Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Jarmark staroci rozczarował
Już od jakiegoś czasu „oldschool” robi wielką karierę w popkulturze. Oldschoolowe może być wszystko – od muzyki po opony do roweru, a im starsza rzecz, tym młodszej osobie się spodoba. W zeszłą sobotę po raz pierwszy także w Rybniku odbył się jarmark staroci.
Podobne jarmarki zorganizowano już w Wodzisławiu, Żorach i Racibórzu. Teraz przyszedł czas na Rybnik. Pierwsza odsłona jarmarku nie zaspokoiła jednak oczekiwań odwiedzających, ponieważ większość wystawców, którzy zapowiadali swoje przybycie w ostatniej chwili zrezygnowała. Rybniczanie musieli zatem zadowolić się kolekcjonerskimi znaczkami, monetami oraz widokówkami. Oczekiwania zwiedzających były jednak zupełnie inne, toteż zwiedzający wystawę nie kryli swojego rozczarowania.
– Spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Myślałem, że będzie co oglądać z kim porozmawiać. Giełda to przecież miejsce handlu, ale i spotkań pasjonatów, hobbystów i ciekawskich, niezależnie od płci i wieku. Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Od antyków, poprzez sprzęty użytku codziennego, po zabawki, książki, stare płyty, biżuterię. Tego wszystkiego niestety zabrakło, ale mam nadzieję, że kolejne jarmarki zaskoczą mnie pozytywnie – mówi Władysław Konopka z Rybnika.
– Ja przyszłam tutaj z konkretnym celem, chciałam poszperać i znaleźć ciekawe lustro, niestety nie miałam w czym wybierać. Pojawiły się zaledwie dwa stoiska i to tylko ze znaczkami – żali się Gabriela Karwot z Rybnika.
Organizatorzy jakby przewidzieli sytuację i na każdego odwiedzającego już na wejściu czekała niespodzianka. – Do każdej wejściówki dla kupujących dodawano okolicznościową monetę z Katowic. Dodatkowo, przy jednorazowym zakupie czterech wejściówek, zwiedzający otrzymywali zestaw monet, będących replikami monet krzyżackich. – Mamy pule monet przeznaczonych do rozdania dla pierwszych osób. Początki zawsze są trudne, więc chcemy nagrodzić pierwsze osoby, które odwiedzą nasz jarmark. Jestem pewny, że z czasem będzie tutaj tłoczno i ludzie przyzwyczają się, że w co drugą sobotę odbywa się giełda staroci – mówi Tomasz Bodach, pomysłodawca giełdy.
To, iż starocie są w modzie widać na ulicy. Coraz więcej ludzi jeździ na starych rowerach, młodzież coraz częściej szpera w szufladzie dziadków w poszukiwaniu na przykład starych plastikowych okularów. – Wśród moich znajomych widać modę na starocie. Z jednej strony, jest to może jakiś sposób kreacji swojego wizerunku. Wydaje mi się jednak, że masowe przerzucenie się na oldschoolowe rowery, jest spowodowane chęcią ominięcia korków oraz obawą przed zostawianiem na ulicy drogich rowerów – tłumaczy Sylwia Broda.
Podobne spojrzenie na stare rzeczy ma Ola, studentka socjologii. Ola studiuje we Wrocławiu i jeździ po nim klasyczną białą damką, którą kupiła na tamtejszym targowisku. – Raz skradziono mi całkiem dobry rower, więc nie chciałam ponownie kusić losu – opowiada Ola Jankowska. – No i znalazłam moją Gazelle. Niedroga, ładna, stylowa. Można na niej jeździć w każdym stroju – spódnice, sukienki, obcasy, nic nie przeszkadza. W dodatku taki rower ma też swój klimat. Jadąc ulicami miasta, w powiewającej spódnicy i z rozwichrzonymi włosami, czuję się, jakbym cofnęła się do czasów przedwojennych – śmieje się.
Zainteresowanie starociami z pewnością jest zauważalne. Wszystko wskazuje więc na to, że założenie organizatorów, czyli stworzenie cyklicznych Targów Staroci, jest możliwe do zrealizowania. Po pierwszej imprezie zauważyć można, że zainteresowanie jest większe wśród kupujących aniżeli sprzedających. Teraz tylko wystarczy, aby wystawiający się o tym dowiedzieli. Kolejne spotkanie z targami staroci odbędzie się już 15 października. Zapraszamy!
Joanna Komaniecka
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |