Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
COViD-19. Najnowsze doniesienia rządowe i naukowe
Szczepienia przeciwko COViD-19 - ten temat dominuje w doniesieniach Polskiej Agencji Prasowej. Podobnie jak wczoraj, w jednym miejscu skupiliśmy informacje ze specjalnego serwisu PAP, w tym wywiad z prezesem Pfizera.
Ekspert: mamy szanse uniknąć wzrostu zakażeń, jeśli restrykcje zostaną zachowane
Mamy szanse uniknąć wzrostu zakażeń, jeśli restrykcje zostaną zachowane i rytm szczepień jakoś zaskoczy. Ta obecna równowaga jest krucha, ale udało się ją uzyskać - ocenia dr hab. Jarosław Drobnik, epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Zdaniem eksperta kluczowe będzie, jak się wszyscy zachowamy w święta oraz w Sylwestra, czy będziemy odpowiedzialni i gotowi przestrzegać ogłoszonych restrykcji.
"Wiadomo, że trzeba się liczyć z jakimś wzrostem zakażeń, bo nie wszyscy dostosują się do ogłoszonych restrykcji. Jednak fakt, że większość osób spędzi święta w węższym gronie, a potem dzieci jeszcze pozostaną na feriach, może sprawić, iż drugą połowę stycznia i początek lutego będziemy mieli spokojniejszą. I nie powinno być wzrostu zachorowań, o ile nie wydarzy się coś nadzwyczajnego” - powiedział dr Drobnik.
Ekspert ocenił, że udało nam się w Polsce uzyskać i utrzymać „kruchą równowagę w liczbę zakażeń". "Mamy szanse uniknąć wzrostu zakażań, jeśli restrykcje zostaną zachowane i rytm szczepień jakoś zaskoczy" - powiedział dr Drobnik. Pytany o ewentualne zagrożenie, wynikające z odkrycia w Wlk. Brytanii nowego szczepu koronawirusa, który ma być bardziej zakaźny, ekspert podkreślił, że nie ma jeszcze na ten temat "twardych danych".
"To może być dla nas sygnał alarmowy, ale w takich kategoriach, byśmy nadal odpowiednio reagowali i się zachowywali, trzymali dystans społeczny, używali maseczek i unikali zbiorowisk. Mówi się, że ten nowy wirus ma o 70 procent większą moc zakażania, ale twardych danych na to nie ma. Stwierdzono większą liczbę zachorowań w określonych środowiskach. Jednak ta mutacja wirusa jest już od września, więc gdyby miał taką potężną moc dominowałby już na Wyspach Brytyjskich i w całej Europie" - powiedział dr Drobnik.
Ocenił, że ten zauważalny wzrost nastąpił z powodu mobilności ludzi, którzy będąc zmęczonymi restrykcjami korzystali z różnych możliwości m.in. rekreacji, wypoczynku, wychodzenia do sklepów, co zwiększyło liczbę interakcji międzyludzkich. "Ja nie kontestując tych opinii, że ta nowa mutacja może być bardziej zakaźna, uważam, że nie wpłynie ona w sposób jakiś dramatyczny na naszą sytuację. Broń przeciwko tej chorobie cały czas jest taka sama: maseczka, dystans, mycie rak, unikanie niepotrzebnych kontaktów, unikanie miejsc, w których gromadzi się większa liczba osób. Tu się nic nie zmienia" - powiedział dr Drobnik.
Ekspert przypomniał, że po wiosennym okresie pandemii również panowała opinia, że kolejna mutacja koronawirusa jest bardziej zakaźna. "Jednak ona się rozprzestrzeniła z powodu naszych zachowań, a nie większej mocy w zakażaniu" - podsumował dr Drobnik.(PAP) Roman Skiba
Prezes zarządu Pfizer Polska: zamierzam zaszczepić siebie i swoich bliskich
Nie szczepionki powinniśmy się bać, bo jej skuteczność jest wysoka, a bezpieczeństwo potwierdzone, ale wirusa SARS-CoV-2 i jego groźnych dla zdrowia i życia powikłań - powiedziała PAP prezes zarządu Pfizer Polska Dorota Hryniewiecka–Firlej. Zapowiedziała, że zamierza zaszczepić siebie i swoich bliskich. Pfizer i BioNTech - jak zadeklarowała - mogą dostarczyć na całym świecie do 50 milionów dawek w 2020 roku i do 1,3 miliarda dawek w 2021 r. Wszystkie państwa członkowskie UE otrzymają pierwsze dawki szczepionki COMIRNATY 26 grudnia br.
Szczepionka jest przeznaczona dla osób w wieku 16 lat i starszych. Hryniewiecka–Firlej informuje w wywiadzie dla PAP, że firma współpracuje z agencjami rejestracyjnymi przy opracowywaniu planu oceny bezpieczeństwa i skuteczności potencjalnej szczepionki w populacji pediatrycznej.
Szczepionka przeciw COVID-19 ma być dostępna w fiolkach wielodawkowych. Jedna fiolka, jak wyjaśnia prezes zarządu Pfizer Polska, wystarczy na co najmniej pięć dawek. Informuje jednocześnie, że nie wolno łączyć preparatów z różnych fiolek. Hryniewiecka–Firlej wskazała, że szczepienia w warunkach pandemii będą przeprowadzane szybko. Specjalne transportery utrzymają pożądaną niską temperaturę przez 10 dni bez otwierania, co umożliwi przetransportowanie szczepionki do dowolnego miejsca na świecie.
PAP: Europejska Agencja Leków udzieliła pozytywnej rekomendacji szczepionce Pfizera…
D.H.F.: Szczepionka zapobiegająca zachorowaniu na COVID-19 będzie w Unii Europejskich funkcjonowała pod nazwą handlową COMIRNATY. Ta nazwa to połączenie terminów COVID-19 i mRNA oraz angielskich słów community (wspólnota) i immunity (odporność). W ten sposób podkreśla się dopuszczenie do obrotu pierwszej szczepionki opartej na informacyjnym RNA (mRNA) oraz ogromne znaczenie współpracy o charakterze globalnym. Miałam wyjątkową okazję uczestniczyć w spotkaniu z doktorem Ugurem Sahinem, szefem firmy BioNTech, który stoi za sukcesem szczepionki przeciw COVID-19. Powiedział z ogromną pokorą i radością, że pracował nad mechanizmem mRNA około 20 lat i że zawsze marzył o tym, aby ten mechanizm znalazł swoje zastosowanie w ratowaniu zdrowia i życia ludzi.
PAP: Kiedy możemy się spodziewać szczepionki w Polsce?
D.H.F.: Po wydaniu warunkowego pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, firmy Pfizer i BioNTech rozpoczną natychmiastową dystrybucję pierwszych dawek szczepionki w całej UE, zgodnie z planem dystrybucji Komisji Europejskiej. Wszystkie państwa członkowskie otrzymają pierwsze dawki 26 grudnia.
PAP: Co gwarantuje bezpieczeństwo oferowanej przez Państwa szczepionki? Jakie zrealizowano badania, jakie dały wyniki?
D.H.F.: Jesteśmy przekonani o sile danych potwierdzających skuteczność naszej szczepionki na poziomie 95 proc. i jej ogólnie dobrą tolerancję, przy braku zastrzeżeń dotyczących bezpieczeństwa ze strony komitetu monitorującego dane.
PAP: Co dzisiaj wiemy o technologii mRNA, która została wykorzystana przy wytwarzaniu szczepionki?
D.H.F.: Technologia mRNA to znane i dyskutowane w środowiskach naukowych rozwiązanie od prawie 20 lat. Szczepionki wykorzystujące technologię mRNA to prawdziwa rewolucja w wakcynologii, a dla mnie to kolejny dowód na wielkość ludzkiego umysłu popartego edukacją i cierpliwością.
PAP: Wiele osób w Polsce deklaruje, że się zaszczepi, jednak pozostaje spora grupa osób, które zastanawiają się nad przyjęciem szczepionki. Jak by pani przekonała te osoby do zaszczepienia się?
D.H.F.: Obawy są zrozumiałe, zawsze bowiem obawiamy się tego, co nowe i nieznane. To jednak nie szczepionki powinniśmy się bać, a wirusa SARS-CoV-2 i jego groźnych dla zdrowia i życia powikłań. Szczepienia są jednym z największych przełomów medycyny, dzięki którym zapomnieliśmy o istnieniu wielu chorób. Nie inaczej jest także z szczepionką przeciw COVID-19; to kolejne osiągnięcie naukowców, dzięki któremu, mam nadzieję, za jakiś czas również zapomnimy o wirusie SARS-CoV-2. Jednak, aby tak się stało, musimy przekonać miliony osób w Polsce, aby się zaszczepiły i w tym celu potrzebujemy działań edukacyjnych o prawdziwie masowym charakterze i dostarczania rzetelnych informacji na ten temat.
PAP: Kto powinien otrzymać szczepionkę jako pierwszy?
D.H.F.: Najbardziej potrzebujący, czyli osoby z grup największego ryzyka zakażenia wirusem i ryzyka groźnych powikłań. W pełni popieram potrzebę priorytetowego traktowania pracowników służby zdrowia będących na pierwszej linii frontu walki z pandemią oraz grup szczególnie narażonych, czyli osób z obniżoną odpornością i osób przebywających w domach opieki. Przydział dawek dla odpowiednich grup społecznych w danym kraju jest oczywiście decyzją władz lokalnych w oparciu o odpowiednie wytyczne organów służby zdrowia, a my jako firma współpracujemy z rządami, aby wspierać potrzeby w zakresie zdrowia publicznego.
PAP: Czy pani już się zaszczepiła?
D.H.F.: Zaszczepię się, gdy szczepionka będzie dostępna dla osób w mojej grupie wiekowej. Zaszczepię również całą moją rodzinę, ponieważ wierzę, że tylko osiągnięcie odpowiedniego poziomu odporności populacyjnej pozwoli na zahamowanie rozwoju pandemii. Mam nadzieję w jak najszybszym czasie móc znowu wrócić do spotkań w domowym zaciszu z przyjaciółmi i wielogodzinnych rozmów na każdy temat. Bardzo mi tego brakuje.
PAP: Kiedy szczepionka może być dostępna dla każdego zainteresowanego?
D.H.F.: To jest decyzja, która leży w gestii władz lokalnych, rządu oraz Ministerstwa Zdrowia. Sieć produkcyjna firm Pfizer i BioNTech może dostarczyć na całym świecie do 50 milionów dawek szczepionek w 2020 roku i do 1,3 miliarda dawek do końca 2021 roku (zależnie od możliwości produkcyjnych, zgód agencji rejestracyjnych i pozwoleń na dopuszczenie do obrotu). Natomiast alokacja dawek w danym kraju jest decyzją lokalnych rządów podejmowaną na podstawie odpowiednich wytycznych organów ds. zdrowia. Jesteśmy zaangażowani we współpracę z rządami w celu wsparcia lokalnych potrzeb w zakresie zdrowia publicznego w danym kraju.
PAP: Kto może być szczepiony państwa produktem? Czy tylko dorośli, osoby powyżej 12 lat, co z dziećmi? Czy produkt może być podawany ozdrowieńcom?
D.H.F.: Pracujemy nad możliwym planem badań pediatrycznych przy aktywnej współpracy agencji rejestracyjnych. Nie wszystkie dzieci zakażone SARS-CoV-2 przechodzą chorobę bezobjawowo. Dzieci mogą także odgrywać ważną rolę w rozprzestrzenianiu SARS-CoV-2 w społeczeństwie. Dlatego współpracujemy z agencjami rejestracyjnymi przy opracowywaniu planu oceny bezpieczeństwa i skuteczności naszej potencjalnej szczepionki w populacji pediatrycznej.
PAP: W jakich odstępach podawane są dwie dawki, kiedy uzyskuje się odporność? Co, jeśli terminy między iniekcjami nie zostaną dotrzymane?
D.H.F.: Szczepienie polega na przyjęciu dwóch dawek w odstępie trzech tygodni. W badaniach klinicznych odnotowano bardzo wysoki poziom przestrzegania zaleceń, 97 proc. uczestników zgłosiło się w celu otrzymania drugiej dawki. Wierzymy, że dzięki edukacji na temat konieczności przyjęcia dwóch dawek szczepionki, także wśród szerokiego społeczeństwa uda nam się zapewnić podobnie wysoki poziom przestrzegania tych zaleceń.
PAP: W przestrzeni publicznej pojawiają się opinie o lęku przed niepożądanymi odczynami poszczepiennymi. Jakie są dane na ten temat u osób, które przyjęły już szczepienie?
D.H.F.: Jedynymi zdarzeniami niepożądanymi stopnia trzeciego (ciężkimi), o których aktywnie zbierano informacje, z częstością większą lub równą 2 proc. po pierwszej lub drugiej dawce było zmęczenie (3,8 proc.) i ból głowy (2,0 proc.) występujące po drugiej dawce. Zgodnie z udostępnionymi przez nas wynikami, starsze osoby dorosłe miały tendencję do zgłaszania mniejszej liczby zdarzeń niepożądanych i miały one łagodniejszy charakter. Jak dotąd komitet monitorujący dane nie zgłosił żadnych zastrzeżeń dotyczących bezpieczeństwa szczepionki.
PAP: Jak szczepionki trafią do Polski, jaka jest droga transportu i jego wymogi, jakie zalecenia dotyczące przechowywania i pakowania?
D.H.F.: Pfizer ma ogromne doświadczenie i wiedzę specjalistyczną w zakresie transportu w łańcuchu chłodniczym i posiada sprawdzoną infrastrukturę do dostarczania szczepionek na cały świat, obejmującą centra dystrybucji, w których szczepionka może być przechowywana do daty przydatności. Sieć dystrybucyjna firmy wykorzystuje elastyczny mechanizm just-in-time, który umożliwia szybką wysyłkę zamrożonych fiolek do wyznaczonych punktów szczepień w odpowiednim momencie, dzięki czemu ogranicza się konieczność ich długiego przechowywania. Przewiduje się, że szczepienia w warunkach pandemii będą przeprowadzane szybko, a produkt nie będzie musiał być przechowywany w żadnej lokalizacji dłużej niż 30 dni. Aby zapewnić wysoką jakość produktu, firmy opracowały specjalnie zaprojektowane transportery na szczepionkę z kontrolą temperatury, które dzięki zastosowaniu suchego lodu będą w stanie zapewnić przez długi czas odpowiednie warunki podczas jej transportu (-90 st. C do -60 st. C). Transporter utrzyma temperaturę przez 10 dni bez otwierania, co umożliwi przetransportowanie szczepionki do dowolnego miejsca na świecie. Kluczowe znaczenie dla dystrybucji w Unii Europejskiej będzie miał zakład produkcyjny firmy Pfizer w Puurs w Belgii, jeden z największych zakładów firmy Pfizer do produkcji sterylnych produktów do wstrzykiwania. Zakład w Puurs jest wykorzystywany głównie do zaopatrywania Europy, ale będzie również służyć jako zapasowa lokalizacja produkcyjna dla Kalamazoo w stanie Michigan w USA, na potrzeby rynku amerykańskiego.
PAP: Szczepionka przeciw COVID-19 ma być dostępna w fiolkach wielodawkowych. Ile osób z jednej fiolki można zaszczepić, w jakim czasie musi być użyta po otwarciu. Czy i kiedy będzie dostępna szczepionka w ampułkostrzykawkach.
D.H.F.: Każda dawka musi zawierać 0,3 ml szczepionki. Po rozcieńczeniu fiolka wielodawkowa zawiera szczepionkę wystarczającą na co najmniej 5 dawek. Nie wolno łączyć preparatów z różnych fiolek. Jeśli ilość szczepionki pozostająca w fiolce jest niewystarczająca do uzyskania pełnej dawki 0,3 ml, personel podający szczepionki musi zutylizować fiolkę wraz z pozostałą w niej zawartością.
PAP: Ile może potrwać proces wyszczepiania całego społeczeństwa?
D.H.F.: To trudne pytanie, ponieważ zależy od wielu czynników, m.in. od stosunku społeczeństwa do procesu szczepień i zaufania do samego rozwiązania. Dlatego tak ważne jest edukowanie i przekonywanie, że szczepienia to wyraz troski nie tylko o zdrowie własne i najbliższych, lecz także odpowiedzialności w stosunku do osób słabszych – starszych czy chorych przewlekle, które są bardziej narażone na powikłania wirusa SARS-CoV-2. Niech ten czas połączy nas wokół wspólnej wartości, najważniejszej wartości, jaką jest zdrowie i życie ludzkie.
PAP: Czy na Wielkanoc będziemy mogli czuć się bezpieczniej?
D.H.F.: Powodzenie w powstrzymaniu pandemii zależy od nas wszystkich. Bardzo ważna jest wola społeczna do zaszczepienia się. Myślę, że Wielkanoc 2021 to zbyt krótki horyzont czasowy, by mówić o poczuciu bezpieczeństwa, ale życzyłabym sobie i nam wszystkim, aby przyszłoroczne święta Bożego Narodzenia przebiegały w spokojniejszej i bezpieczniejszej atmosferze. Mamy na to całe 12 miesięcy i liczę, że dobrze wykorzystamy ten czas. Doceńmy potęgę ludzkiego umysłu i skorzystajmy z jego owoców. (PAP) Katarzyna Lechowicz-Dyl
Badanie rodziców i nauczycieli: zdalne nauczanie ma więcej wad niż zalet
W powszechnej opinii kształcenie zdalne i zamknięcie uczniów w domach ma więcej wad niż zalet – wynika z badania opinii na temat tej formy nauczania, przeprowadzonego w woj. śląskim na przełomie października i listopada na grupie rodziców i nauczycieli. Badanie przeprowadzono metodą kwestionariusza ankiety internetowej z inicjatywy regionalnego think tanku Stowarzyszenia "Pro Silesia". Ekspertyzę opracowali pracownicy Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Autorzy raportu wskazują, że z powodu pandemii polska szkoła w zaledwie kilka miesięcy przeszła rewolucję technologiczną. Ma to pozytywne skutki, jak wykorzystanie technologii informacyjno-komunikacyjnych podczas lekcji. Generalnie jednak zdalne nauczanie rodzi wiele obaw.
"Zdalne nauczanie z całą pewnością wpływa negatywnie na rozwój społeczny młodych ludzi, gdy jednak na szali postawione zostanie ludzkie życie i zdrowie, wydaje się, że w obecnej sytuacji epidemicznej edukacja zdalna jest dobrym rozwiązaniem. Tezę tę potwierdziły wyniki badań przeprowadzonych wśród nauczycieli oraz rodziców zamieszkujących województwo śląskie" – napisano w podsumowaniu raportu.
Badanie rozpoczęto jeszcze na etapie stacjonarnego nauczania, kiedy jednak w szkołach pojawiały się ogniska zakażeń, a w przestrzeni publicznej – informacje o śmierci nauczycieli z powodu COVID-19. 61 proc. rodziców i 80 proc. nauczycieli biorących udział w badaniu obawiało się zakażenia koronawirusem. Dużą obawę budziła też kwarantanna nałożona na domowników z powodu wystąpienia w szkole dziecka koronawirusa. Bało się tego 71 proc. rodziców i 80 proc. nauczycieli. Rodzice i nauczyciele byli zaniepokojeni ryzykownymi zachowaniami innych uczniów i ich rodziców, które mogą sprzyjać transmisji koronawirusa, takimi jak brakiem maseczek, niezachowywanie odpowiedniego dystansu czy liczne spotkania – obawiało się tego 62 proc. rodziców i 77 proc. nauczycieli.
63 proc. rodziców i 51 proc. nauczycieli obawiało się jednak także przejścia na nauczanie zdalne, a w szczególności niższej motywacji uczniów (blisko 70 proc. rodziców i 78 proc. nauczycieli). 73 proc. nauczycieli obawiało się braku możliwości przeprowadzenia klasówki, 56 proc. – czy zdołają zrealizować podstawę programową, prawie 70 proc. – że ta sytuacja przełoży się na niższe wyniki egzaminów zewnętrznych, 78 proc. – obniżenia poziomu nauczania.
Zdecydowana większość nauczycieli biorących udział w badaniu – 77 proc. – wyrażała obawy związane z brakiem możliwości dotarcia do wszystkich uczniów oraz większymi nakładami pracy, które wiążą się z przygotowaniem do lekcji zdalnych (80,5 proc.).
Ani rodzice, ani nauczyciele nie obawiali się trudności technicznych związanych z kształceniem zdalnym. 63 proc. rodziców miało jednak obawy, że zdalne kształcenie wymusi na nich większe zaangażowanie w proces nauczania dziecka. Lęk związany z koniecznością częściowego przejęcia przez rodziców roli nauczyciela wyraziło prawie 62 proc. ankietowanych, co autorzy raportu wiążą z ich trudnymi doświadczeniami w zakresie edukacji zdalnej z poprzedniego roku szkolnego.
Większość rodziców biorących udział w badaniu – 66 proc. wyrażała zaniepokojenie wynikające z niskiej jakości pracy zdalnej oraz kompetencji informatycznych nauczycieli, które będą rzutowały na efektywne realizowanie zajęć zdalnych (50 proc. ankietowanych). Najwięcej obaw respondentów budziła perspektywa pojawiających się trudności w realizacji podstawy programowej właśnie w warunkach nauczania zdalnego, na co wskazała zdecydowana większość rodziców – 70,8 proc.
W kwestii zapewnienia opieki dziecku podczas kształcenia zdalnego rodzice byli podzieleni – dla 47 proc. było to źródło obaw, zaś dla 45 proc. – wręcz odwrotnie. Przyczyn tego podziału można częściowo upatrywać zapewne w ponownej możliwości skorzystania z dodatkowego zasiłku opiekuńczego wynikającego z opieki nad dziećmi do lat 8 (również nad starszymi dziećmi z orzeczeniem o niepełnosprawności) oraz także w razie braku możliwości sprawowania opieki przez nianię lub opiekuna dziennego z powodu COVID-19, co częściowo mogło ułatwić rodzicom opiekę nad dzieckiem.
Bardzo istotną dla rodziców obawą stały się konsekwencje wprowadzenia zasad izolacji, tzn. zawieszenie kontaktów społecznych dziecka, które w okresie jego szkolnego kształcenia są niezwykle ważne dla odpowiedniego rozwoju. Ponad 72 proc. rodziców wyraziło lęk związany z tym obostrzeniem.
Prorektor Uniwersytetu Śląskiego, pedagog prof. Ewa Jarosz, komentując wyniki badania wskazała, że obawa przed edukacją zdalną może prowadzić do niekorzystnego zjawiska tworzenia negatywnej postawy wobec tej formy edukacji i niedoceniania możliwości, jakie ona stwarza. Zwróciła też uwagę na konfrontacyjną postawę nauczycieli i rodziców wobec siebie. "Czas edukacji zdalnej uwypuklił problem, który w polskiej szkole jest i wymaga pilnych działań – potrzebę wykształcenia atmosfery i kultury współpracy" – powiedziała podczas wtorkowej konferencji prasowej.
Jej zdaniem moment przejścia na naukę zdalną podczas pierwszej fali pandemii był dla wszystkich szokiem. "Obnażył nieadekwatność tego, czym jest szkoła i jak funkcjonuje w stosunku do czasów i potrzeb widzenia tego, co jest w życiu potrzebne. Ten czas był unaocznieniem wielu środowiskom, że szkołę trzeba wymyślić na nowo, że szkoła według zasady więcej znaczy lepiej jest przestarzała i szkodliwa. Pandemia pokazała, że należy kierować się w edukacji raczej zasadą mniej znaczy lepiej, ale co to znaczy mniej i co rozumiemy pod pojęciem lepiej – to wymaga jeszcze namysłu" – podsumowała prof. Ewa Jarosz. (PAP) Anna Gumułka lun/ joz/
Badanie na myszach sugeruje, że SARS-CoV-2 wnika do mózgu
Eksperymenty na myszach pokazały, że białko spike koronawirusa wnika m.in. do mózgu, co wskazuje na przenikanie także wirusa, ale szkodzić prawdopodobnie może też samo białko. To kolejne badanie, które wykazuje białko to może naruszać barierę krew-mózg. Coraz więcej dowodów pokazuje, że osoby, które przeszły COVID-19 cierpią m.in. na zaburzenia zdolności poznawczych i utrzymujące się zmęczenie.
Jesienią na łamach pisma „Neurobiology of Disease” zespół pod kierunkiem dr. Servio H. Ramireza z Lewis Katz School of Medicine w Temple University opisał badania, w których udało się wykazać, że białko szczytowe (białko S) koronawirusa SARS-CoV-2 może naruszać barierę krew-mózg. Były to pierwsze dowody na to, że infekcja koronawirusem może osłabić tę barierę i sprawić, że będzie ona nieszczelna.
Autorzy nowej pracy opublikowanej na łamach „Nature Neuroscience” w eksperymentach na myszach wykazali, że białko spike (S1) wirusa pokonuje barierę krew-mózg, przedostając się tym samym do tkanki mózgu. Spike to białko, które pozwala wirusowi zakażać komórki. Badacze twierdzą, że jego przenikanie do mózgu sugeruje, że przedostawać się może także cały wirus.
To jednak nie wszystko. Według naukowców, powodując zapalenia, prawdopodobnie szkody wywoływałoby samo białko, gdyby dostało się do mózgu. „Białko S1 prawdopodobnie nakłania mózg do wydzielania cytokin i substancji związanych ze stanem zapalnym” - wyjaśnia główny autor publikacji prof. William A. Banks. Nie wiadomo jednak jeszcze, czy takie wolne cząsteczki białka odłączają się od wirusów.
Autorzy nowej publikacji zwracają uwagę, że białko spike koronawirusa działa nieco podobnie, jak białko gp120 HIV. Ono także łączy się z receptorami na komórkach i również jest toksyczne dla tkanki mózgowej. „To było jak déjà vu” - opowiada prof. Banks, który przez długi czas badał białko gp120, a także reakcje bariery krew-mózg w chorobie Alzheimera, otyłości, cukrzycy i HIV. Naukowcy spekulują, że część z typowych objawów COVID-19 może wynikać właśnie z oddziaływania wirusa na mózg.
„Wiemy, że osoby z COVID mają kłopoty z oddychaniem, co ma związek z infekcją płuc, ale dodatkowe wyjaśnienie może być takie, że wirus wchodzi w ośrodki oddechowe w mózgu i tam też powoduje problemy” - tłumaczy ekspert. Naukowcy przestrzegają więc przed lekceważeniem SARS-CoV-2.
„Nie chcecie zadzierać z tym wirusem. Wiele skutków, które wywołuje może być nasilonych, podtrzymywanych lub nawet spowodowanych przez wirusa dostającego się do mózgu, a efekty te mogą utrzymywać się przez bardzo długi czas” - podkreśla prof. Banks. Autorzy pracy odkryli także, że białko było wchłaniane również przez inne tkanki - w płucach, nerkach, wątrobie i śledzionie.
Wyniki badań na myszach nie zawsze przekładają się jednak na zjawiska zachodzące u ludzi. Naukowcy sprawdzili też oddziaływanie białka spike z laboratoryjnym modelem ludzkiej bariery krew-mózg i nie wykryli znaczącego przenikania. Podkreślają jednak, że tych wyników też nie można z całą pewnością odnieść do warunków w żywym organizmie człowieka. Więcej w serwisie Nauka i Zdrowie PAP - http://nauka.pap.pl (PAP) mat/ agt/
Premier: chcę by w niemal każdej gminie cały proces szczepień przebiegł jak najszybciej
Przygotowujemy infrastrukturę, którą mogę nazwać nadmiarową; chcę, by niemal w każdej gminie było więcej możliwości po to, by cały proces szczepień przeciw Covid-19 przebiegł jak najszybciej i żeby wykorzystać w krótkim czasie jak największą liczbę dawek- powiedział we wtorek premier Mateusz Morawiecki.
Premier pytany był na wtorkowej konferencji prasowej, czy jest harmonogram rozpoczęcia kolejnych etapów szczepień przeciw Covid-19 i czy już wiadomo, ile rząd chciałby zaszczepić osób na koniec pierwszego kwartału lub do połowy przyszłego roku. "Idąc tutaj na konferencję prasową miałem możliwość bardzo dokładnie przyglądnąć się temu, jak będzie wyglądał proces szczepień. Pani doktor pokazała mi to na przykładzie jednego z gabinetów, jednego z sześciu gabinetów, jak mówił pan dyrektor, które tutaj będą dostępne w tym miejscu" - podkreślił premier na konferencji w warszawskim Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA.
Jak dodał, nawet zakładając wartości szczepień rzędu 100-120 osób dziennie, jest to około 700 dawek, tylko w tym szpitalu. "Ale oczywiście nasze szpitale rezerwowe, jak chociażby Szpital Narodowy będzie również używany w tym celu" - dodał szef rządu.
"To oznacza, że wydaje się na ten moment, że większym problemem będzie to, żeby w krótkim czasie dość dużo osób zachęcić do szczepień, zwłaszcza w sytuacjach dawki poszczególnych szczepionek do nas dotrą. A już w lutym jest szansa, że będą to dawki z kolejnych firm" - podkreślił Morawiecki.
Dlatego - jak zaznaczył - "przygotowujemy infrastrukturę, którą mogą nazwać infrastrukturą nadmiarową". "Chcę, żeby było więcej miejsc, więcej możliwości w każdej gminie, lub niemal w każdej gminie, po to, żeby cały proces szczepień przebiegł jak najszybciej i żeby rzeczywiście wykorzystać w krótkim czasie jak największa liczbę dawek" - powiedział premier. (PAP) Edyta Roś ero/ par/
Ekspert: nie ma żadnego nowego koronawirusa, to jedynie nowy wariant genetyczny
Nie ma żadnego nowego koronawirusa, jest tylko jego nowy wariant genetyczny – powiedział PAP dr hab. Tomasz Dzieciątkowski z WUM odnosząc się do informacji dot. nowej mutacji koronawirusa SARS-CoV-2. Zdaniem Dzieciątkowskiego nie można mówić nawet o nowej odmianie tego wirusa. W poniedziałek brytyjscy specjaliści poinformowali o wykryciu nowej mutacji koronawirusa SARS-CoV-2, oznaczonej symbolem VUI-202021/01. Reuters przekazał, że wykazuje on o 40-70 proc. większą zakaźność niż inne znane warianty tego patogenu. W miniony piątek w jednym z wywiadów mówił o tym dr Erik Volz z Imperial College Londyn.
Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski z Katedry Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego uspokaja jednak, że nie ma żadnego nowego koronawirusa. „Nie można mówić nawet o nowej odmianie tego wirusa, jedynie o nowej mutacji lub wariancie genetycznym” - dodaje. Według polskiego specjalisty ten nowy wariant niczego nie zmienia, jeśli chodzi o zagrożenie epidemiczne. „Nadal jest taka sama chorobotwórczość, taka sama ciężkość objawów (...)” - podkreśla. Uważa, że tak naprawdę jest to powód do zastanawiania się dla epidemiologów i wirusologów, a dla przeciętnego człowieka nie odgrywa to żadnej roli i "nie ma żadnego powodu do niepokoju”. „Ten wariant nie jest bardziej zakaźny. Na ten temat nie można nic powiedzieć, wyizolowano go tylko w miejscu, gdzie stwierdzono większą ilość zakażeń. Jest to jedynie nakręcanie spirali medialnej (...)” – stwierdza. (PAP) Zbigniew Wojtasiński zbw/ ekr/
Eksperci: szczepionki mRNA bezpieczne; nie modyfikują DNA
Szczepionki mRNA, które za kilka dni będą stosowane w Polsce, uważane są za bardzo bezpieczne i nie modyfikują DNA – przekonuje grupa polskich ekspertów, która opracowała białą księgę na temat szczepień przeciwko COVID-19. Specjaliści pod kierunkiem prof. Andrzeja M. Fala z Collegium Medicum Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Szpitala MSWiA w Warszawie przekonują, że szczepienia są najbezpieczniejszą metodą uzyskania odporności przeciwko patogenom. Podobnie jest też w przypadku koronawirusa SARS-CoV-2 i szczepionek przeciwko COVID-19, jakie dopuszczono do użycia w Unii Europejskiej, w tym w Polsce, oraz w USA, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Kanadzie.
Pierwsze szczepionki, jakie zatwierdzono bazują na technologii mRNA. Te preparaty w walce z koronawirusem są obecnie rozwijane najbardziej intensywnie. Są one bardzo bezpieczne – zapewniają eksperci, autorzy białej księgi „Szczepienia przeciw COVID-19. Innowacyjne technologie i efektywność”.
„Szczepionki mRNA uważane są za bardzo bezpieczne ze względu na brak możliwości modyfikowania DNA pacjenta, brak możliwości zaistnienia infekcji, szybką degradację mRNA ze szczepionki do nieszkodliwych składników i jego podobieństwo do mRNA naturalnie występującego w komórkach oraz bardzo niewielką dawkę konieczną do wywołania efektu terapeutycznego” – zapewnia grupa ekspertów. Dodają oni, że wysokie miano przeciwciał neutralizujących SARS-CoV-2 uzyskuje się w siedem dni po drugiej dawce szczepionki u 90 proc. osób.
RNA to kwas rybonukleinowy wykorzystywany w komórkach do produkcji białek. Sama informacja genetyczna o białkach zakodowana jest w DNA (kwasie deoksyrybonukleinowym) znajdującym się w chromosomach (w jądrze komórkowym). Aby w komórce powstało białko, kodujący je gen (w chromosomach) musi zostać przepisany na sekwencję mRNA, czyli matrycowego RNA. Zawiera on instrukcję dotyczącą wyprodukowania konkretnego białka.
mRNA, czyli przepis dla danego białka, w warunkach naturalnych transportowany jest z jądra komórkowego do cytoplazmy komórki, gdzie znajdują się rybosomy. To niewielkie organelle komórkowe, zbudowane z RNA i białek, w których „na zamówienie” wytwarzane są inne białka.
Zwykle instrukcja na nowe białko pochodzi z jądra komórkowego, w którym znajduje się DNA. mRNA można jednak przemycić z zewnątrz w postaci leku lub szczepionki i wykorzystać rybosomy znajdujące się w cytoplazmie komórki do wytworzenia potrzebnego białka. Tak właśnie działa szczepionka mRNA, jaka zaczyna być stosowana w wielu krajach świata.
Szczepionki te zawierają mRNA kodujące białko znajdujące się w otoczce koronawirusa SARS-CoV-2 (tzw. białko S). Po wstrzyknięciu do organizmu jest tak skonstruowane (znajduje się osłonie lipidowej), że potrafi pokonać błonę komórkową i przedostaje się do komórki, a następnie rybosomów, gdzie uruchamiana jest jego produkcja. Proces ten nie ma zatem żadnego związku z jadrem komórkowym i DNA. Nie wywołuje w nich żadnych zmian. Z kolei dawka potrzebna do wytworzenia efektu terapeutycznego jest bardzo mała. W przypadku szczepionki Pfizera i BioNTech jest to 30 mikrogramów, czyli ponad 100 tys. razy mniej niż jest cukru na łyżeczce od herbaty. Białko S po wytworzeniu w rybosomach prezentowane jest na zewnątrz komórki. Limfocyty, komórki układu odpornościowego, rozpoznają je jako obce, czyli jako tzw. antygeny. Natychmiast uruchamiają one wytwarzanie przeciwciał specyficznych dla danego koronawirusa. Z kolei dostarczone wraz ze szczepionką mRNA po spełnieniu swojej roli rozpada się na nieszkodliwe, naturalne składniki. Podobnie jak to się dzieje w przypadku innych mRNA, z inną instrukcją produkcji białek, wysyłanych z jądra komórkowego.
Autorzy białej księgi „Szczepienia przeciw COVID-19. Innowacyjne technologie i efektywność” podkreślają, że jedną z olbrzymich zalet tej technologii jest to, że zmieniając wyłącznie sekwencję nukleotydową (instrukcję białka – PAP) w raz opracowanym terapeutycznym mRNA, możemy otrzymać niemal dowolne białko, ponieważ sposób otrzymywania i oczyszczania mRNA o dowolnej sekwencji jest taki sam. mRNA pozyskuje się w probówce dzięki reakcji biochemicznej i łatwo można zwiększać skalę jego produkcji. Elastyczność tej technologii sprawia, że szybko można zmodyfikować mRNA, żeby wytworzyć w organizmie inne białko, lepiej chroniące przed koronawirusem. Jest to potrzebne wtedy, gdy patogen ten zmutuje i pojawi się inna jego odmiana, ze zmienionym białkiem S w jego osłonie, o czym zapewnił szef firm BioNTech Ugur Sahin. Powiedział, że w razie potrzeby opracowana już szczepionka przeciwko COVID-19 może zostać dostosowana do nowego wariantu koronawirusa w ciągu zaledwie sześciu tygodni. (PAP) Zbigniew Wojtasiński zbw/ ekr/
Eksperci: alergie na szczepionki rzadkie jak potrącenie przez samochód
Ludzie nie powinni się obawiać szczepienia przeciw Covid-19, gdyż ryzyko wystąpienia poważnych reakcji alergicznych jest bardzo małe, podobnie jak potrącenia przez samochód w czasie przechodzenia przez ulicę – przekonywali we wtorek hongkońscy alergolodzy.
Przedstawiciele hongkońskiego Związku Alergii i Instytutu Alergologii oceniali na konferencji prasowej, że obawy dotyczące reakcji uczuleniowych na szczepionki są przesadzone – przekazała publiczna hongkońska stacja RTHK.
W niektórych krajach pojawiły się doniesienia o ostrych reakcjach alergicznych po szczepieniach przeciw Covid-19. Podejrzewa się, że przyczyną były substancje pomocnicze, używane między innymi do wydłużania trwałości specyfików.
„Nie ma żadnego prawdziwego powodu medycznego, by unikać szczepienia tylko ze względu na tak rzadkie możliwe alergie na substancje pomocnicze (…) One zawsze tam były, a sprawa jest nadmuchana” – powiedział dr Phillip Li ze Związku Alergii.
Prof. Gary Wong z Instytutu Alergologii ocenił natomiast, że korzyści ze szczepienia są o wiele większe niż związane z nim ryzyko. Podkreślił, że reakcje alergiczne zdarzają się również w związku z lekami, jedzeniem i innymi szczepionkami.
„Gdy przechodzisz przez ulicę, jest szansa, że potrąci cię samochód, prawda? Ale szansa jest bardzo mała. Czy z powodu obaw, że potrąci cię samochód, przez całe życie nie przejdziesz przez ulicę?” - zapytał Wong. Związek Alergii i Instytut Alergologii oceniły jednak, że firmy farmaceutyczne powinny publikować listy wszystkich substancji pomocniczych dodawanych do szczepionek.
Władze Hongkongu zamówiły szczepionki opracowane przez chińskie firmy Sinovac i Fosun oraz niemiecką BioNTech. Trwają również rozmowy na temat zakupu partii szczepionek firmy AstraZeneca i Uniwersytetu Oksfordzkiego. Pierwsza dostawa szczepionki Sinovacu spodziewana jest w styczniu – podała RTHK. Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |