Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Marudy znad Nacyny
Z czego rybniczanie są dumni? Ze zdobytego wykształcenia i spłodzonych dzieci. Ci, którym się powiodło, z własnego „m” lub nawet wybudowanego domu. Za to ciągle narzekamy na status finansowy, na szefa, na poranne wstawanie oraz na kiepski stan zdrowia. Szczególnie panowie...
- Nie może być szczęśliwym ten, kto dzień rozpoczyna od słów „jakoś się nie wyspałem” albo „od rana boli mnie głowa” - mówi Malwina Karnacka, dwudziestolatka, która codziennie wstaje o godzinie 4.30, by móc dojechać do oddalonej o 15 km firmy w której pracuje. - Mimo wszystko jestem szczęśliwa. Nie zarabiam zbyt wiele, mam narzeczonego i wspaniałą rodzinę, jeszcze nie wiem gdzie zamieszkamy, ale jakoś to będzie - dodaje z uśmiechem optymistka z Rybnika.
Niestety takiego entuzjazmu nie podziela większość naszych rozmówców. - Polacy to marudy. A rybniczanie jeszcze większe - śmieje się pani Karolina. Narzekają zwłaszcza mężczyźni. Powód? Niesprawny samochód, coniedzielna wizyta u teściów, zbyt szybki tryb życia. - Dziś nie żyje się w pośpiechu. My żyjemy w ciągłym galopie! – opowiada pan Edward, mieszkaniec Paruszowca, którego spotkaliśmy na przystanku autobusowym. - Już nie jeżdżę samochodem, bo ostatnio policjant wlepił mi mandat za zbyt szybką jazdę. Tylko dlatego, że po pracy spieszyłem się z dzieckiem do lekarza – narzeka.
Rybniczanie uważają, że dzisiejszy świat odbiera nam możliwość realizowania własnych zainteresowań. Tylko nieliczni znajdują czas na własne hobby. - Na ryby jeździmy razem całą rodziną. Zrozumiałam, że w życiu ważne jest poświęcenie dla drugiej osoby. Za to mąż wyjeżdża ze mną w góry. Właśnie w ten sposób realizujemy swe zainteresowania. No i jesteśmy szczęśliwi – mówi Monika, dwudziestosiedmiolatka z Rybnika.
Wiele zależy też od sytuacji życiowej. - Wiadomo, że nie może być szczęśliwa osoba, która właśnie musiała zgodzić się na rozwód – rzuciła kobieta, zagadnięta przez nas na rybnickim rynku.
Najwięcej osób narzeka na swoją pracę. - Szef jest chamem, mało płaci, a koledzy z pokoju są mało rozgarnięci. Z czego się tu cieszyć? - zastanawia się pan Grzegorz. Zdarzają się jednak wyjątki. - Jeśli nie podoba ci się obecna praca, rzuć ją – tłumaczy Krystian, któremu wykonywany zawód nie determinuje życia. - Jest wręcz na odwrót. To ja wybieram oferty, które mnie interesują, lecz by móc sobie na to pozwolić, trzeba być osobą wykształconą. Już nieraz wyjeżdżałem z kraju, bo nie interesowały mnie tutejsze oferty pracy. Lecz jakoś zawsze powracam do Rybnika - kwituje.
Młodzi rybniczanie narzekają z kolei na szkołę i rodziców. – Jedni i drudzy mogliby być bardziej wyluzowani – uważają 17-latkowie Krystian i Konrad. – Żyłoby się nam o wiele lepiej, gdyby autobusy w Rybniku jeździły bardziej punktualnie. Bo te ciągłe spóźnienia dezorganizują nam rozkład dnia – podkreślają Iza Kaczmarczyk i Basia Kuśka.
Po przeprowadzonej sondzie wnioski nasuwają się same. Nurtują nas problemy materialne, które tłumią potrzeby duchowe. Ciągły pośpiech i pogoń na mamoną przysłaniają też wszystko to, co w życiu najważniejsze.
(młyn)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |