Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Cudze chwalicie, swego nie znacie…
- Odrobina wysiłku, niesamowita frajda, no i te widoki - wspomina z zachwytem ostatnią wyprawę na Wielką Sowę rybniczanin Wojtek Anioł, na co dzień przedstawiciel handlowy, który w weekend zastępuje garnitur flanelową koszulą i jeansami. Wraz z żoną Katarzyną zdobywa najwyższe polskie szczyty.
Nie porównują się z wyczynowcami, nie mają doskonałego zaplecza technicznego, doświadczenie zdobywają sami a w górach kierują się zdrowym rozsądkiem. Propagują zdrowy tryb życia, afirmując styl wędrowca, jako doskonały sposób na walkę ze stresami życia codziennego. Należą do Klubu Zdobywców Korony Gór Polskich, który został powołany w celu promowania tych najwyższych i niekoniecznie najpopularniejszych szczytów w całej Polsce. Założony przez Marka Więckowskiego i Wojciecha Lewandowskiego klub od niespełna czternastu lat zrzesza amatorów pieszych wędrówek.
Dziś członkostwem może się pochwalić sześć tysięcy osób z całego kraju a ponad 400 ma już na swoim koncie przedreptane szlaki dwudziestu ośmiu szczytów Korony Gór Polski. - Jak się nie mylę, to kilka lat temu wpadliśmy na pomysł by poobcować z Koroną Gór Polskich. Pierwszy wypad zorganizowaliśmy na Śnieżkę a do dziś udało się nam wejść na: Babią Górę, Biskupią Kopę, Śnieżkę, Wielką Sowę, Szczeliniec Wielki i Śnieżnik - wspomina swój początek z wielką przygodą, podkreślając że nie o rywalizację tu chodzi lecz o wspaniałą atmosferę wypraw.
Wojtek Anioł podróżuje ze swą żoną Katarzyną, lecz rzadko zdarza się, by samotnie musieli organizować wypady w góry. : - Wśród znajomych zawsze znajdzie się kilka osób, które w ostatniej chwili deklarują swą gotowość do wyjazdu. Tak samo było niespełna miesiąc temu, gdy wszyscy już spakowani siedzieliśmy w samochodach a tu dzwoni telefon, żebyśmy jeszcze poczekali piętnaście minut bo koledze się też zachciało - opowiada wędrowiec z uśmiechem na twarzy.
Zapytany o to, którą z dotychczas zdobytych gór darzy największym sentymentem Wojtek opowiada: - Ja osobiście wole wracać na Biskupią Kopę. Nie wiem dlaczego, ale zawsze mnie tam ciągnie.
Przed górami czują respekt, bo wiedzą, że prosty błąd może kosztować życie. - Najbardziej w kość dała nam się Babia Góra. Latem wchodziliśmy na nią przez Studencką Perć. Och, do tej pory to wspominamy. Szlak technicznie trudny a jak ktoś ma lęk wysokości to jest w kropce - uśmiecha się rybnicki podróżnik.
Tegoroczną majówkę pokrzyżowała im pogoda. Gdyby nie silne opady deszczu i śniegu z pewnością zdobywaliby kolejny ze szczytów korony.
Członkiem klubu może zostać każdy, kto kocha turystykę górską. Wystarczy złożyć deklarację członkowską, wpłacić 20 złotych wpisowego i wolny czas na najbliższy rok macie zaplanowany.
- Kto chce, może oczywiście cieszyć się z wędrówek górskich bez jakiejkolwiek przynależności - mówi żona Wojtka. - Ja osobiście chciałbym wejść na Tarnice w Bieszczadach, lecz co z tego wyjdzie zobaczymy - snuje plany na nadchodzące wakacje Wojtek.
(młyn)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |