Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Rybniczan weekendowe dysputy przy piwku
Przyznajemy się bez bicia. Do zrealizowania tego artykułu posunęliśmy się do haniebnych metod inwigilacji rybniczan. Popełniliśmy grzech – podsłuchiwaliśmy. Nadstawialiśmy ucha w pubach, restauracjach i ogródkach piwnych. O czym zatem dyskutujemy przy piwku?
W piątki zdajemy relacje z dnia spędzonego w pracy, sobotnie wieczory upływają na dysputach o polityce i snuciu planów na niedzielne popołudnie, niedzielne spotkania to wspominanie minionego weekendu i obowiązkach, które czekają na nas w poniedziałkowy poranek w pracy.
Zauważyliśmy, że tematy podejmowane przez szukających relaksu przy schłodzonym, złocistym napoju, zależą w znacznej mierze od miejsca prowadzonych dyskusji.
Rozmowy o bardziej przyziemnej tematyce, gdzie słownictwo niezbyt wyrafinowane, a ceny za barkiem nawet nie zbliżają się do śródmiejskich standardów, prowadzone są przez osoby, których edukacja nie zaniosła w progi wyższych uczelni.
Na Nowinach grupka górników w piątkowy wieczór „fedrowała” przy piwie, przekrzykując się coraz głośniej w miarę spadającego poziomu złocistej cieczy w kuflu. Sposób zastosowanych rozwiązań przy naprawie transformatora w podziemiach kopalni stał się zarzewiem konfliktu. Gdy brakło argumentów, osaczony rozmówca w niewybredny sposób podziękował kompanom za biesiadę słowami: - Jo was p... - i wyszedł.
Inaczej zachowują się kobiety. To, co kto włożył w pracy, kto z kim się spotyka - to motywy przewodnie damskich spotkań. – Ale masz fajną torebkę – zagadnęła koleżankę kobieta, która od dziesięciu minut czekała na spotkanie z przyjaciółką. Poziom rozmowy znacznie wyższy aniżeli u poprzedników.
W Śródmieściu pod parasolami gwarno i żywo. Trudno usłyszeć własne myśli a co dopiero prowadzić rozmowę. - A ty byłaś u fryzjera ?!– odpowiada z ekscytacją w głosie przyjaciółka czekającej samotnie kobiety. Po dwudziestu minutach rozmowa nabrała tempa. Na drewnianym stoliku stanęła już druga kolejka. Słowa wypowiadane z prędkością wylatujących pocisków z karabinu maszynowego, miały tą samą tonację i nie dały się już odróżnić od pozostałych rozmówców.
Nadeszła sobota. Zgromadzona przy „wodopojach” gawiedź nieco bardziej zmęczona. Po twarzach widać, kto miał ciężki poprzedni wieczór. Rozmowy nieco bardziej frywolne, ludzie w większości wypoczęci po pracy, no i czas biesiadowania nieco się wydłużył.
Środek weekendu spędziliśmy na „zaglądaniu” do portfeli: sąsiadów, znajomych i przede wszystkim kolegów z pracy. - Weź mi wytłumacz, jak to możliwe, że go stać na budowę domu a mnie nie. Pracujemy na tym samym stanowisku i zarabiamy podobnie.. - odezwał się męski głos trzydziestolatka za naszymi plecami. - Pewnie z lewych interesów – odpowiedziała kobieta, towarzyszka sącząca colę.
Zakres tematyczny podejmowanych rozmów był przeogromny. Wnioski nasuwają się jednak same. Na początku narzekamy, na status finansowy, na atmosferę w pracy, na teściowe, żony, kochanki. Po kilku kuflach mężczyźni pchani zwierzęcym instynktem, rozglądają się za kobietami, kobiety zaś nieco bardziej dyskretnie obserwują facetów. Zwracamy uwagę na każdy ruch, zwłaszcza na wstanie od stolika, kiedy obiekt obserwacji można prześwietlić na wskroś. Za dużo alkoholu – podjeżdża taksówka lub obudzony w środku nocy znajomy. Chwiejące się ciała wsiadają do samochodów i odjeżdżają.
(młyn)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |