Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Niezdyscyplinowani rodzice zapłacą KARY
Rodzice przedszkolaków w Rybnika muszą podpisywać umowy cywilnoprawne, które - pod groźbą kary - każą im odbierać dziecko z placówki w określonych godzinach. Za niesubordynację muszą zapłacić. Za każdą godzinę spóźnienia 40 zł. Niestety opiekunowie nie dostają zwrotu pieniędzy w sytuacji, gdy dziecko przebywa w placówce krócej, niż przewiduje umowa.
W Rybniku obowiązuje bezpłatny pięciogodzinny pobyt maluchów w miejskich przedszkolach. Za każdą dodatkowa godzinę, którą dziecko spędza w placówce, rodzice muszą zapłacić. Obowiązująca stawka to 2 zł za godzinę. Oznacza to, że jeśli maluch spędza w przedszkolu każdego dnia 8 godzin, jego opiekunowie muszą wydać za każdy dzień pobytu dziecka 6 zł. Jeśli dłużej, na przykład 10 godzin, płacą 10 zł. Z dodatkowymi opłatami muszą się liczyć się rodzice, którzy przyprowadzą swoje dziecko za wcześnie lub odbiorą je później, niż deklarowali w umowie. Kara dyscyplinująca to 40 zł za każdą rozpoczętą godzinę.
Jeśli któryś z rodziców uważał dotąd, że wprowadzone przez miasto Rybnik rozwiązania powinny być zmienione, ten po lekturze ubiegłotygodniowej Rzeczpospolitej z pewnością nabrał co do tego przekonania. Z analiz przedstawionych przez dziennik a także przykładów z innych miast wynika, że władze samorządowe Rybnika wykazały drakońskie zapędy, żądając 40 zł za każdą godzinę pobytu dziecka ponad czas określony w umowie. W tym miejscu warto również dodać, że jeżeli rodzice odbiorą dziecko wcześniej niż zadeklarowali, nie otrzymają zwrotu pieniędzy. Jest więc kij, a nie ma marchewki.
W obowiązującej sytuacji kłopot mają rodzice, bo czekają pod drzwiami aż wybije odpowiednia godzina oraz pędzą na złamanie karku, by nie spóźnić się z odbiorem malucha. Kiepsko czują się też nauczyciele i dyrekcja, bo muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy karać osobę, która raz na miesiąc zaliczy 5-minutowe spóźnienie i czy w ogóle są a jeśli tak, to jakie, granice tolerancji dla spóźnialskich. Okazuje się, że wiele zależy od dyrekcji przedszkola. - Umowa jest umową i jej zapisy obowiązują. Natomiast jeśli od czasu do czasu zdarzy się, że rodzić spóźni się 15 minut, bo na przykład stoi w korku, a wcześniej zadzwoni do nas, żeby uprzedzić o spóźnieniu, to staramy się nie naliczać kary – mówi Bronisława Siwicka, zastępca dyrektora w Przedszkolu nr 5. Dodaje jednak, że są rodzice, którzy naginają granice tolerancji i spóźniają się nagminnie, więc im kary są naliczane.
Czy Rada Miasta w Rybniku słusznie przyjęła uchwałę uchwałę ustalającą, że rodzice muszą płacić 40 zł kary za każdą rozpoczętą godzinę ponad te, które zadeklarowali w umowie cywilnoprawnej podpisanej pomiędzy nimi a dyrekcją? Tak, ale jednocześnie okazuje się, że inne samorządy nie są równie skore do karania jak podległa prezydentowi Fudalemu miejska oświata! Można bowiem uregulować te sprawy korzystniej i wygodniej dla rodziców. Wystarczy odrobina dobrej woli.
Rzeczpospolita szeroko omawiała w w ubiegłym kwestię opłat za przedszkola i z publikowanych w niej opracowań wynika, że urzędników w Rybniku - mówiąc oglądnie - trochę poniosło, a z drugiej strony zapomnieli uregulować kwestię zwrotu pieniędzy za czas, w którym dziecko nie przebywa w przedszkolu. Polecamy lekturę kilku cytatów:
Rzeczpospolita: W większości gmin rodzice podpisują z dyrektorem przedszkola umowę cywilnoprawną, w której deklarują, w jakich godzinach, w jakie dni tygodnia dziecko będzie w nim przebywało. Na tej podstawie wyliczana jest wysokość opłaty miesięcznej. Jeśli jednak dziecko pozostanie pod opieką przedszkolanek dłużej, niż wynika z deklaracji, rodzice będą musieli dopłacić przy wnoszeniu opłaty za następny miesiąc. – Jeśli ktoś odbierze dziecko wcześniej, ten czas należy odliczyć od kolejnego rachunku – mówi Katarzyna Fiedorowicz-Razmus z biura prasowego krakowskiego urzędu miasta. – Jeśli maluch będzie chory przez tydzień we wrześniu, to rodzice zapłacą mniej za jego pobyt w październiku. Radni warszawscy z kolei umożliwili zwrot pieniędzy, ale pod warunkiem że rodzice zgłoszą najpóźniej do dziewiątej rano w dniu nieobecności, że dziecko pozostanie w domu. Radni w Głogowie zaproponowali inne rozwiązanie. – Opłatę pobieramy na podstawie faktycznej liczby godzin spędzonych w przedszkolu – mówi Ewa Kurzak, dyrektor Przedszkola Publicznego nr 5 w Głogowie. – Rodzice za wrzesień zapłacą na początku października – dodaje.
Rzeczpospolita: W wielu miejscowościach radni zapomnieli zapisać, że w razie nieobecności dziecka opłata jest obniżana. Tak jest np. w Kielcach i podwarszawskich Markach. – Pani dyrektor poinformowała mnie, że jeśli dziecko będzie krócej w placówce, niż zadeklarowałem, opłata nie będzie zwracana – mówi Paweł, ojciec dwójki przedszkolaków. Tymczasem wojewódzkie sądy administracyjne i wojewodowie wskazują, że jeśli dziecko nie korzysta z przedszkola, np. z powodu choroby, to nie można zakazać zwrotu pobranej opłaty. Rodzice powinni więc dopominać się zwrotu lub zaskarżyć uchwały nieprzewidujące takiego prawa.
opr. (w), (m)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |