Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Dziedzictwo - źródło tożsamości
„Dziedzictwo – źródło tożsamości” - to hasło kolejnej, XXII już edycji Europejskich Dni Dziedzictwa w Polsce. W działania włącza się także, tradycyjnie już, Urząd Gminy i Miasta w Czerwionce-Leszczynach.
„Jesteśmy przekonani – deklarują przedstawiciele Narodowego Instytutu Dziedzictwa, że tak uniwersalny temat może być interpretowany i powiązany z wieloma aspektami, które czerpią z naszej wspólnej przeszłości, jak poczucie przynależności do własnej społeczności czy narodu, więź z historią, językiem, tradycją i rodziną. Tożsamość daje szansę zrozumienia szerszego kontekstu relacji z otoczeniem a co za tym idzie umożliwia bardziej świadome obcowanie z zabytkiem.
Jednocześnie, poprzez występujący w temacie przewodnim termin „źródło”, chcemy zwrócić szczególną uwagę na niedostrzegany na co dzień związek kultury i historii z wodą. Źródła wody jako kluczowy czynnik w dziejach osadnictwa, sieć dróg wodnych, która poprzez handel i wymianę kulturową stała się ważnym historycznie elementem rozwoju państwa pozostawiły silny ślad w dziedzictwie materialnym – między innymi budownictwo okrętowe, porty, latarnie morskie, mosty, młyny wodne, jak również niematerialnym – jak na przykład obrzędowość związana z wodą lub zwyczaje marynistyczne”.
W ramach tegorocznych EDD zapraszamy do odkrywania ciekawostek na szlaku Pojezierza Palowickiego.
Chyba nie ma drugiego takiego miejsca w całym naszym regionie. Każdy, kto tutaj przyjeżdża pierwszy raz, z wielkim podziwem patrzy na cudowne krajobrazy, na rzadkie gatunki roślin i zwierząt, rozkoszuje się przepiękną przyrodą i ciszą. Nic dziwnego, że niektórzy odwiedzający Pojezierze Palowickie nazywają ten zakątek śląskimi Mazurami. Na trasach rowerowych nie ma samochodów, można odpocząć od codziennego pośpiechu i zgiełku.
Ścieżka edukacyjna z czterema przystankami wyposażonymi w tablice poglądowe wiedzie przez najciekawsze, przyrodnicze zakątki „Pojezierza Palowickiego” leżącego na obszarze Parku Krajobrazowego „Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich”. Cała trasa ścieżki znajduje się na terenie sołectwa Palowice (Gmina i Miasto Czerwionka-Leszczyny). Długość ścieżki wynosi 3,5 km i można ją pokonywać pieszo, rowerem lub zimą - na nartach biegowych.
Ścieżka rozpoczyna się przy szosie ze Szczejkowic do Palowic. Początek ścieżki wyznacza tablica dydaktyczna. Trasa początkowo pokrywa się z przebiegiem Szlaku Początków Hutnictwa, potem zbacza w prawo i prowadzi dalej brzegiem stawów. Wspomniany szlak biegnie w kierunku krzyża na Wytrzęsowie „oddalając” się od stawów.
Podążając wzdłuż Stawów Łańcuchowych możemy obserwować rozmaite stadia sukcesji zbiorników wodnych. Część stawów intensywnie zarasta roślinnością bagienną i leśną. Tutaj można napotkać i podpatrywać ptactwo wodne. Podążając ścieżka dalej, przecinamy szeroki dukt leśny z aleją dębów czerwonych.
Nad stawami do II połowy XIX wieku istniał przysiółek Wytrzęsów. Jego mieszkańcy utrzymywali się z pracy na roli, wyrębu lasu i wypalania węgla drzewnego. Ludzi trudniących się pracą w lesie nazywano gwarowo siągorzami (drwalami) lub smolorzami (smolarzami – pozyskującymi smołę podczas wypalania węgla drzewnego). W 1887 r. było tu 11 gospodarstw z 89 mieszkańcami. Przysiółek zlikwidowano podczas tzw. sepery – akcji wysiedlania i zalesiania licznych palowickich kolonii i przysiółków prowadzonej przez hrabiego Huberta von Thiele-Wincklera.
(…) na Wytrzęsowie żyło się jak w bajce - pisze Aleksandra Ostroch w książce „Warkocz pokoleń”
"Były to osady bardzo maleńkie, po parę chat. Założono je dla węglarzy, robotników pracujących w lesie przy wypalaniu węgla drzewnego. W głębokich dołach wykopywanych w ziemi układano odpowiednie kloce drewna, przykrywana darnią i zapalano. Powstały w ten sposób węgiel drzewny potrzebny był do hut. Robotnicy pracowali tam stale, a więc i osiedlali się z całymi rodzinami , zakładali nawet gospodarstwa. Ich chaty podlegały właściwie Palowicom, lecz odgrodzeni od wsi lasami, mogli wieść żywot wedle swego zwyczaju. W gospodarstwach wytrzęsowskich bydło chodziło samopas, krowy i cielęta pasły się w lesie. Nie odchodziły ponoć zbyt daleko i na noc wracały do domu. Kury sypiały prze całe lato na drzewach, jak dzikie ptaki, a ich gniazda z jajami znajdowały się w krzakach. Nikt nie zawracał sobie głowy nasadzaniem kwok, kaczek czy gęsi. Same robiły sobie gniazda w zaroślach i po pewnym czasie wyprowadzały młode. Jadłospis również był dość oryginalny. Zabite cielę pieczono w całości w piekaroku, czyli w piecu chlebowym i każdy wybierał sobie jaki kąsek chciał i ile chciał. Jadano złapane w sidła zające, a nawet sarny, różnego rodzaju pastki zakładali chłopcy regularnie, niczym kanadyjscy traperzy. W rzeczkach i stawach łowili ryby i raki. Raków była obfitość, toteż delikatesowa dziś zupa rakowa należała do codziennych. Oprócz raków i ryb mieszkały w stawach oczywiście utopki. Nie było to sąsiedztwo zbyt groźne; utopek nie zaczepiany zostawia człowieka w spokoju. Należy jednak pamiętać, że za krzywdę, czy choćby tylko psi figiel, zawsze się pomści. Opowiadano sobie o rzeźniku z Orzesza, do którego utopek przyszedł po zakupy. Złośliwy rzeźnik kazał mu wskazac palcem jaki kawałek mięsa chce, a kiedy „klient” wyciągnął palec, rzeźnik obciął mu go toporem. Utopek nic wtedy nie powiedział. Ale kiedy parę tygodni później ów rzeźnik przejeżdżał furmanką obok jego stawu, został ściągnięty z wozu i utopiony. Ludzie z Wytrzęsowa zachowywali wobec utopków właściwy respekt, więc nie przytrafiały im się takie rzeczy. W długie zimowe wieczory bajano o utopkach dzieciom. Dzieci buszujące całymi dniami po lesie, bawiły się jaszczurkami, oswajały zwierzęta i ptaki, najczęściej kawki i jeże. Jeże trzymano w domu, tym chętniej, że łapały myszy. Co prawda w nocy budziły gospodarzy tupaniem i fukaniem, ale jeśli chodzi o „myszołówstwo”, to spisywały się nie gorzej niż koty. Oswojone kawki pozwalały się nosic na ramieniu. Psociły wiele, porywając dziewczętom świecidełka, a nawet drobne monety. Po skradziony pieniążek trzeba się było wspinać aż na dach."
Trasa wiedzie także obok wotywnego krzyża wzniesionego na Wytrzęsowie.
Jest to krzyż dziękczynny wzniesiony przez palowckich robotników – gichciarzy w połowie XIX wieku, pracujących w hucie „Waleska” na Łanuchu, gdzie dziś stoi jej pozostałość Gichta.
Robotników tych powracających starą drogą z pracy pewnego dnia zastała tutaj straszna burza z piorunami. Klęcząc na drodze błagali w głośnej modlitwie Niebiosa o przetrwanie, o powrót do swoich domów. Zostali wysłuchani, przetrwali, tenże krzyż wznieśli na wieczną chwały pamiątkę, jako znak dziękczynienia. Postać Chrystusa na krzyżu nosi ślady strzałów oddanych w lutym 1945 roku.
Co warto zobaczyć:
* Krzyż na Wytrzęsowie – wzniesiony przez palowickich gichciarzy (robotników w Hucie Waleska) w połowie XIX wieku jako podziękowanie za ocalenie podczas strasznej burzy
* Gichtę – są to ruiny pieca Huty Waleska obok stawów Gichta i Garbacz. Huta stała w nieistniejącym już dzisiaj przysiółku Łanuch. To pamiątka przemysłu hutniczego na naszych ziemiach
* Niezwykle różnorodną faunę i florę, rzadkie okazy roślin i zwierząt (m.in. czermień błotna, grążel żółty, grzybień wodny, czapla biała, bocian czarny, błotniak stawowy, kurka wodna)
* Palowicki drewniany kościół - perłę śląskiej sztuki sakralnej. Został zbudowany w Leszczynach, przez cieślę Jana Ożgę w 1606r. W 1981r. został przeniesiony do Palowic, a poświęcenie nastąpiło 21 października tego samego roku.
Do zobaczenia na szlaku!
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |