Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Rybniczanki to nałogowe kłamczuchy
– Zapewniam męża, że nową bluzkę kupiłam na wyprzedaży. W rzeczywistości pochodzi nowej kolekcji i kosztowała prawie 180 zł – opowiada Aneta. – Zawsze mówię mężczyźnie, że wygląda świetnie. A prawda jest taka, że mógłby się pozbyć brzucha piwnego – mówi z kolei pani Eliza. Dla wielu rybniczanek takie kłamstwa to chleb powszedni.
Małe sekrety, drobne kłamstewka albo wielkie tajemnice. Rybniczanki od czasu do czasu okłamują swoich partnerów i nie mają oporów, by się do tego przyznać. Oczywiście anonimowo. Nazwiska nie wchodzą w grę. - Życie bez kłamstwa byłoby trudniejsze. Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz. A o mężczyzn trzeba dbać – przyznają zgodnie i z niewinnym uśmiechem kobiety z którymi rozmawialiśmy.
Główny powód, dla którego rybniczanki okłamują swoich mężów albo partnerów jest taki, że chcą uniknąć awantury. - Wiesz co ja bym miała w domu, gdybym powiedziała, że znów kupiłam sobie nowe spodnie albo buty z najnowszych kolekcji? Piekło nie z tej ziemi! A jak przedstawię mu niestworzoną historię, że rzecz pochodzi z wyprzedaży, lumpeksu albo to prezent od mamy, mąż jest zadowolony i mówi, że pięknie wyglądam – cieszy się młoda mężatka, 26-letnia Aneta. Z kolei 40-letnia Magda zawsze zaniża cenę swoich zakupowych trofeów. - Przekreślam mazakiem prawdziwą cenę i poniżej zapisuję nową, oczywiście niższą. Bo mój mąż zawsze chce zobaczyć metkę – ubolewa kobieta.
Dobrą atmosferę w domu pozwalają zachować również kłamstewka dotyczące wyglądu albo umiejętności partnera. - O moim narzeczonym nie można powiedzieć, że jest typową złotą rączką. Ale jak już coś naprawi to wychwalam jego zdolności przez cały dzień, chociaż prawda jest taka, że sama bym to szybciej zrobiła. Ale nie ma nic gorszego, niż urażona męska duma – przypomina 24-letnia Emilia. - Jesteśmy z mężem 6 lat po ślubie. Wiadomo, że wieczorne obiadki i piwko do meczu przed telewizorem robią swoje. Więc kiedy mąż pyta, czy nie ma za dużego brzucha, to kłamię, że nieee. Dla świętego spokoju. Bo jak niedawno zasugerowałam, że mógłby trochę poćwiczyć, to cały dzień się do mnie nie odzywał – załamuje ręce pani Eliza.
Wiele kobiet kłamie, żeby ukryć wybryki swoich dzieci. Syn pobił się na podwórku z dzieckiem sąsiadów, ale lepiej nie mówić o tym tacie. Albo dostał jedynkę z klasówki. O tym też nie zawsze warto wspominać. Sporo do powiedzenia w tym temacie mają również babcie. – Może nie tyle kłamię, co nie zawsze mówię całą prawdę. Żeby było na korzyść wnuków – zapewnia 65-letnia pani Teresa.
Okazuje się, że drobne kłamstwa i przemilczenia pomagają również na początku związku. Jakie grzeszki ukrywają młode rybniczanki? - Na początku, kiedy się dopiero poznaje chłopaka, on zadaje różne pytania. Na przykład o liczbę wcześniejszych związków. Wiadomo, że realia są jakie są i dziewczyna musi być tą cnotliwa, więc trochę zaniżam liczbę poprzednich partnterów – zdradza Paulina. Z kolei Ania, kiedy nie ma ochotę na spotkanie z chłopakiem, tylko woli wyjść z koleżankami, dzwoni do niego i z udawanym żalem mówi, że ze spotkania nici, bo jest bardzo zmęczona i położy się wcześniej spać.
Niektóre kłamstwa są jednak poważniejsze. - Od kilku miesięcy popalam papierosy. Mąż o tym nie wie. Raz znalazł w moim samochodzie paczkę papierosów, ale wmówiłam mu, że to nie moje, tylko koleżanki, którą podwoziłam po pracy do domu – opowiada pani Dorota.
Wśród naszych rozmówczyń są jednak i takie kobiety, które zapewniają, że nie mają żadnych sekretów przed partnerami. - Dziś wiem, że w dobrym, partnerskim związku nie ma miejsca na kłamstwa. Poza tym mój mąż by się nie dał, bo jest za mądry. Kiedyś kilka razy próbowałam, ale się nie opłaciło. Lepsza jest szczera rozmowa i negocjacje – puentuje 33-letnia rybniczanka.
(m)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |