Dlaczego tak bardzo zaangażował się Pan w organizację Europejskich Dni Węgla w Parlamencie Europejskim. Czy aby nie jest już trochę za późno na zmianę stanowiska Unii Europejskiej w sprawie redukcji emisji gazów cieplarnianych.
BM - Zagadnienia związane z pozyskiwaniem energii oraz z zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego zawsze były mi bliskie. Otrzymany od Wyborców mandat Posła do Parlamentu Europejskiego stwarza możliwości skutecznej walki o istotne dla Polski cele na forum europejskim. Dni Węgla to cykl ponadpartyjnych spotkań, paneli dyskusyjnych, których celem jest dotarcie do jak największej liczby osób. Chcemy poruszyć świadomość osób, dla których zagrożenie „Carbon Leakage”, jest po prostu czarną magią. Jesteśmy otwarci na merytoryczną dyskusję. Takich działań potrzebuje współczesna Europa. O ile program redukcji emisji 3x20 tak naprawdę jest już wdrażany w życie i być może uda nam się z tego wyjść obronną ręką, to założenia zawarte w Road Map 2050 są dla Polskiej gospodarki zabójcze i nie mogą zostać przyjęte w obecnej formie.
To oznacza, że należy całkowicie zawiesić prace nad tym projektem?
BM - Działania na rzecz redukcji emisji CO2 i innych gazów cieplarnianych mogą i powinny być impulsem do rozwoju energetyki. Przykładem może być nowy blok energetyczny, który buduje Enea. Blok w Kozienicach będzie miał moc 1000MW, a sprawność oceniono na 45,59%. To jest namacalny dowód na to, że można w Europie budować elektrownie, które będą zasilane węglem i można przy tym podnosić sprawność instalacji, a co za tym idzie redukować emisję CO2 do atmosfery.
Tyle tylko, że organizacje ekologiczne nadal są zdania, że węgiel należy całkowicie wykluczyć z miksu energetycznego Europy.
BM - Europa stoi u progu bardzo poważnych wyzwań energetycznych. Eksperci wzywają do wzmożonej redukcji emisji gazów cieplarnianych. Niestety gorąca dyskusja ma miejsce tylko w Europie. W 2035 roku wydobycie węgla na świecie osiągnie poziom ponad 6 miliardów ton. W tym czasie w Europie wyprodukuje się jedynie 89 milionów. Produkcja energii z tego paliwa będzie systematycznie wzrastać z uwagi na dużą podaż i przewidywalność dostaw, co jest gwarancją stabilizacji energetycznej i systematycznego rozwoju. Jeśli organizacje ekologiczne będą upierać się przy swoim to w 2050 roku udział Europy w emisji CO2 na świecie spadnie do 0.76 procenta. Kosztem 700 – 800 miliardów Euro zbudujemy skuter z silnikiem elektrycznym, który rywalizował będzie z potężnym 12 cylindrowym traktorem. Tak właśnie widzę udział Europy w światowej grze gospodarczej po roku 2050, jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań.
Czyli jak Pana zdaniem powinna wyglądać Europa w najbliższej przyszłości?
BM - Co będzie w najbliższych dekadach jest dla mnie wielką niewiadomą. Na kształt polskiego sektora energetycznego duży wpływ mają unijne regulacje. Polska energetyka wymaga ogromnych nakładów na inwestycje w odtworzenie posiadanych mocy. Budowa nowych bloków uzależniona jest od decyzji, które zapadają na szczeblu Wspólnoty. W Brukseli mieszają się grupy reprezentujące różne interesy. Często ambicje nie są w stanie sprostać rzeczywistym możliwościom niektórych grup społecznych. Podsumowując, dyplomacja ma trudny orzech do zgryzienia. Moim zadaniem jest przekonywanie, by w tej sytuacji zwyciężył zdrowy rozsądek. Niestety nie wszystkie decyzje zależą od nas. Takie są prawa demokracji.
W takim razie trzeba przekonać nieprzekonanych – tak Pan kiedyś powiedział.
BM - Zgadza się, jednakże pewne grupy nie mają żadnego interesu w tym, że w Europie są miejsca, gdzie nadal można produkować tanią energię i wcale nie trzeba do tego rury na dnie Bałtyku. Holandia i Dania zawsze będą forsować wiatraki, ponieważ już dawno dokonały takiego wyboru. Francja odnosi korzyści wtedy, gdy ktoś chce budować elektrownie jądrowe i tylko to jest im na rękę. Z kolei Norwegia podobnie jak Rosja ma na sprzedaż bardzo dużo ropy i gazu. Niestety w walce o węgiel jesteśmy w zasadzie osamotnieni.
Czyli szanse na powodzenie Pana działań są w zasadzie znikome?
BM - Tego nie powiedziałem. Nie ma możliwości całkowitego wyeliminowania energii pozyskiwanej z paliw kopalnych w Europie. Węgiel i gaz, tak czy owak, popłyną do Europy. Dlatego chcemy, by jak najwięcej europejskiego węgla pochodziło z Polski. Do tego czasu polskie górnictwo musi jednak uporać się ze swoimi problemami. Chodzi mi tutaj o rosnące koszty pracy i malejącą efektywność. Jeśli tych zagadnień nie uda się rozwiązać, to nasze działania w Brukseli przestaną mieć sens.
*- zachodzi uzasadniona obawa, że w uniknięcia opłat za emisję CO2 cały europejski przemysł „wyemigruje” do krajów, w których handel emisjami nie będzie obowiązywał.