Aktualności | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Wieczór sztuk – Pod Pipą
Dom Kultury w Rybniku-Chwałowicach zaprasza na Wieczór sztuk „Pod Pipą” w piątek 9 stycznia 2015 r. o godz. 18.00. W programie m.in. wystawa malarstwa, wernisaż fotografii i wiele innych atrakcji.
W programie:
- wernisaż wystawy malarstwa Edy Riedla (Czechy) - Galeria Kolumnowa
- wernisaż wystawy fotografii „Podróżni” Artura Rychlickiego - Galeria Fotografii DeKa
- wernisaż wystawy fotografii „Remuh” Adama Gryczyńskiego - Galeria Drugiego Planu
- spotkanie autorskie z Leszkiem Mazanem i recital Aleksandra Łodzi-Kobylińskiego „Makino”
w Galerii Kolumnowej
Wystawy czynne do 28.02.2015 r.
EDA RIEDL
Właściciel i współzałożyciel Galerii Mlejn www.mlejn.com w Ostrawie. Urodził się w 1947 roku w Ostrawie. Po ukończeniu liceum ogólnokształcącego kontynuował naukę w kierunku technicznym. Od 2000 r. jest członkiem Stowarzyszenia Mlejn, które wspiera i koordynuje działania ostrawskich artystów i miłośników sztuki. Malować zaczął od roku 2000 odbył artystyczne kursy, uczył się malarstwa u Josefa Czyźe, konsultował swoje prace u artystów akademickich, a latach 2010-2013 studiował malarstwo olejne w Konserwatorium w Ostrawie. Mimo, iż tworzy od stosunkowo niedawna prezentował swoje malarstwo już na 15-tu wystawach indywidualnych i w ponad dwudziestu zbiorowych, a jego obrazy znajdują się w kolekcjach prywatnych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Strona: www.mlejn.com/galerka/autori_riedl.htm.
ARTUR RYCHLICKI
Jest krakowskim fotografem, studiował filozofię, swoje prace wystawiał w Polsce, Wielkiej Brytanii, Danii, prowadził tam również warsztaty fotograficzne. Współpracował w projektach artystycznych m.in. z Richardem Demarco oraz Andrea Cusumano. Specjalizuje się w fotografii analogowej (techniki srebrowe) oraz technikach szlachetnych (m.in. guma chromianowa). Na zajęciach warsztatowych prowadzi również wykłady z historii fotografii, sztuki oraz z zagadnień związanych z estetyką. Od dziecka związany ze sztuką i osobą Tadeusza Kantora (jest synem aktorów od lat współpracujących i związanych z teatrem "Cricot 2"). Autor znaczących wystaw m.in. wystawy pt. „Podróżni”, która stanowi ogólną refleksję na temat drogi każdego człowieka, poszukiwania i spotykania innych osób. Twórca, prowadzonych z powodzeniem od kilkunastu lat w Katowicach, autorskich warsztatów fotografii www.warsztaty-fotograficzne.org .
"PODRÓŻNI"
Pomysł wystawy w swej warstwie filozoficznej zasadza się na nietzscheańskich przemyśleniach dotyczących wiecznego powrotu oraz późniejszych własnych, czysto egzystencjalnych myślach na temat roli człowieka w świecie, w tym głównie w świecie swoich wyobrażeń: ciągła podróż, ciągłe szukanie miejsca „na zawsze”, wieczna nowalisowska podróż „do domu”, która to czyni z naszej egzystencji magiczne koło powrotu, wyznaczając oprócz jakości tej egzystencji, również jej granice. Kantorowski „wieczny wędrowiec” jest jej quasi-fizycznym, natomiast jego trupa teatralna ściśle fizycznym uosobieniem. Wydawać by się mogło, że najprościej doszukiwać się można tajemnic naszej egzystencji bezpośrednio w otaczającej nas „aktualnej” rzeczywistości. Wszelkie takie próby wydają się jednak wciąż chybione. Dokument, fotografia prasowa, materiały zbierane przez różnej maści historyków - jako realistyczny opis rzeczywistości mówią nam bowiem o zdarzeniu, nie zaś o jego istocie. Odpowiadają na pytania gdzie, co i jak, również starając się opowiadać dlaczego i po co, nie dochodząc jednak do sedna tych pytań. Wystawa ma formę opowieści. Obserwujemy dwójkę ludzi w ich wędrówce do własnego mitycznego wyśnionego Domu. Jesteśmy obecni przy najważniejszych chwilach tej podróży. Od chwili najważniejszej - podjęcia decyzji, wykonania pierwszego kroku, dzięki któremu zawsze wszystko się zaczyna, poprzez późniejszą ich wędrówkę przez miejsca „źródłowo” archetypiczne - kościół, rynek miasta, które opuszczają „na zawsze” ze złudnym przekonaniem, ze to nie jest „ich” miejsce. Ich późniejsza wędrówka kończy się na stacji, z której wyruszą - taką mają zapewne nadzieję - dalej w poszukiwaniu lepszego Domu. To oczywiście zapatrzenie w przyszłość spowodowało, że nie zauważyli prostego faktu, że z tej stacji nigdzie nie pojadą, że jakakolwiek chęć ucieczki i poszukiwań innego świata jest tylko ułudą, „niemożliwym”, że ich trud jest absolutnie bezsensowny. Stacja od lat jest nieczynna. Mimo tych wszystkich niepowodzeń, przeciwności, całą podróż odbywają oddzielnie. Nie widzą siebie, nie reagują na siebie. Będąc na stacji jedynymi, nie spotkają się nigdy.
Artur Rychlicki
ADAM GRYCZYŃSKI
Pedagog, artysta-fotografik, animator kultury, redaktor. Urodzony w 1957 r. w Krakowie. W 1981 r. ukończył pedagogikę i wyższy kurs fotograficzny na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 1983 roku jest kierownikiem działu fotograficzno-filmowego w Nowohuckim Centrum Kultury gdzie w Foto-Galerii urządził ponad 300 wystaw. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików - Okręg Świętokrzyski, Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego oraz Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Miał kilkadziesiąt własnych wystaw indywidualnych pokazywanych w Polsce i za granicą, m.in. w USA, Niemczech, Brazylii, Rosji, Norwegii, Chorwacji, we Włoszech, na Litwie, Białorusi i Węgrzech. W Amatorskim Klubie Filmowym „Nowa Huta” zrealizował cztery filmy, spośród których „Remuh” w 1988 r. zdobył m.in. Grand Prix na Ogólnopolskim Konkursie Filmów Amatorskich w Kędzierzynie-Koźlu. Pod jego redakcją ukazały się dotychczas cztery książki z serii „Czas zatrzymany” (kolejne dwie w przygotowaniu), trzy albumy: „Aniołów krakowskich pieśń dla Jana Pawła II”, „Nowa Huta - najmłodsza siostra Krakowa”, „Nowa Huta - nowa ewangelizacja” oraz broszura „Franciszek Twaróg - nauczyciel z Luboczy”. Strona FB
„REMUH”
Synagoga Remuh znajduje się na Kazimierzu w Krakowie, przy ulicy Szerokiej 40. Wraz z przylegającym do niej starym cmentarzem tworzą unikalny i bezcenny zespół żydowskiej architektury i sztuki sakralnej sięgający XVI wieku. Na murze dziedzińca znajdują się liczne tablice upamiętniające zasłużonych, jak i zabitych podczas II wojny światowej krakowskich Żydów. Do synagogi przylega również dom dozorcy i geniza. Obecnie synagoga jest jedynym żydowskim domem modlitwy w Krakowie, w którym regularnie odbywają się nabożeństwa. Jej obecna nazwa wywodzi się od hebrajskiego akronimu ReMU, Rabi - Mosze, którym w stosunku do Mojżesza Isserlesa (zm. 1572 r.) posługiwali się członkowie gminy. Był to najsłynniejszy żydowski uczony w Polsce, naczelny rabin krakowskiej gminy żydowskiej i rektor krakowskiej jesziwy. Grób Moszego znajduje się na cmentarzu tuż przy synagodze. Miejsce to uchodzi za cudowne, a wiara w moc rabina była tak powszechna, iż nawet Niemcy w czasie II wojny światowej pozostawili nagrobek nietknięty, obawiając się klątwy. Rokrocznie pielgrzymują do niego Żydzi z całego świata, pozostawiając wokół macewy karteczki z prośbami, wierząc, że te zostaną wysłuchane i spełnione. Dla nich jest on kimś ciągle żywym – po dziś dzień, bowiem kierują się spisanymi przez niego zaleceniami w każdej chwili swojego życia. Na jego nagrobku napisano: MiMosze ad Mosze lo kam keMosze beIsrael – „Od Mojżesza do Mojżesza nie powstał nikt taki jak ten Mojżesz w Izraelu”, co stanowi nawiązanie do końcowych słów Tory (Księga Dwarim [Powtórzonego Prawa] 34: 10), mówiących, że nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza. Taki sam napis znajdował się kiedyś na domniemanym grobie RaMBaMa – rabina Mosze ben Majmona – Majmonidesa w Twerii (Tyberiadzie) nad Jeziorem Galilejskim. Jak z tego widzimy, polscy Żydzi porównywali Mojżesza Isserlesa z Mojżeszem Majmonidesem, a pośrednio także z Mosze Rabenu („Mojżesz - nasz Nauczyciel”), czyli z biblijnym Mojżeszem - przywódcą narodu żydowskiego, który wyprowadził go z niewoli egipskiej. Wielki rabin Mojżesz Isserles tak pisał w XVI w. o Polsce: „W tym kraju nie ma do nas tak srogiej nienawiści jak w Niemczech. Niech to trwa aż do nadejścia Mesjasza... Gdyby Pan nie dał nam takiej ziemi, jako miejsca schronienia, los Izraela byłby istotnie nie do zniesienia”.
Krakowski Kazimierz budził moją fascynację od wczesnego dzieciństwa, kiedy w latach 60. przychodziłem na ulicę Szeroką pod nr.14 wraz z mamą do mieszkających tam wujostwa. Chociaż dzielnica ta była wtedy mocno zniszczona i zaniedbana, to chętnie urządzałem tam wędrówki, a zaglądanie ukradkiem na małe podwórka, w różne zaułki i zakamarki, sprawiało mi pewnego rodzaju przyjemność. Pomimo trwających prac konserwatorskich w synagodze i przyległym cmentarzu, udawało mi się tam czasem wejść i popatrzeć na zabytki, szczególnie zaś na macewy. Były one wyraźnie nadszarpnięte zębem czasu, a na dodatek w okresie wojny wiele z nich zostało zdewastowanych i rozbitych lecz te, które przetrwały katastrofę dziejową oraz warunki pogodowe, zachwycają dziś swoistym pięknem. Są to prostokątne płyty kamienne zakończone linią prostą, trójkątem lub półkolem, których górną część wypełnia płaskorzeźba, dolną zaś inskrypcja (epitafium). Płaskorzeźby te mają znaczenie nie tylko dekoracyjne, lecz także symboliczne, ponieważ jej elementy przedstawiają, w sposób mniej lub bardziej oczywisty, różne cechy zmarłego. Z biegiem czasu nadawano macewom coraz bardziej złożoną formę architektoniczną, z gzymsami, kolumnami i wnękami. Przyglądając się im uważnie odkrywałem na nich wiele takich motywów i liter, których znaczenia nie rozumiałem, ale pobudzały one moją wyobraźnię wzmocnioną intuicją oraz atmosferą tego niezwykłego miejsca i najbliższej okolicy. Potem, szczególnie chętnie wybierałem się tam samotnie na dłuższe spacery, w okresie gdy chodziłem już do liceum i na studia (w latach 70.). Choć wcześniej nie uświadamiałem sobie tego tak wyraźnie jak dzisiaj, to prawdopodobnie wtedy dość mocno „uczuliłem” się na historię, zabytki przeszłości oraz odnajdywanie w różnych starych przedmiotach okruchów wspomnień o ludziach, których już nie ma. W późniejszych latach, kiedy dowiadywałem się i sporo czytałem o pobycie Żydów na ziemiach Rzeczpospolitej, ich dramatycznej historii, kulturze jidysz i skomplikowanych stosunkach polsko - żydowskich, tamte obrazy sprzed lat wciąż przewijały się w mej pamięci i nadal w niej pozostają. Wyrazem tych zainteresowań są fotografie utrzymane w nostalgicznym klimacie i specyficznym, zielonkawym kolorycie pokazywane na wystawie „Remuh”. Zostały one współcześnie, (2009 r.) opracowane przy użyciu komputera, a wykonałem je w marcu 1986 roku podczas wizyty na tamtejszym cmentarzu, kiedy nieoczekiwanie poznałem widocznych na zdjęciach Żydów przybyłych z pielgrzymką z Izraela. Byłem wtedy zajęty fotografowaniem przy użyciu średnio-formatowej kamery i statywu, lecz po chwili wahania widząc, że i oni przyglądają się mi uważnie, nawiązałem z nimi kontakt. Po wymianie kilku zdań okazało się, że starszy z nich pochodził ze Stanisławowa, natomiast młodszy, jako kilkuletnie dziecko wydostał się podczas okupacji hitlerowskiej wraz z matką z krakowskiego getta i dzięki temu ocalał. z Holocaustu. Był przedstawicielem biura podróży z Tel-Avivu, mówił świetnie po polsku, a na moje pytanie, komu zawdzięcza tak dobrą jego znajomość po upływie 40 lat pobytu poza Polską, odpowiedział, że czasem w tym języku rozmawia w domu ze swoją matką. Po odwiedzeniu przez nich grobów, odmówieniu modlitw i zrobieniu pamiątkowych zdjęć, zdążyliśmy uciąć sobie pogawędkę, a ja zaproponowałem, że dostarczę im tego samego dnia wieczorem gotowe odbitki do hotelu. Później, w toku dalszej rozmowy o ich wrażeniach z objazdowej wycieczki po Polsce, poruszyliśmy ostrożnie różne kwestie, pośród których oprócz nawiązania do gehenny wojennej i cierpienia narodów nie zabrakło różnych akcentów historycznych i postaci takich jak król Kazimierz Wielki, Esterka, Berek Joselewicz czy Dow Ber Meisels. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze spotkam tamtych ludzi, lecz to wszystko wywarło na mnie niezatarty wpływ przywołując refleksje, które chciałem utrwalić nadając im odpowiednią do rangi tematu i mojej wyobraźni formę.
Adam Gryczyński
LESZEK MAZAN
Urodził się w 1942 r. w Nowym Sączu, absolwent polonistyki UJ, od 1966 dziennikarz prasy, radia i TV, w latach 1985 - 1993 korespondent PAP w Czechosłowacji, potem aż do 2000 z-ca naczelnego "Przekroju". Autor kilkunastu książek m.in."Zdarzenia z życia naszego monarchy"(1998), "Wy mnie jeszcze nie znacie!" (2002), ”Polska Praga, czyli dlaczego Matejko lubił knedle"(2010), "Czeska Małopolska (2011), „Słowacka małopolska"(2014) - wszystkie tłumaczone na język czeski. Z Mieczysławem Czumą napisali m.in. "Austriackie gadanie czyli encyklopedia galicyjska", "Poczet serc polskich" i "Madame, wkładamy dziecko z powrotem" (mało znane fakty z historii polskiej medycyny). Obecnie obaj pracują nad książką o trudnych dziejach integracji polsko-żydowskiej "Tate, my jedziemy do Krakowa!". Jest profesorem szwejkologii stosowanej (nauki o praktycznym wykorzystywaniu filozofii niebieskich oczu kretyna), honorowym hejnalistą z wieży Mariackiej oraz honorowym burmistrzem galicyjskiego miasteczka Pipidówka, a także przewodniczącym Rady Błyskotliwych Polskiej Partii Łysych. Strona: www.anabasis.com.pl.
ALEKSANDER ŁODZIA-KOBYLIŃSKI „MAKINO”
Muzyk, propagator krakowskiego folkloru miejskiego. Legenda krakowskiego Zwierzyńca, lokalny Casanova i twórca kultowej kapeli "Andrusy", ostatni bard Galicji. Autor pieśni "Cracovia" (znanej też, jako "Z mariackiej wieży") będącej w przeszłości hymnem Cracovii. Jak prawdziwy andrus, (czyli po prostu honorowy cwaniak i hultaj) nigdzie się nie rusza bez burdelówki. Grał (dosłownie i w przenośni) w polskim serialu o Szwejku. Zasłużony dla ochrony i restauracji zabytków Krakowa, za co był wielokrotnie odznaczany, m.in.: Nagrodą Prezydenta Miasta Krakowa „Kraków 2000” i Medalem za Odnowę Zabytków Krakowa. Otrzymał też Prometeusza, prestiżową nagrodę Stowarzyszenia „Pro Publico Bono” za działalność społeczną na rzecz dzieci pokrzywdzonych przez los. Strona: www.bibliotekapiosenki.pl/Andrusy.
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |