Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
COViD-19. Najnowsze doniesienia nt. kwarantanny, obostrzeń i szczepionki
Codziennie Polska Agencja Prasowa przygotowuje serwis poświęcony epidemii koronawirusa. Poniżej wybór informacji, które mogą zainteresować naszych czytelników, dotyczących m.in. spodziewanych pierwszych szczepień, kwarantanny dla powracających z zagranicy czy wsparcia dla przedsiębiorstw. Wszystko w jednym miejscu, tak abyście mieli państwo przegląd tego, co najważniejsze.
Dworczyk: do pierwszego tygodnia stycznia dotrze do Polski ok. 600 tys. szczepionek
Na przełomie grudnia i stycznia ma dotrzeć do Polski 300 tys. szczepionek na koronawirusa, a w kolejnym tygodniu następne 300 tysięcy - poinformował we wtorek szef KPRM Michał Dworczyk. Potwierdził, że pierwsza partia szczepionek dotrze do Polski 26 grudnia.
Szef KPRM Michał Dworczyk potwierdził w TVN24, że 26 grudnia br. ma dotrzeć do Polski pierwsza partia szczepionek - ok. 10 tysięcy dawek. Trafią one do 70 placówek służby zdrowia i tam 27 grudnia rozpoczną się szczepienia. Pierwszą grupę zaszczepionych będą stanowić pracownicy służby zdrowia. "Jest 509 szpitali węzłowych gotowych do szczepień, ale w związku z tym, że przyjeżdża tak niewielka partia szczepionek, uznaliśmy, że tego pierwszego dnia będzie to siedemdziesiąt kilka placówek. Można by to szczepienie przeprowadzić w kilkunastu placówkach, natomiast chcieliśmy, żeby jak najwięcej szpitali przetrenowało tę procedurę szczepienia. Bo to jest całą procedura" - mówił Dworczyk.
Pytany, ile osób zostanie zaszczepionych w ciągu pierwszego miesiąca zaznaczył, że jeśli producent będzie się wywiązywał z deklaracji, na przełomie grudnia i stycznia powinno dojechać kolejne 300 tysięcy dawek i w kolejnym tygodniu znowu 300 tysięcy dawek. "Gotowość organizacyjna", gdyby były dostępne szczepionki -jak dodał - to około 3,5 mln szczepień miesięcznie.
Dworczyk przyznał też, że nie ma jednolitych opinii ekspertów "jaki procent zaszczepienia populacji zagwarantuje odporność". "W związku z tym trzeba przyjąć taką postawę - wszyscy skupiamy się w roku 2021 na wspólnej organizacji narodowego programu szczepień, to jest dla nas jedyna droga" - powiedział szef KPRM. (PAP) Piotr Śmiłowicz
Prof. Gut: problemem jest to, ile osób będzie się chciało zaszczepić
Problemem jest to, ile osób będzie się chciało zaszczepić przeciw COVID-19 – powiedział PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut. W jego ocenie na tę sprawę, dla ekspertów prostą i oczywistą, nakładają się niestety dezinformacja, biznes i polityka, a królować winny wiedza i nauka. Komisja Europejska w poniedziałek wydała zgodę na dopuszczenie do obrotu w Unii Europejskiej szczepionki przeciw COVID-19 firm Pfizer i BioNTech – poinformowała przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Szczepienia w UE mają rozpocząć się 27-29 grudnia.
To pierwsza szczepionka przeciw COVID-19 dopuszczona do obrotu w UE. Decyzja jest konsekwencją zaleceń Europejskiej Agencji Leków (EMA), która zdecydowała w poniedziałek o warunkowej autoryzacji szczepionki. Pytany o tę decyzję prof. Gut przyznał, że nie jest to pierwszy dzień, w którym mógłby stwierdzić, że wygaszenie epidemii jest bliżej niż dalej.
"Pierwszy taki dzień był wówczas, gdy ukazały się wstępne wyniki badań nad skutecznością tej szczepionki. One miały śmieszny kontekst, gdyż miały zostać ogłoszone przed wyborami w USA, a ostatecznie doszło do tego kilka dni po nich, ale jednoznacznie wskazywały, że ta szczepionka będzie skuteczna. Podobnie jest z kilkoma innymi preparatami" – wskazał prof. Gut.
Zdaniem wirusologa problemem w Polsce jest to, ile osób będzie się chciało zaszczepić przeciwko COVID-19. Prof. Gut uważa, że Polacy są narodem rozdartym. Jeżeli jedna strona mówi coś, to druga musi powiedzieć coś przeciwnego. Dlatego tak trudno o zgodę, nawet w kwestiach niezwykle prostych i oczywistych. Prof. Gut w rozmowie z PAP zwrócił także uwagę na trwający nieustannie proces dezinformacji.
"Dodatkowo leningradzkie trolle są zainteresowane tym, aby namieszać, bo wówczas się osłabi. Gdy człowiek poczyta to, co można znaleźć w sieci na temat szczepień, to włos na głowie staje. Szczepionka nie zmienia naszego DNA. Żeby tak było, musiałby siedzieć w niej Harry Potter, a nie siedzi. Łatwiej jednak czasami się przebić do świadomości z idiotyzmami niż z wiedzą naukową. W USA kiedyś zabrakło rodzaju amunicji przeciwko zombie, bo ludzie obejrzeli film. Tak to niestety działa, że społeczeństwem można łatwo manipulować" – podkreślił ekspert. Zdaniem prof. Guta Polska może otrzymać już do końca stycznia taką liczbę dawek szczepionki, która pozwoli na zaszczepienie kilku milionów ludzi. Oczywiście o ile firmy są logistycznie przygotowane i mają już zapakowane produkty do wysyłki. Zdaniem wirusologa realne jest zaszczepienie nawet 8 mln ludzi w około dwa miesiące, ale wszystko musiałoby być niezwykle sprawnie przeprowadzone.
Sprawa mutacji koronawirusa SARS-CoV-2 w Wielkiej Brytanii wzbudza w uznanym wirusologu spore rozbawienie. "Ta mutacja nie ma wielkiego znaczenia. Ich jest już kilkadziesiąt. Biologia wirusa się nie zmieniła, nie będzie on odporny na te szczepionki. Za dużo w reakcji na te doniesienia jest polityki, a za mało słuchania ekspertów. Każdy szanujący się wirusolog wie, że niewiele się zmieniło i nic szokującego w tym zakresie się nie stało" – powiedział prof. Gut. Dodał, że niestety na całą sytuację pandemiczną nakładają się dezinformacja, biznes i polityka, a królować powinny wiedza i nauka.
"Tej epidemii by w Europie nie było, gdyby nie polityka, a raczej jej pewien wymiar, czyli gospodarka oparta na turystyce. Z Wuhanu można było dotrzeć na Stary Kontynent bezpośrednio do Londynu, Paryża i Mediolanu. W dwóch pierwszych miastach wychwycono osoby zakażone, które przyleciały z Chin. We Włoszech był wówczas śnieg i władze zignorowały zagrożenie, żeby mogła się rozwijać turystyka, bo przecież ona tam jest niezwykle ważną częścią gospodarki. I tak wszystko się rozlało. Już we Włoszech była inna mutacji wirusa niż w Chinach. To naturalne, że ten wirus będzie się zmieniał. Dla nas teraz najważniejsza nie jest mutacja z Wielkiej Brytanii, lecz sprawne przeprowadzenie procesu szczepień. Te są konieczne, aby powstrzymać jak najszybciej epidemię" – ocenił ekspert. (PAP) Tomasz Więcławski twi/ joz/
Premier dla "GP": przyjęta przez rząd strategia ratowania gospodarki była i jest słuszna
Przyjęta przez rząd strategia ratowania gospodarki była i jest słuszna. Zorganizowaliśmy ją sami, z własnych, a nie unijnych pieniędzy, nie czekając na jakąś zewnętrzną pomoc, i to przynosi efekty - powiedział premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla "Gazety Polskiej". W rozmowie z "GP" premier był proszony o komentarz o danych o produkcji przemysłowej za listopad, która w porównaniu z listopadem 2019 roku wzrosła o ponad 5 proc. "Do ochrony gospodarki używamy wielu instrumentów. Podczas pandemii w sposób szczególny cierpią sektory usługowe i do nich kierujemy pomoc. Robiliśmy natomiast wszystko, by nie wyhamować produkcji przemysłowej. A jej wzrost, właśnie w szczycie pandemii i kryzysu, świadczy o sile polskiej gospodarki" - powiedział.
Dodał, że produkcja przemysłowa jest papierkiem lakmusowym procesów gospodarczych - jej poziom pokazuje, ile mamy w sobie potencjału do powrotu na ścieżkę silnego wzrostu gospodarczego. "I ten potencjał jest. Gdy pozbędziemy się praprzyczyny naszych kłopotów – czyli koronawirusa – będziemy w stanie dynamicznie odrabiać straty, a wręcz przechodzić do ofensywy. Poza tym te dane dowodzą, iż przyjęta przez nasz rząd strategia ratowania gospodarki była i jest słuszna. Zorganizowaliśmy ją sami, z własnych, a nie unijnych pieniędzy, nie czekając na jakąś zewnętrzną pomoc, i to przynosi efekty. One napawają optymizmem" - powiedział premier.
Morawiecki był także pytany o zaplanowany czteroprocentowy wzrost PKB w przyszłorocznym budżecie. Szef rządu zwrócił uwagę, że budżet planowano w trochę innej sytuacji epidemicznej, przed druga falą. "Mimo to uważam, że ciągle ten wariant optymistyczny jest realny. Wszystko zależy od szybkości zduszenia epidemii, a to wiąże się z naszą dyscypliną i akcją szczepionkową" - ocenił. Premier odniósł się również do kwestii kompromisu w sprawie unijnego budżetu i tzw. funduszu odbudowy. Wskazał, że z punktu widzenia polskiego rządu kluczowe jest zablokowanie możliwości uruchomienia mechanizmu oceny praworządności na podstawie politycznych kryteriów. Powiedział, że wytyczne Rady, przyjęte potem oficjalnie przez KE, "odchodzą od pierwotnie zaproponowanej arbitralności, dowolności interpretacyjnej".
"Swoją nieustępliwością i konsekwencją pokazaliśmy, iż twarde negocjacje i obrona interesu narodowego mają sens. Zapowiedź weta nie była bowiem blefem. Gdy ten komunikat dotarł do przywódców innych państw Wspólnoty, to rozpoczął się proces zbliżania stanowisk. Na braku porozumienia straciliby wszyscy, także Polska. Bez wątpienia zostałby okrojony fundusz spójności, nie powstałby fundusz odbudowy w takim kształcie jak obecnie i – co najgorsze – zaczęto by podejmować decyzje niezgodne z prawem i prowadzące do silnych podziałów w UE" - powiedział Morawiecki.(PAP) ozk/ dki/
Premier dla "GP": widać już światło w tunelu
Szczepienie jest patriotycznym obowiązkiem. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Nie da się przerwać łańcucha zakażeń, uruchomić gospodarki bez masowej akcji szczepień - powiedział premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla "Gazety Polskiej". W rozmowie z "GP" premier był pytany o powody kolejnych restrykcji wprowadzanych w związku z epidemią. Szef rządu wskazał, że jedną z przyczyn takiej decyzji jest konieczność przygotowania się do akcji szczepień i na trzecią falę epidemii, "która najpewniej nam – jak i wszystkim innym – bardzo realnie zagraża". Kolejnym powodem - jak wskazał premier - jest obniżająca się czujność dość licznych grup społecznych, niestosowanie się do zaleceń sanitarnych.
"Ewidentnym tego przykładem były wielotysięczne protesty, które niestety zostały zaakceptowane czy wręcz wsparte przez część polityków i mediów. Poszedł zatem jasny sygnał, że można łamać reżim sanitarny, lekceważyć zalecenia epidemiologów. A my w kluczowy czas walki z pandemią musimy wejść jak najbardziej zwarci i czujni. Styczeń i luty to miesiące wyjątkowej aktywności i ekspansji wirusów, wskazuje na to wielu ekspertów. Szczepienia na szeroką skalę rozpoczną się zapewne na przełomie stycznia i lutego. Jeśli do tego czasu wzrost epidemii nabierze niekorzystnego dla nas tempa, to będziemy mieli poważny problem" - powiedział.
Premier przypomniał, że druga fala pandemii w Polsce rozpoczynała się od kilkuset zakażeń dziennie i sięgnęła prawie 30 tys. "A dzisiaj nie startujemy z poziomu kilkuset, tylko około 10–12 tysięcy. Gdyby założyć, iż ta trzecia fala doprowadzi tylko do pięciokrotnego wzrostu, to mielibyśmy 50 tysięcy chorych każdego dnia. To by oznaczało wyczerpanie możliwości naszego systemu zdrowotnego, jego załamanie. Wtedy nasza czwarta linia obrony, szpitale rezerwowe, mogłaby nie wystarczyć. Wprowadzamy zatem ograniczenia nie po to, by kogoś pognębić czy dla naszego widzimisię, ale dlatego, by uchronić nas wszystkich przed tragedią" - powiedział. Zwrócił uwagę, że podobnie postępuje wiele innych krajów Europy. Premier był pytany, dlaczego Unia Europejska rozpocznie szczepienia kilka tygodni po takich krajach jak Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Kanada.
"Bardzo ubolewam nad tym, iż jesteśmy jako Unia Europejska w tej arcyważnej kwestii za innymi krajami. Każdy dzień bez szczepień to ludzkie tragedie, ale też ogromne straty dla gospodarki. Kilka dni temu rozmawiałem z szefową Komisji Europejskiej i poruszałem ten temat. Na Radzie Europejskiej mocno apelowałem o to, by nie czekać, lecz działać. Przyspieszyć proces rejestracji szczepionki, rozpocząć szczepienia. Każdy dzień jest na wagę złota, bo oznacza uratowane życia. Cieszę się, że mój głos został wysłuchany i wszystko wskazuje na to, iż uda się dopuścić pierwszą szczepionkę do użytku na terenie Wspólnoty szybciej – zacząć szczepienia jeszcze w tym roku" - powiedział.
Premier przypomniał, że szczepienia będą bezpłatne i nieobowiązkowe. "Nikt nikogo zmuszać do nich nie będzie. Ja mogę tylko apelować o odpowiedzialność. Bez szczepień nie zakończymy pandemii, nie powrócimy do normalnego życia, nie uchronimy tysięcy ludzi przed śmiercią i znacznie większej grupy przed ciężką chorobą i jej długofalowymi następstwami" - powiedział. Premier skomentował także pojawiające się w internecie krytyczne opinie o szczepionkach i związane z tym obawy wielu osób. Podkreślił, że trzeba zachować zdrowy rozsądek i przypomniał m.in., że "przed nami tą konkretną szczepionką zaszczepiły się setki tysięcy wolontariuszy, a także już teraz szczepią się obywatele innych państw".
"Widzimy, że szczepionka działa. A nie da się przerwać łańcucha zakażeń, uruchomić gospodarki bez masowej akcji szczepień. Proszę spojrzeć na tę sprawę także z innej strony. Odpowiedzmy sobie na pytanie, komu będzie sprzyjała zapaść gospodarcza Europy? Kto na niej odniesie korzyści? Na pewno nie my. Dziś trzymamy się nie najgorzej, walczymy o gospodarkę, ale tego nie da się robić w nieskończoność. Los gospodarczy Polski, nasza przyszłość, przyszłość następnych pokoleń jest uzależniona od tego, czy pokonamy koronawirusa czy nie. I jak szybko" - powiedział. Premier był pytany, jak rząd planuje pomóc branży turystycznej. Szef rządu powiedział, że polski pakiet pomocowy dla gospodarki należy do największych w całej Europie.
"Czy ktoś się tego spodziewał, że uda nam się uruchomić wsparcie na taką skalę? Przypominam, iż główny strateg gospodarczy Platformy, pan Janusz Lewandowski, podczas kryzysu sprzed 10 lat, nieporównywalnie mniejszego, chwalił się tym, iż byli głusi i odporni na wołania o pomoc ze strony przedsiębiorców i tej pomocy nie uruchamiali. My robimy naprawdę wszystko, co tylko w naszej mocy, by wspomóc biznes, właścicieli firm, uchronić miejsca pracy dla ludzi. Mamy przygotowane mechanizmy wsparcia, jesteśmy w blokach startowych, by je uruchomić, ale czekamy na akceptację ze strony Unii Europejskiej dla kluczowych rozwiązań. Tak to wygląda – te sprawy podlegają notyfikacji" - powiedział Morawiecki.
"Robimy wszystko, działamy i przekonujemy instytucje Unii Europejskiej, by działały szybciej. W tej sprawie, tak jak i w kwestii szczepień, każdy dzień zwłoki to straty" - podkreślił. Zapewnił, że ma pełną świadomość sytuacji, w jakiej znaleźli się pracownicy i pracodawcy. "Powiem zupełnie szczerze – serce mi krwawi, gdy musimy podejmować decyzje o kolejnych restrykcjach, ale wprowadzamy je, bo mamy pewność, że opieszałość będzie nas kosztować dużo, dużo więcej niż straty wynikające z tych obostrzeń" - ocenił. Premier pytany, kiedy zobaczymy światełko w tunelu, odpowiedział, że "światełko już widzimy" i są nim szczepienia. "Jeśli dostawy preparatów będą przebiegać według planu i ludzie masowo będą zgłaszać się do zaszczepienia, to w drugim kwartale przyszłego roku zaczniemy powoli wychodzić z epidemii. Będziemy wracać do normalności. A być może latem będziemy mogli się cieszyć niemal jej pełnią. Jesteśmy przygotowani na szybkie szczepienia, wszystko jest gotowe. Ale musi być też pozytywna odpowiedź ze strony społeczeństwa – przestrzeganie ograniczeń i szczepienie się" - powiedział.(PAP) ozk/ dki/
Obowiązkowa kwarantanna po przekroczeniu granicy zewnętrznej UE; zwolnione m.in. osoby zaszczepione
Zgodnie z nowym rządowym rozporządzeniem osoby, które przekroczą granicę zewnętrzną UE do 17 stycznia będą musiały odbyć obowiązkową 10-dniową kwarantannę. Z obowiązku wyłączone zostały m.in. osoby z wystawionym zaświadczeniem o wykonaniu szczepienia ochronnego przeciwko Covid-19. W poniedziałek wieczorem w Dzienniku Ustaw opublikowano rządowe rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii.
Zgodnie z dokumentem do dnia 17 stycznia wstrzymany zostaje pasażerski transport kolejowy wykonywany z przekroczeniem granicy kraju. Do tego samego dnia osoba przekraczające granicę w celu udania się do swojego miejsca zamieszkania lub pobytu na terytorium RP jest zobowiązana przekazać Straży Granicznej informację o adresie miejsca zamieszkania lub pobytu, w którym będzie odbywać obowiązkową kwarantannę. Powinna również przekazać swój numer telefonu. Osoba taka po przekroczeniu zewnętrznej granicy UE jest zobowiązana do odbycia obowiązkowej dziesięciodniowej kwarantanny - licząc od dnia następującego po przekroczeniu granicy.
Obowiązek odbycia kwarantanny dotyczy także osób przekraczających granicę statkiem powietrznym, transportem kolejowym, a także pojazdem publicznego transportu zbiorowego: przeznaczonym konstrukcyjnie do przewozu powyżej 9 osób łącznie z kierowcą; służącym do wykonywania międzynarodowego transportu drogowego, lub niezarobkowego międzynarodowego przewozu drogowego, lub międzynarodowego przewozu regulowanego lub kombinowanego; pojazdem przeznaczonym konstrukcyjnie powyżej 7 i nie więcej niż 9 osób łącznie z kierowcą w zarobkowym transporcie międzynarodowym osób.
Według nowych przepisów, przewoźnik powinien poinformować pasażerów o konieczności odbycia obowiązkowej kwarantanny, zaś osoba przekraczająca granicę powinna przed jej przekroczeniem przekazać przewoźnikowi informację o miejscu odbycia kwarantanny. Z kolei przewoźnik powinien niezwłocznie przekazać ją jednostce podległej ministrowi zdrowia w zakresie systemów informacyjnych ochrony zdrowia.
Kwarantanny nie muszą odbywać osoby przekraczające granicę w ramach wykonywania czynności zawodowych, w tym członkowie załóg statków powietrznych, rybacy i marynarze, w tym również ci, którzy udają się do portów innym środkiem transportu. Z kwarantanny zwolnione są również osoby wykonujące w Polsce lub państwie sąsiadującym prace związane z przygotowaniem lub realizacją inwestycji związanych z przesyłem paliw ciekłych, a także kierowcy wykonujący międzynarodowy transport drogowy lub międzynarodowy transport kombinowany powracający z zagranicy lub podróżujący tranzytem przez Polskę innymi środkami transportu niż pojazd, którym jest wykonywany transport drogowy, w celu odpoczynku oraz po odebraniu odpoczynku za granicą.
W katalogu osób zwolnionych z odbywania kwarantanny znaleźli się także m.in. członkowie obsad pociągów transportu towarowego, kierowcy drogowego transportu towarowego wykonujący taki transport pojazdami lub zespołami pojazdów o masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 t, a także kierowcy wykonujący przewóz osób w pojazdach przystosowanych do przewozu powyżej 7 i nie więcej niż 9 osób łącznie z kierowcą.
Kwarantanny nie muszą odbywać także członkowie misji dyplomatycznych, żołnierze, uczniowie pobierający naukę na terenie Polski oraz ich opiekunowie, studenci, a także zawodnicy biorący udział w międzynarodowych zawodach sportowych i medycy. Do katalogu osób zwolnionych z kwarantanny wprowadzono również osoby z wystawionym zaświadczeniem o wykonaniu szczepienia przeciwko Covid-19.
Kwarantanny nie muszą odbywać również osoby przekraczające granicę wewnętrzną w ramach wykonywania czynności zawodowych, służbowych lub zarobkowych w Polsce lub kraju sąsiadującym. Do dnia 17 stycznia, od poniedziałku do piątku w godz. 8-16 przemieszczanie się osób do 16. roku życia może się odbywać wyłącznie pod opieką rodzica, opiekuna prawnego lub innej osoby dorosłej, z wyłączeniem drogi do szkoły lub półkolonii. (PAP) Marcin Chomiuk mchom/ robs/
Niemcy: szef BioNTech: nasza szczepionka będzie skuteczna na nowy szczep koronawirusa
Szef BioNTech Ugur Sahin powiedział w poniedziałek w wywiadzie dla Bild TV, że jest przekonany, iż szczepionka opracowana przez jego firmę i Pfizera będzie skuteczna na nowy szczep koronawirusa, który pojawił się w Wielkiej Brytanii. Sahin dodał, że jego firma podejmie w najbliższych dniach badania nad zmutowaną wersją wirusa, ale podejdzie do tego "z dużą dozą spokoju".
Wcześniej w poniedziałek Europejska Agencja Leków (EMA) i Komisja Europejska wydały zgodę na dopuszczenie do obrotu w Unii Europejskiej szczepionki przeciw Covid-19 firm Pfizer i BioNTech.
EMA podała, że szczepionka przeciw Covid-19 firm BioNTech i Pfizer, która nosi nazwę Comirnaty, wykazała skuteczność na poziomie 95 proc. w badaniach klinicznych. Ekspertka Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Maria Van Kerkhove zapowiedziała, że więcej informacji na temat nowego szczepu koronawirusa powinno się pojawić w najbliższych dniach. Na razie nie ma dowodów na to, że powoduje on cięższy przebieg choroby - oświadczyła.
Ekspert WHO ds. sytuacji nadzwyczajnych Mike Ryan oznajmił, że trwają też badania, mające ustalić, czy nowy szczep wirusa reaguje na opracowane niedawno szczepionki, które - jak dodał - powinny uodparniać na dość szerokie spektrum odmian koronawirusa. (PAP) fit/ kib/ arch.
Badanie: choroba wywołana przez SARS-CoV-2 cięższa niż sezonowa grypa
Przebieg COVID-19, choroby wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2, jest cięższy niż grypy sezonowej – wynika z analizy danych dotyczących ponad 130 tys. hospitalizowanych pacjentów, którą publikuje pismo „Lancet Respiratory Medicine”. Naukowcy z Francuskiego Narodowego Instytutu Zdrowia i Badań Medycznych (INSERM) i innych placówek medycznych we Francji przeanalizowali dane pochodzące z bazy wszystkich pacjentów hospitalizowanych w państwowych lub prywatnych szpitalach we Francji (Programme de Medicalisation des Systemes d'Information – PMSI). Porównywano informacje dotyczące 89 530 pacjentów przyjętych do szpitala w powodu COVID-19 między 1 marca a 30 kwietnia 2020 r. z informacjami o 45 819 pacjentach, którzy trafili do szpitala z powodu grypy w szczycie sezonu zachorowań 2018/2019, tj. między 1 grudnia 2018 r. a 28 lutego 2019 r.
Jak zwracają uwagę autorzy pracy, liczba osób wymagających hospitalizacji z powodu COVID-19 była blisko dwukrotnie wyższa niż w przypadku grypy sezonowej. Ponadto okazało się, że odsetek zgonów był trzykrotnie wyższy wśród pacjentów z COVID-19 – 16,9 proc. wobec 5,8 proc. chorych na grypę. Większy odsetek chorych na COVID-19 miał ciężki przebieg infekcji wymagający pobytu na oddziale intensywnej terapii – 16,3 proc. wobec 10,8 proc. pacjentów z grypą. Średni czas pobytu na oddziale intensywnej terapii był niemal dwukrotnie dłuższy w przypadku chorych na COVID-19 niż na grypę – odpowiednio 15 i 8 dni.
O cięższym przebiegu COVID-19 świadczyć może również fakt, że chorzy z tą infekcją dwukrotnie częściej wymagali inwazyjnej wentylacji mechanicznej podczas pobytu w szpitalu w porównaniu z osobami chorymi na grypę – odpowiednio 9,7 proc. i 4 proc. Ponad jedna czwarta chorych na COVID-19 (27,2 proc.) doświadczyła ostrej niewydolności oddechowej (gdy płuca nie są w stanie dostarczyć organizmowi tyle tlenu, ile potrzebuje), podczas gdy w grupie chorych na grypę niewydolność oddechowa wystąpiła u mniej niż jednej piątej pacjentów (17,4 proc.).
W przypadku dzieci poniżej 18. roku życia znacznie mniejszy odsetek wymagał hospitalizacji z powodu COVID-19 niż z powodu grypy sezonowej – 1,4 proc. wobec 19,5 proc., jednak większy odsetek maluchów poniżej 5. roku życia musiał przebywać na oddziale intensywnej terapii – 2,3 proc. wobec 0,9 proc. Odsetek zgonów dzieci poniżej 5. roku życia był bardzo niski i podobny w obu grupach – 0,5 proc. wśród dzieci z COVID-19 oraz 0,2 proc. wśród dzieci z grypą. W grupie nastolatków w wieku 11-17 lat odsetek zgonów z powodu COVID-19 był 10 razy wyższy niż z powodu grypy (1,1 proc. wobec 0,1 proc.), jednak autorzy analizy zastrzegają, że ze względu na ogólnie niską liczbę zgonów trudno wyciągnąć w tym wypadku jednoznaczne wnioski
„Nasze badanie jest dotychczas największym porównującym te dwie choroby i potwierdza, że COVID-19 jest znacznie poważniejszy niż grypa. Fakt, że odsetek zgonów z powodu COVID-19 jest trzykrotnie wyższy niż z powodu grypy sezonowej jest szczególnie uderzający, jeśli weźmie się pod uwagę, że sezon grypowy 2018/2019 był najgorszy we Francji w ciągu ostatnich pięciu lat pod względem śmiertelności” - skomentowała kierująca badaniem prof. Catherine Quantin z INSERM.
Jak zastrzegają naukowcy, większa liczba hospitalizowanych z powodu COVID-19 niż z powodu grypy może mieć związek z istnieniem pewnej odporności na wirusa grypy w populacji - bądź z powodu wcześniejszych zachorowań, bądź z powodu szczepień. A ponieważ SARS-CoV-2 jest nowym wirusem trudno oczekiwać podobnej odporności populacyjnej. Ponadto, testowanie osób hospitalizowanych w kierunku grypy nie jest w niektórych szpitalach wykonywane tak sumiennie, jak testowanie w kierunku COVID-19. To również może mieć pewien wpływ na to, że liczba hospitalizowanych z powodu COVID-19 jest w najnowszej analizie niemal dwukrotnie wyższa niż z powodu grypy.
Nie mniej jednak, wyniki tego badania potwierdzają, jak istotne jest podejmowanie działań mających na celu prewencję szerzenia się obu chorób, podkreślają badacze. Zdaniem biorącego udział w badaniu dr. Pascale Tuberta-Bittera z INSERM wobec braku skutecznych metod zapobiegania ciężkiej postaci COVID-19 bardzo istotne jest przestrzeganie zasad profilaktyki oraz zastosowanie skutecznych szczepionek. (PAP) Joanna Morga jjj/ agt/
KE wydała zgodę na dopuszczenie do obrotu szczepionki firm Pfizer i BioNTech
Komisja Europejska w poniedziałek wydała zgodę na dopuszczenie do obrotu w Unii Europejskiej szczepionki przeciw Covid-19 firm Pfizer i BioNTech - poinformowała przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Szczepienia w UE mają rozpocząć się w dniach 27-29 grudnia. To pierwsza szczepionka na Covid-19 dopuszczona do obrotu w UE. Decyzja jest konsekwencją zaleceń Europejskiej Agencji Leków (EMA), która zdecydowała wcześniej w poniedziałek o warunkowej autoryzacji szczepionki Pfizer i BioNTech przeciw Covid-19.
„Dziś dodajemy ważny rozdział do historii europejskiego sukcesu. Zatwierdziliśmy pierwszą bezpieczną i skuteczną szczepionkę przeciwko Covid-19. Wkrótce pojawi się więcej szczepionek. Zatwierdzone dzisiaj dawki szczepionki będą dostępne dla wszystkich krajów UE jednocześnie na tych samych warunkach. Nadchodzące europejskie dni szczepień również będą wielkim momentem jedności. To dobry sposób na zakończenie tego trudnego roku” - powiedziała w Brukseli przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
BioNTech i Pfizer złożyły 1 grudnia formalny wniosek o warunkowe pozwolenie na dopuszczenie preparatu do obrotu. Szczepionka BioNTech/Pfizer jest oparta na technologii informacyjnego RNA (mRNA). Pozwala to komórkom wytwarzać nieszkodliwe fragmenty białek wirusowych, które organizm ludzki wykorzystuje do budowania odpowiedzi immunologicznej w celu zapobiegania lub zwalczania kolejnych, naturalnych infekcji.
Komisja, państwa członkowskie i spółka pracują obecnie nad dostarczeniem pierwszych dawek szczepionki 26 grudnia, tak aby szczepienia w UE mogły rozpocząć się w dniach 27-29 grudnia. Dostawy mają być kontynuowane w grudniu i cotygodniowo w kolejnych miesiącach. Dystrybucja 200 milionów dawek ma zostać zakończona do września 2021 r. Komisja i państwa członkowskie pracują nad "aktywowaniem" dodatkowych 100 milionów dawek szczepionki.
EMA podała, że szczepionka przeciw Covid-19 firm BioNTech i Pfizer, która nosi nazwę Comirnaty, wykazała skuteczność na poziomie 95 proc. w badaniach klinicznych. EMA zaleciła pozwolenie na dopuszczenie jej obrotu dla osób od 16. roku życia. Ma być podawana w formie dwóch zastrzyków w ramię, wykonanych w odstępie co najmniej 21 dni. Agencja podała, że badanie wykazało też skuteczność szczepionki na poziomie ok. 95 proc. u osób zagrożonych ciężkim przebiegiem Covid-19, w tym u osób z astmą, przewlekłą chorobą płuc, cukrzycą, wysokim ciśnieniem krwi i nadwagą.
Najczęstsze działania niepożądane związane z jej stosowaniem - jak poinformowali eksperci - były zwykle łagodne lub umiarkowane i ustępowały w ciągu kilku dni po szczepieniu. Obejmowały ból i obrzęk w miejscu zastrzyku, zmęczenie, ból głowy, bóle mięśni i stawów, dreszcze i gorączkę. "Możemy z pełnym przekonaniem zapewnić obywateli UE o bezpieczeństwie i skuteczności tej szczepionki oraz o tym, że spełnia ona niezbędne normy jakości. Jednak nasza praca na tym się nie kończy. Będziemy nadal gromadzić i analizować dane dotyczące bezpieczeństwa i skuteczności tej szczepionki, aby chronić osoby, które ją przyjmują w UE" - powiedziała na konferencji prasowej w poniedziałek szefowa EMA Emer Cooke. Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP) luo/ kib/
Wirusolog: doradzałbym ostrożność w ferowaniu wyroków w związku z nową odmianą koronawirusa
Doradzałbym ostrożność w ferowaniu wyroków w związku z nowym wariantem koronawirusa. Na razie niewiele wiadomo na jego temat, ale jego pojawienie się jest ważnym sygnałem dla naukowców, że należy bacznie przyglądać się sytuacji – mówi prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Nowa odmiana koronawirusa z wysp brytyjskich jest też w innych krajach Europy. O wykryciu tego wariantu w swoim kraju media poinformowały m.in. we Włoszech.
"Jeśli ten nowy wariant jest już od jakiegoś czasu w Wielkiej Brytanii i rzeczywiście łatwiej się rozprzestrzenia, to na pewno jest już w całej Europie" – skomentował prof. Krzysztof Pyrć. Naukowiec zaznaczył, że na razie jest zbyt mało danych na temat nowej odmiany. "Na razie niewiele wiadomo na jego temat, ale jego pojawienie się jest ważnym sygnałem dla naukowców, że należy bacznie przyglądać się sytuacji. Teraz należy zweryfikować, czy obserwowane zmiany w genomie wirusa faktycznie wpływają na zdolność jego rozprzestrzeniania się lub jego przystosowanie do organizmu człowieka. Może być tak, że nowy wariant nie okaże się być mniejszym ani większym zagrożeniem" – zwrócił uwagę prof. Pyrć, zalecając ostrożność w ferowaniu stanowczych wyroków w związku z nową odmianą.
Zapytany o to, skąd wzięła się nowa odmiana, odpowiedział, że wirusy i organizmy zmieniają się w czasie. "Większość tych zmian nie ma dla nas znaczenia, natomiast raz na jakiś czas pojawia się taka, która powoduje, że wirus lepiej się przenosi między ludźmi albo że potencjalnie może powodować cięższą albo łagodniejszą postać choroby" – powiedział naukowiec z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ.
Przywołał także jedną z hipotez, że obserwowany wariant wirusa rozwinął się u pacjenta z osłabionym układem odpornościowym. U pacjentów z immunosupresją zakażenie nie jest szybko zwalczane przez organizm, ale może utrzymywać się przez długi okres czasu. Wtedy obserwujemy dosyć szybkie zmiany w genomie wirusa, które wynikają z dostosowania się patogenu do organizmu gospodarza oraz z pojawiania się dodatkowych czynników takich jak leki przeciwwirusowe. Może to tłumaczyć skumulowaną, dużą liczbę zmian w obrębie genomu nowego wariantu.
Zgodnie z informacjami włoskiego resortu zdrowia pierwsze doniesienia wskazują, że nowa odmiana "nie powoduje większych szkód", ale możliwe, że szybciej się rozprzestrzenia. Resort zwrócił też uwagę, że szczepionki działają tak samo, ale "potrzebne są pełniejsze informacje".(PAP) Beata Kołodziej bko/ joz/
Kantar: Polacy częściej obawiają się szczepionki na koronawirusa, niż zarażenia tym wirusem
Polacy częściej obawiają się szczepionki przeciwko koronawirusowi, niż zarażenia się tym wirusem - wynika z grudniowego sondażu Kantar. Blisko jedna trzecia ankietowanych ufa działaniom rządu w kwestii zastosowania szczepionek przeciwko koronawirusowi. W poniedziałek Kantar udostępnił PAP raport "Stosunek Polaków do szczepień przeciw koronawirusowi".
47 proc. ankietowanych skłania się do twierdzenia, że bardziej boją się powikłań po szczepieniu, podczas gdy 26 proc. Polaków bardziej obawia się samej choroby. 27 proc. badanych nie potrafiło określić, czy bardziej boją się choroby, czy też szczepienia.
Z badania wynika również, że zarażenia się koronawirusem częściej obawiają się m.in. kobiety, osoby najmłodsze (15-19 lat) oraz najstarsze (50 lat i więcej). W ankiecie zapytano Polaków również o zaufanie do rządu w kwestii zastosowania szczepionek przeciwko koronawirusowi. Niecała jedna trzecia Polaków (30 proc.) ufa polskiemu rządowi w tej kwestii. Jedynie 3 proc. badanych zdecydowanie ufa decyzjom rządu, natomiast 27 proc. jest skłonna im zaufać. Ponad połowa respondentów (55 proc.) nie aprobuje tego pomysłu i nie jest w stanie zaufać rządzącym. Z sondażu wynika, że co piąty Polak zdecydowanie nie ufa rządowi, natomiast jedna trzecia skłania się ku odpowiedzi negatywnej.
Największym zaufaniem, że decyzje rządu w kwestii szczepionek odnotowano wśród osób najstarszych, z wykształceniem podstawowym i zawodowym oraz wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Brak zaufania wyrażały przede wszystkim osoby do 50-tego roku życia, osoby z wykształceniem wyższym oraz wyborcy Koalicji Obywatelskiej i Ruchu Polska 2050. Badanie wykonano w dniach 4-9 grudnia na reprezentatywnej próbie 1015 mieszkańców Polski w wieku 18 i więcej lat, techniką wywiadów bezpośrednich wspomaganych komputerowo (CAPI).(PAP) Szymon Zdziebłowski szz/ mhr/
KPRM zachęca do świątecznych spotkań z rodziną przez telefon lub internet
Do spotkań z rodziną w święta Bożego Narodzenia przez telefon lub internet zachęca KPRM w opublikowanym w poniedziałek spocie. O spędzenie świąt w ograniczonym gronie zaapelował także premier Mateusz Morawiecki na Facebooku. KPRM opublikowała w poniedziałek spot, w którym zachęca do spotkań z rodziną w święta Bożego Narodzenia przez telefon lub internet. "Atmosferę Świąt tworzy rodzinna bliskość. Pokażmy, że dla miłości i tradycji odległość nie ma znaczenia. Na Święta zostań w domu" - podkreślono w spocie.
W komunikacie przesłanym PAP, Kancelaria zaznaczyła, że w tym wyjątkowym czasie można okazać bliskim jak najwięcej uczucia i uwagi, zostając w domu, i zamiast jechać do rodziców i dziadków, spotkać się z nimi przez internet". "Nie narażaj ich i siebie na niebezpieczeństwo. Nie narażaj ich na COVID-19" - zaapelowała KPRM.
W komunikacie podkreślono, że do spotkań z rodziną i przyjaciółmi można znaleźć w sieci bezpłatne, bezpieczne i łatwe w obsłudze komunikatory. "Większość z nich – oprócz rozmów głosowych – oferuje też możliwość zobaczenia się z bliskimi niemal twarzą w twarz. Takie wirtualne spotkanie nie odda do końca wyjątkowej magii świątecznego stołu. Jednak pozwoli (...) na namiastkę wigilijnego spotkania. I co najważniejsze – zapewni bezpieczeństwo" - przekazała KPRM. O spędzenie świąt Bożego Narodzenia w ograniczonym gronie zaapelował także premier Mateusz Morawiecki na Facebooku.
"Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia to najlepsza okazja, żebyśmy w wyjątkowo prosty sposób zatroszczyli się o zdrowie naszych rodzin, babć i dziadków. Pokażmy siłę naszej odpowiedzialności. Zostańmy w domu w ograniczonym gronie. To najlepszy prezent, jaki możemy dać wszystkim wokół!" - napisał premier na swoim Facebookowym profilu. KPRM przypomniała, że "najskuteczniejszą bronią w walce z koronawirusem jest nasze odpowiedzialne zachowanie i przestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa". Wskazała na: zachowanie dystansu społecznego - 1,5 m odległości od innych osób, mycie i dezynfekcję rąk, a także czyszczenie i dezynfekcję powierzchni oraz przedmiotów, zasłanianie nosa i ust w przestrzeni publicznej, korzystanie z aplikacji STOP COVID ProteGO Safe oraz dbanie o częste wietrzenie pomieszczeń.
KPRM zachęca do odwiedzenia strony internetowej: gov.pl/koronawirus, aby dowiedzieć się, jak zadbać o siebie i innych.(PAP) ipa/ mhr/
Piontkowski: dyrektorzy szkół postulują, by najpierw do szkół wrócili najmłodsi uczniowie
Dyrektorzy szkół postulują, by w pierwszej kolejności do szkół mogli wrócić uczniowie klas I-III - powiedział w poniedziałek w Białymstoku wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski. Dodał, że najwcześniej decyzje powinny zapaść na początku nowego roku. Piontkowski odbył w Kuratorium Oświaty w Białymstoku wideokonferencję z dyrektorami szkół z regionu, gdzie omawiane były m.in. - jak mówił na konferencji prasowej - "zmiany w regułach dotyczących funkcjonowania szkół po 17 stycznia". Dodał, że uwagi dyrektorów pokrywają się z tym, jak ministerstwo widzi powrót uczniów do nauki stacjonarnej.
"Przytłaczająca większość z nich (dyrektorów - PAP) uważa, że w pierwszej kolejności powinny wracać dzieci najmłodsze. Podobnie jak my, też widzimy niedostatki nauczania na odległość, wiemy, że te dzieci najmłodsze mają problem z samodzielną obsługą komputera, programów komputerowych służących do komunikacji, ale i także bierzemy pod uwagę konieczność opieki nad tymi dziećmi przez rodziców" - powiedział Piontkowski.
Mówił, że dyrektorzy wskazywali też, że jeśli będzie możliwość, warto, aby do szkół wrócili uczniowie klas ósmych i maturalnych. Natomiast dyrektorzy szkół zawodowych - wskazał wiceminister - postulują, by w pierwszej kolejności w tych szkołach przywrócić zajęcia praktyczne.
Piontkowksi powiedział, że decyzje o powrocie do nauki stacjonarnej będą zależały od sytuacji epidemicznej w kraju. Dodał, że ministerstwo ma przygotowane różne wariant w zależności jak duży będzie przyrost zachorowań. Pytany, kiedy rodzice i uczniowie dowiedzą się czy klasy I-III wracają do szkół po feriach, powiedział, że "najwcześniej będzie to początek przyszłego roku, kiedy zobaczymy jak dział narodowa kwarantanna, pierwsze dni obostrzeń, czy święta, nowy rok nie przyniosły jakiejś nowej fali zachorowań. "Jeśli okaże się, że te obostrzenia przyniosły pewne efekty i zacznie spadać liczba zachorowań, wydaje mi się, że wtedy uczniowie klas I-III, co najmniej, będą mogli wrócić do zajęć" - mówił Piontkowksi. Dodał, że przygotowywane są nowe wytyczne o organizacji zajęć w szkole, aby było bezpiecznie.
Wśród pytań dyrektorów na spotkaniu - jak relacjonował wiceminister - pojawiły się m.in. te dotyczące badań przesiewowych, które planowane są w okresie ferii. Z informacji przekazanych przez dyrektorów - jak powiedział Piontkowski - wynika, że zdecydowana większość nauczycieli chce wziąć w takich badaniach udział. "Jak rozumiemy, to przełoży się potem na podobny stosunek do szczepień" - powiedział wiceminister.
Pytany o obawy dyrektorów i nauczycieli związane z powrotem do nauki stacjonarnej, Piontkowski wskazał właśnie badania przesiewowe i szczepienia. "Nauczyciele generalnie dziś twierdzą, że ten szeroki powrót do szkół będzie możliwy wtedy, kiedy będą możliwe szczepienia. I my się z tym zgadzamy. To dlatego w dużej mierze uzależniamy powrót uczniów do szkół, kiedy nauczyciele będą już zaszczepieni" - powiedział wiceminister. Wyraził nadzieję, że szczepienia odbędą się w ciągu dwóch-trzech miesięcy, a szkoły do stacjonarnej nauki będą mogły wrócić wiosną.
Piontkowksi pytany był też o małe zainteresowanie szkół organizacją zajęć dla uczniów w czasie ferii. Powiedział, że szkoła nie ma obowiązku organizacji półkolonii, a jest to możliwość. Dodał, że taką samą możliwość mają m.in. domy kultury czy organizacje pozarządowe. Przyznał, że zainteresowanie organizacją takich zajęć jest mniejsze, ale ministerstwo chce, by były one organizowane, bo - jak podkreślił Piontkowski - "dzieci potrzebują także kontaktu z rówieśnikami".(PAP) Sylwia Wieczeryńska swi/ mhr/
Koronawirus stale mutuje i istnieje wiele jego wariantów
SARS-CoV-2 stale mutuje i istnieje wiele jego wariantów. Do lipca stwierdzono występowanie co najmniej 12 tys. „mutantów”, choć mogą ich być nawet dziesiątki tysięcy, różniące się od siebie tylko jedną mutacją. Większość mutacji nie ma istotnego znaczenia; wiele jest rzadkich, niektóre szybko "wymierają".
O wykryciu ponad 12,7 tys. mutacji koronawirusa grupa badaczy z Wielkiej Brytanii i Francji informowała jeszcze w listopadzie. Żadna z nich jednak nie wskazuje na to, że wirus ulega niepokojącym zmianom - pisali wówczas w „Nature Communications”. Poinformowali także, że nie ma zagrożenia, iż szczepionki przeciwko COVID-19 okażą się nieskuteczne z powodu modyfikacji koronawirusów SARS-CoV-2. Wskazywały na to badania tych patogenów, pobranych do końca lipca 2020 r. od 46,7 tys. osób w 99 krajach świata.
Wariant VUI-202012/01, który obecnie wzbudza obecnie obawy ekspertów, został po raz pierwszy zsekwencjonowany w Wielkiej Brytanii pod koniec września. O tym, że w południowo-wschodniej Anglii zidentyfikowano nowy wariant koronawirusa związany z szybszym rozprzestrzenianiem się, brytyjski minister zdrowia Matt Hancock zawiadomił brytyjski parlament 14 grudnia. Nagłówki gazet w rodzaju „super-covid” i „mutant covid” wywołały powszechny niepokój. Wiele osób zarzuciło ministrowi podejmowanie pochopnych działań - przypomina BBC.
Cytowany przez "New Scientist" Nick Loman z University of Birmingham w Wielkiej Brytanii, który pracuje w zespole monitorującym i sekwencjonującym nowe warianty wyjaśnia, ten wariant ma 17 mutacji, które mogą wpływać na kształt wirusa, w tym białka kolców (spike).
Według danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) mutacje te to między innymi delecja 69-70, delecja 144, N501Y, A570D, D614G, P681H, T716I, S982A, D1118H, a także mutacje w innych regionach genomu. Wiele z tych mutacji wykryto wcześniej w innych wirusach; niezwykłe jest to, że w tym wypadku występują jednocześnie.
Ten konkretny wariant wyróżnia jego zdolność do szybkiego rozprzestrzeniania się. Do 13 grudnia zidentyfikowano 1100 przypadków zakażenia, głównie w południowej i wschodniej Anglii. A musi ich być więcej, skoro tylko niewielka część próbek wirusów została zsekwencjonowana. Dowolne dwa koronawirusy SARS-CoV-2 z dowolnego miejsca na świecie zwykle różnią się mniej niż 30 mutacjami i są uważane za należące do tego samego szczepu. Badacze mówią natomiast o różnych rodowodach.
Nie wiadomo, czy szybsze rozprzestrzenianie się wirusa wynika z obecności konkretnych mutacji - niektóre linie koronawirusa rozprzestrzeniają się bardziej niż inne przez przypadek - jakby miały “więcej szczęścia”. Dopiero dalsze monitorowanie w połączeniu z badaniami laboratoryjnymi dotyczącymi wpływu poszczególnych mutacji pozwoli ocenić, czy niepokojący wariant jest rzeczywiście bardziej zakaźny, niż inne. Podjęte obecnie środki ostrożności mogą okazać się przesadne, ale ich brak mógłby mieć nieodwracalne skutki - zaznacza "New Scientist". Jak dotąd nie wykazano jednak ponad wszelką wątpliwość, aby jakaś mutacja czyniła jakąkolwiek linię SARS-CoV-2 bardziej zdolną do przenoszenia lub bardziej niebezpieczną.
Zdaniem ekspertów nawet jeśli zmiany w genomie tego wariantu SARS-CoV-2 rzeczywiście zwiększyły jego zakaźność, dużo większe znaczenie mają ludzkie zachowania – noszenie maseczek i zachowanie dystansu. Większa liczba zakażonych mogłaby doprowadzić do przeciążenia szpitali. Nie wiadomo, czy przebieg choroby jest w przypadku nowego wariantu cięższy. Aby się tego dowiedzieć, trzeba będzie zidentyfikować wiele osób, które zachorowały po zakażeniu tym konkretnym wariantem - i monitorować je przez co najmniej miesiąc. Jednak zwykle mutacje, które powodują, że wirusy są bardziej zakaźne, niekoniecznie czynią je bardziej niebezpiecznymi.
Nie można wykluczyć, że mutacje pozwalają wirusowi uniknąć reakcji immunologicznej wywołanej przez szczepionki - ale wciąż nie ma na to dowodów. Na szczęście dwie najskuteczniejsze jak dotąd szczepionki można w razie potrzeby bardzo łatwo zmodyfikować. ECDC wezwało władze i laboratoria zdrowia publicznego do analizowania i sekwencjonowania izolatów wirusa oraz identyfikowanie przypadków nowego wariantu. Osoby z epidemiologicznym powiązaniem z przypadkami z nowym wariantem lub historią podróży do obszarów, o których wiadomo, że są dotknięte tym problemem należy natychmiast przetestować, odizolować i śledzić ich kontakty, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się nowego wariantu.
Przypadki zakażenia nowym wariantem SARS-CoV-2 lub innymi nowymi wariantami SARS-CoV-2 kraje powinny zgłosić za pośrednictwem systemu wczesnego ostrzegania i reagowania Unii Europejskiej. Wcześniej w rozmowie z PAP prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego zaznaczał, że w porównaniu z wirusem grypy tempo zmian kodu genetycznego SARS-CoV-2 jest stosunkowo niewielkie. Zastrzegł zarazem, że kiedy powstaną leki na koronawirusa, trzeba je będzie stosować z rozwagą, bo pojawiać się będą warianty oporne na działanie leku.
Nowy szczep wirusa "nie jest poza kontrolą" - zapewnił obecnie ekspert WHO ds. sytuacji nadzwyczajnych Mike Ryan. Oznajmił on również, iż trwają badania, mające ustalić, czy nowy szczep wirusa reaguje na opracowane niedawno szczepionki, które - jak dodał - powinny uodparniać na dość szerokie spektrum odmian koronawirusa. (PAP) Paweł Wernicki
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |