Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Debata nad założeniami do Zielonej Księgi
Komisarz ds. Energii Gunther Oettinger zapowiedział konieczność wprowadzenie istotnych zmian w założeniach polityki energetycznej UE do 2030 roku. Czy ta dość nieoczekiwana wypowiedź Komisarza jest dla Pana zaskoczeniem?
- Komisarz ds. Energii zapowiedział, iż trwają prace nad „Zieloną Księgą", w której sformułowane zostaną cele i założenia Wspólnej Polityki Energetycznej UE. Najistotniejsze jest jednak to, że założenia, które miały zostać osiągnięte do 2020 roku mają zostać odroczone o 10 lat. Zdaniem Komisarza Oettingera powinniśmy odciąć politykę energetyczną od polityki klimatycznej. Bo to tworzy paradoksalne sytuacje. Podam przykład Hiszpanii, gdzie stworzono takie przywileje dla OZE, że dopłaca się zarówno do inwestycji związanych z OZE jak i wyprodukowanej energii. W konsekwencji rząd Hiszpanii powinien wypłacić inwestorom 30 miliardów euro. Oczywiście nikt nie ma tych pieniędzy.
- Skąd taka zmiana stanowiska? Przecież nie dalej jak rok temu Komisarz mówił o konieczności dalszych inwestycji w OZE. W 2050 roku mieliśmy już w ogóle nie emitować CO2.
- Gospodarka niemiecka mocno odczuwa politykę klimatyczną Unii Europejskiej. Koszty produkcji, głównie z powodu wysokich cen energii, są dramatyczne. Przypuszczam, że Komisarz spogląda na niemiecki przemysł, który realnie zmaga się z bieżącą sytuacją gospodarczą.
- Czy w takiej sytuacji zmieni się też stanowisko Polski, która zawsze silnym głosem sprzeciwiała się polityce klimatycznej Unii Europejskiej?
Oczywiście, że tak! Komisarz stwierdził, że „Barczysta Polska powiedziała „nie” prowadzonej w obecnej formie polityce klimatycznej opartej o odnawialne źródła energii i ten głos musi zostać wysłuchany”. Komisarz podkreślił, że „za Polską chowają się kraje takie jak Czechy, Słowacja czy Węgry.” Największym zaskoczeniem dla mnie było jednak to, że te słowa wywołały gromkie brawa, głównie ze strony niemieckich deputowanych.
- Czyli można powiedzieć, że upór i konsekwencja ze strony Polski przyniosły konkretne efekty. To chyba miłe zaskoczenie zwłaszcza po fali krytyki, jaka spadła na nasz kraj w związku z żądaniami dotyczącymi równego traktowania OZE i paliw kopalnych, a przede wszystkim Veta, jakie wystosowaliśmy.
- Powiem więcej. Komisarz stwierdził, że Unia Europejska musi stworzyć warunki dla przedsięwzięć, których celem będzie produkcja jak największej ilości energii na terenie Wspólnoty. Takie projekty, jak pozyskiwanie gazu z łupków muszą otrzymać wsparcie. Największymi producentami tego gazu powinna być Polska oraz Wielka Brytania. To, co powiedział Oettinger stawia też w jaśniejszym świetle polski przemysł węglowy.
- Pytanie jak na takie regulacje zawarte w „Zielonej Księdze” zareaguje Komisja Środowiska i Komisarz Connie Hedeegard?
- Komisja Europejska widząc coraz trudniejszą sytuację przemysłu energochłonnego wyraźnie łagodzi swoje stanowisko. Komisarz Oettinger stwierdził, że wraz z Komisarz Heedegard intensywnie pracują nad „właściwymi” rozwiązaniami, które mają zostać zapisane we wspomnianej „Zielonej Księdze”. Ma to być forma „ćwiczeń rozluźniających napiętą atmosferę", jaka powstała wokół przyszłości energetycznej Unii Europejskiej. Rozwiązana ma również zostać kwestia ubezpieczeń, do jakich zobligowane miałyby zostać firmy produkujące energię w reaktorach atomowych. To jednak może budzić wiele kontrowersji.
- Takie ubezpieczenia zrujnują przemysł jądrowy. Czy zatem znajdzie się ktoś skłonny ubezpieczyć siłownie, nawet trzeciej generacji, po wydarzeniach w Fukushimie?
- No właśnie. Można mówić o ubezpieczeniu samej elektrowni na wypadek niespodziewanej awarii i konieczności przeprowadzenia napraw. Ale czy jest ktoś na tym świecie, kto zgodziłby się zagwarantować ubezpieczenie od skutków wywołanych katastrofą? Proszę sobie wyobrazić koszty przywrócenia Japonii do stanu przed katastrofą? Czy to w ogóle możliwe? Ile będą kosztować takie ubezpieczenia. Przecież wiadomo, że te koszty zostaną scedowane na odbiorców energii. To w praktyce oznacza kolejny dramatyczny wzrost cen. Takim rozwiązaniom mocno sprzeciwi się na pewno Francja.
- Jaka zatem jest przyszłość energii w Unii Europejskiej?
- Komisarz zapowiedział, że przede wszystkim dużo uważniej będą teraz dysponowane środki wspierające rozwój infrastruktury oraz finansowanie projektów energetycznych. W praktyce oznacza to zdecydowane cięcia nakładów na OZE, być może nawet o 50 procent. Wszelkie projekty będą weryfikowane pod kątem opłacalności i ich zgodności z celami polityki rynku wewnętrznego. Nie może być jednak tak, że za sprawą umorzenia części uprawnień, a więc de facto prawa działającego wstecz, naruszymy zaufanie, jakim takie projekty darzą inwestorzy. Podobnie na tą sprawę spojrzą także obywatele. Nie może być tak, że każdy nawet najbardziej szalony pomysł, będzie natychmiast realizowany, bo jego realizacja poprawi bilans OZE. Na największe wsparcie liczyć będą mogły projekty związane z walką z ubóstwem energetycznym. Cena nie może być kryterium hamującym rozwój gospodarczy, co ma obecnie miejsce między innymi w krajach takich jak Rumunia, czy Bułgaria. Ważnym aspektem będą też inwestycje w interkonektory, i zbiorniki gazu, czyli zwiększenie mobilności energii.
Czy to oznacza, że część polskich projektów w odnawianie mocy produkcyjnych w elektrowniach węglowych zostanie schowanych do szafy?
- Komisarz Oettinger, od samego początku debaty o roli i przyszłości gazu niekonwencjonalnego w UE, wspiera projekty takie jak pozyskiwanie gazu łupkowego. Jego zdaniem liderami tej technologii powinny zostać Polska oraz Wielka Brytania. Co prawda nie ma mowy o wspieraniu węgla, jednakże górnictwo od lat radzi sobie bez dotacji z zewnątrz.
- Obecna kadencja Parlamentu Europejskiego kończy się już za rok. Czy uda się zatem zrealizować obecnie podnoszone kwestie polityki energetycznej? Wiele z nich budzi przecież poważne kontrowersje. Wielu wyborców może być mocno rozczarowanych.
- Dlatego „Zielona Księga” ma być solidnym fundamentem do dalszych działań w nowej perspektywie 2014-2020. Dla Polski, celem zasadniczym powinno być budowanie bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej w oparciu o rodzime zasoby. Import paliw do krajów Wspólnoty systematycznie się zwiększa i ten negatywny trend musi zostać wyhamowany. Na import energii wydajemy 400 miliardów Euro rocznie. W 2010 był to 1 procent PKB. W 2012 było to już 4 procent. Uważam, że niezwykle istotną rolę odegrają tutaj zarówno małe lokalne inicjatywy, jak i potężne międzynarodowe projekty. Ważne, by prezentować gotowość do kompromisowych rozwiązań. To w połączeniu z metodą małych kroków musi doprowadzić do stopniowego zwiększenia konkurencyjności Europy.
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |