Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Szokujący atak NA KONSULTANTA
Kiedy zawodzi metoda “na wnuczka”, bandyci wykorzystują swe szare komórki i posuwają się do bardziej wyszukanych form kamuflażu, by osiągnąć swój cel. Zastanawiające jest tylko to, skąd mają dane na temat swych potencjalnych ofiar. O niebywałym szczęściu może mówić małżeństwo z Niedobczyc, które padło ofiarą przemyślanego napadu.
Mijają dwa tygodnie od kiedy dwóch zuchwałych mężczyzn próbowało okraść starsze małżeństwo mieszkające w jednym z bloków w dzielnicy Niedobczyce w Rybniku. Jeden z nich zapukał do drzwi mieszkania wspomnianego małżeństwa. - Mężczyzna podający się za osobę z branży medycznej od początku wydał mi się podejrzany - opisuje pierwsze wrażenie po spotkaniu z tajemniczym konsultantem pani Marysia (prawdziwe imię do wiadomości redakcji ). Pseudo-konsultant był niespokojny i wciąż obracał się za siebie. Kiedy wszedł do mieszkania nie miał przy sobie żadnych dokumentów swego domniemanego pacjenta.
- Kilka dni przed całym zdarzeniem odebrałam męża ze szpitala. Jest ciężko chory i nie potrafi poruszać się o własnych siłach. Myślałam, że to osoba ze szpitala, bo ktoś miał się z nami skontaktować - opowiada przestraszona staruszka. Pani Marysia wpuściła więc mężczyznę do mieszkania. Nie miała podstaw, by sądzić, że to oszust. Fakty tak bardzo do siebie pasowały. Nieznajomy wiedział przecież o chorobie jej męża. - Teraz już wiem, że popełniłam błąd, bo nie zamknęłam drzwi na klucz, kiedy wpuściłam tego pana - przestrzega przed podobnym zachowaniem mieszkanka Niedobczyc.
Gdy pani Maria oraz obcy mężczyzna weszli do środka, niemal natychmiast udali się do pokoju, w którym leżał pacjent rybnickiego szpitala. Nieznajomy ustawił torbę i krzesło tuż obok chorego i próbował nawiązać rozmowę. Wtedy właśnie pani Marysia spostrzegła, że coś jest nie tak. Jej uwagę wzbudziło nerwowe zachowanie intruza. Po chwili usłyszała drobny trzask dochodzący z pokoju obok. Nie wahając się ani chwili rzuciła się do przedpokoju, później do pokoju obok. Żwawa staruszka chwyciła pochylonego mężczyznę buszującego w jej mieszkaniu.
- Pamiętam, że krzyczał i chciał, żebym go puściła. Mocno trzymał zaciągnięty kaptur na głowie. Chyba zależało mu, żebym go nie poznała. Mimo tego że głośno krzyczałam, nikt nawet nie otwarł drzwi na klatkę schodową. Na szczęście skończyło się tylko na drobnym siniaku - opowiada roztrzęsiona mieszkanka Niedobczyc o całym zdarzeniu.
Napastnik dźgnął lekko ramię kobiety długopisem, który trzymał w ręku. - Pamiętam, że ten w kapturze trzymał coś kurczowo w dłoni, kiedy uciekał. Na szczęście nie zabrał pieniędzy ani dokumentów. Klucze też mam w komplecie - wspomina pani Marysia i zastanawia się, co młody człowiek mógł wynieść z jej mieszkania.
Strach pomyśleć co mogło by się stać, gdyby sprawcy byli bardziej zdeterminowani. Minęło kilka dni, kiedy napadnięta rodzina odebrała telefon. Jakiś mężczyzna próbował się umówić na spotkanie pod pretekstem naprawy licznika na wodę. Kiedy lokatorka stanowczo odmówiła, ten jeszcze próbował się odgrażać, że poniesie tego konsekwencje.
Jak informuje policja, ostatnimi czasy nasiliły się działania oszustów, którzy metodą “na wnuczka” próbują okradać starsze osoby.
(ga)
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |