Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Czeski chleb lepszy od polskiego
Wielu rodaków ubóstwia czeskie piwo, knedliki i inne przysmaki naszych południowych sąsiadów. Chwali równe czeskie drogi i sposób oznakowania ulic, z żalem spoglądając na polskie realia. Przeczytaj o rybniczanach, którzy zdecydowali się na migrację zarobkową na południe.
Również bardziej liberalne prawo i otwartość ludzi, a także kultura i język podobny do naszego skłaniają wielu rybniczan do migracji zawodowej na południe. Jaka jest rzeczywistość?
- Nie jest wcale tak kolorowo - mówi pracownik jednej z czeskich firm zajmującej się testowaniem oprogramowania. - Ostrawa to brudne miasto, a normy zanieczyszczeń powietrza są tak duże, że władze miasta kilka razy w roku rezygnują z pobierania opłat za przejazd środkami komunikacji miejskiej.
Łukasz, informatyk mieszkający na stałe w Rybniku, dziennie pokonuje sto kilometrów dojeżdżając do pracy w Ostrawie. Do podjęcia pracy za granicą zmusiły go miejscowe realia, choć nie wyklucza, że gdyby udało mu się znaleźć zatrudnienie w swoim fachu za przyzwoite pieniądze choćby w Katowicach, to zastanowił by się nad zmianą pracy. - Obecne zajęcie znalazłem dzięki jednej z firm zajmujących się wyszukaniem pracowników dla swoich klientów. Rozmowa kwalifikacyjna odbyła się w języku angielskim i nikt nawet mnie nie pytał o znajomość czeskiego - mówi informatyk z Rybnika, który na co dzień testuje oprogramowanie dla Nokii czy Sony Ericsona.
Łukasz zdecydował się na ten krok, ponieważ pocztą pantoflową doszły go słuchy o miłej atmosferze, jaka panuje w czeskich firmach. - A że w mojej poprzedniej pracy atmosfera, którą wytwarzało szefostwo, znacznie odbiegała od tej, w której aktualnie przyszło mi pracować, to nie narzekam - wspomina nasz rozmówca.
Nie jest jednak łatwo znaleźć nauczyciela języka czeskiego w Rybniku. Szkoły językowe prześcigają się w tworzeniu ofert zwłaszcza dla kandydatów wyjeżdżających do pracy na zachód, zapominając o krajach, gdzie pracuje już wielu rybniczan. - Czeskiego uczę się intuicyjnie, a z moimi współpracownikami porozumiewam się bez większych przeszkód. Samo obcowanie ze środowiskiem sprawia, że człowiek odkrywa w sobie lingwistę - śmieje się Łukasz.
W jego firmie pracuje około dwudziestu mieszkańców Rybnika. On sam dojeżdża do pracy z przyjacielem z liceum, który kilka miesięcy temu również dostał pracę w Ostrawie.
Warunki finansowe osób zatrudnionych w czeskich firmach znacznie się poprawiły dzięki kryzysowi gospodarczemu, który przez wielu postrzegany jest wręcz odwrotnie. Jeszcze kilka miesięcy temu za sto koron w kantorze mogliśmy otrzymać jedenaście do dwunastu złotych, dziś w granicach piętnastu do szesnastu. Łatwo więc policzyć, że zarobki polskich pracowników w Czechach wzrosły o kilkaset złotych.
Świadczenia socjalne różnią się jednak od tych proponowanych w Polsce. Po przekroczeniu granicy w Chałupkach, gdy zdecydujemy się na pracę choćby w Ostrawie, musimy się liczyć z tym, że zamiast 26 dni urlopu, czeskie prawo przyzna nam jedynie 20 dni na odpoczynek od pracy. - Nasz pracodawca wykazał się jednak dużym zrozumieniem i dodał nam od siebie dodatkowych pięć dni urlopu do wykorzystania w całym roku - mówi Łukasz.
Gracjan, ratownik medyczny z Rybnika ma jasne plany na przyszłość. Swą karierę zawodową wiąże z wyjazdem na Morawy, gdzie sprawnie przeprowadzona reforma służby zdrowia zbliżyła ją do służb najbardziej rozwiniętych i najskuteczniej działających w Europie. - Dlaczego Czechy? Powód jest prosty - odpowiada ratownik z Rybnika. - Na Śląsku nie ma pracy dla młodych i wykształconych ratowników medycznych. Pogotowia i szpitale przejmują prywatni przedsiębiorcy, dla których priorytetem jest czerpanie zysku z prowadzonej przez siebie działalności. Coraz rzadziej na pierwszym miejscu stawia się dobro pacjenta.
Warunki zatrudnienia oraz proponowane zarobki odpychają młodych rybniczan w dalsze zakątki Polski lub inne kraje Europy. - Nie przedłużono mi umowy, bo mój koordynator stwierdził, że zbyt wiele kilometrów pokonujemy dojeżdżając do pacjenta - mówi kierowca karetki, dla którego w tym miesiącu zabrakło dyżurów za kierownicą w Kędzierzynie Koźlu.
“Czeski raj” to alternatywa do pracy dla osób, które nie chcą się rozstawać z rodziną na dłuższy czas a w Polsce brakuje im perspektyw na godne życie.
(młyn)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |