieć realistyczne oczekiwania do jej pełnego powrotu – zapewne nie przed 2022 rokiem, a być może nawet dłużej" - podsumowuje.
W ubiegłym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski ocenił, że w optymistycznym scenariuszu, jeżeli proces szczepień przeciwko koronawirusowi rozpocznie się w styczniu lub w lutym, to "wyszczepienie całej populacji jest bardziej kwestią kwartału niż miesiąca". "Populacyjna odporność pojawi się pewnie dopiero na koniec wiosny czy na początku lata" – mówił Niedzielski.
Zdaniem dr. Mostowego, żeby zaszczepić całą populację Polski w trzy miesiące musielibyśmy szczepić kilkaset tysięcy osób dziennie. "Jestem bardzo sceptyczny, czy nasza wycieńczona i niedofinansowana służba zdrowia jest w stanie tego dokonać. Poza tym pan minister powinien sobie uświadomić, że według ostatnich badań opinii publicznej co druga osoba w Polsce nie chce się szczepić na COVID-19. Jeżeli czegoś nas ta pandemia nauczyła to tego, że do walki z zarazkami same szczepionki nie wystarczą - potrzebna jest też mądra polityka docierania do ludzi z rzetelną i wiarygodną informacją" - ocenił biolog.
Więcej w serwisie Nauka w Polsce (www.naukawpolsce.pap.pl) (PAP)
Prof. Kuchar: do powstrzymania pandemii trzeba zaszczepić co najmniej 70 proc. społeczeństwa
Można założyć, że do powstrzymania pandemii COVID-19 potrzeba zaszczepienia ok. 70 proc. społeczeństwa – ocenił w rozmowie z PAP dr hab. Ernest Kuchar. Ekspert podkreślił, że najbardziej istotne jest priorytetowe objęcie szczepieniami osób szczególnie narażonych na ciężki przebieg choroby.
"W mojej ocenie można założyć, że należy zaszczepić ok. 70 proc. osób, ale jest to duże uproszczenie, bo ryzyko nie jest jednakowe i rozmieszczenie szczepionych jest nierównomierne. Dlatego wybiera się grupy ryzyka. Zawsze epidemia zbiera najtragiczniejsze skutki wśród zakażonych pensjonariuszy DPS-ów czy szpitali niż wśród zdrowych osób młodych" – podkreślił prof. Kuchar.
Dodał, że zaszczepienie w Polsce przeciwko infekcji spowodowanej koronawirusem SARS-CoV-2 już dużego odsetka osób szczególnie narażonych na ciężki przebieg COVID-19 będzie dużym sukcesem. Pytany o to, czy osoby starsze nie będą bały się szczepień z uwagi na krótki czas powstania szczepionki czy chaos informacyjnych związany z epidemią, podkreślił, że wiele złego robią osoby znane, celebryci, którzy często rozsiewają wprowadzające w błąd informacje.
"Jeżeli one będą puszczały w obieg dezinformację, to oczywiście będzie grupa osób, która z obawy przed skutkami szczepienia będzie wolała poczekać. Gdy jednak patrzymy na szczepienia przeciwko grypie w Polsce, to średni wskaźnik coroczny wynosił do 2020 r. ok. 3 proc. Wśród osób powyżej 70 lat było to jednak kilkanaście procent. Osoby starsze bardziej ufają swoim lekarzom, są roztropniejsze i bardziej dbają o zdrowie" – wskazał specjalista chorób zakaźnych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Prof. Kuchar nie umie odpowiedzieć obecnie na pytanie, ile będzie w Polsce trwał proces szczepień, bo jest on, chociażby z uwagi na specjalne warunki, w których muszą być przechowywane szczepionki, dość skomplikowany.
"Jeżeli mówimy o 70 proc. wyszczepialności, to trzeba wykonać je u około 30 mln ludzi, co daje 60 mln wizyt szczepiennych. Kto to ma zrobić? Przecież nie poradzą sobie z tym sami lekarze POZ. Tu nie chodzi o to, żeby dać radę z tą procedurą w pięć lat, ale w pięć miesięcy. Moim zdaniem do tego potrzeba środków i rozwiązań nadzwyczajnych" – podkreślił.
W ocenie specjalisty chorób zakaźnych do wykonywania szczepień trzeba włączyć lekarzy stomatologów, farmaceutów, a może nawet fizjoterapeutów, a całą procedurę możliwie uprościć.
"W Polsce w tym względzie są nieżyciowe przepisy. Farmaceuci spokojnie sobie poradzą ze szczepieniami. To nie jest skomplikowany zabieg" – ocenił prof. Kuchar. (PAP) Tomasz Więcławski twi/ joz/
Prof. Flisiak: na koronawirusa uodpornionych jest ok. 20 proc. Polaków
Ta część populacji, która przeszła zakażenie koronawirusem – również w postaci bezobjawowej – jest już uodporniona na COVID-19. Szacuję, że jest to około 20 proc. Polaków – powiedział PAP specjalista chorób zakaźnych, prof. Robert Flisiak. Dodał, że widoczna jest tendencja spadkowa liczby zakażeń.
Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych prof. Robert Flisiak powiedział PAP, że widoczna jest tendencja spadkowa w liczbie osób, które trafiają z powodu COVID-19 do szpitali. Dodał, że duża część społeczeństwa nabrała już naturalnej odporności. Prof. Flisiak szacuje, że jest to ok. 20 proc. populacji. Są to osoby, które przeszły zakażenie koronawirusem, w większości przypadków bezobjawowo.
Ekspert zapytany, czy środowa liczba potwierdzonych przypadków zachorowań na koronawirusa (jak podał resort zdrowia – 13 855) wynika z doliczenia testów antygenowych do ogólnej puli testów, powiedział: "Nie wiemy, jaki jest ich odsetek w całkowitej liczbie wykonanych testów. Wynika to z niezbyt sprawnie funkcjonującego systemu rejestracji wyników" – powiedział. Dodał, że system działa jednak coraz sprawniej i się dociera.
"Nie wszystkie wyniki były rejestrowane – zwłaszcza ujemne, bo test się wykonuje szybko przy pacjencie, w związku z tym, gdy wypadał ujemnie, to jestem przekonany, że często nie dokonywano jego rejestracji" – powiedział. Zwrócił uwagę, że w ten sposób zawyżony jest odsetek wyników dodatnich w ogólnej liczbie wykonanych testów.
Prof. Flisiak przewiduje, że do świąt utrzyma się tendencja spadkowa w liczbie potwierdzonych zakażeń. "Co wydarzy się po świętach, będzie zależało od samodyscypliny osób świętujących. Zapewne będziemy mieli do czynienia ze wzrostem, ale trudno przewidzieć jego skalę" – przewiduje.
Mówi, że aby zapewnić odporność stadną w populacji, uodpornienie musi wynosić 60 proc. (licząc zarówno osoby zaszczepione, jak i te, które przeszły już zakażenie). "Wtedy epidemia sama wygaśnie, pod warunkiem że nie dokonają się zmiany w genomie wirusa, które zniweczą nasze starania" – powiedział prof. Flisiak.(PAP)
Szymon Zdziebłowski szz/ joz/
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |