Sport | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Lyski pokonały Brzezie
Kibice Brzezia mieli nadzieję, że dzięki wygrane w ubiegłym tygodniu w Bieńkowicach wszystko wróci na odpowiednie tory i gracze raciborskiej drużyny powalczą jeszcze o poprawę lokaty. Tymczasem trzy gole zaaplikowali im gracze z Lysek.
Jak dowiadujemy się w drużynie gości, było to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo od 14. kolejki. Ale do rzeczy. Pierwsze minuty spotkania przy ulicy Wyszyńskiego pokazały, że w spotkaniu tym nie będzie zdecydowanego faworyta. Oba zespoły walczyły o każdy centymetr boiska, jednakże walka ta odbywała się w największej części w środkowej strefie boiska, przez co aż do 15. minuty utrzymywał się wynik bezbramkowy. Wtedy to Grzegorz Dziamałek zakończył zespołową akcję i strzałem na dalszy słupek pokonał bramkarza Brzezia, Grzegorz Sekułę. Strata bramki nieco podłamała graczy gospodarzy. Owszem, starali się zaatakować, lecz zemściło się to na nich boleśnie. Na strzał z dystansu z dość ostrego kąta zdecydował się Kamil Gawlyta, a piłka po rękach bramkarza znalazła się w siatce. Odpowiedź zespołu z dzielnicy Raciborza mogła być natychmiastowa, lecz zawodnikowi tej drużyny zabrakło nieco celności. Kilkanaście sekund później znów mogła paść bramka tym razem za sprawą Macieja Kremzera, który otrzymał podanie na prawej flance. Zdecydował się na strzał, lecz bramkarz nie miał problemów z obroną tego uderzenia. Chociaż to Brzezie było przed tym meczem wyżej w tabeli, to pierwsze trzydzieści minut czwartkowego spotkanie z pewnością tego nie potwierdziło. Im bliżej końca pierwszej połowy, tym ataki raciborzan były częstsze. Co z tego, skoro nie wynikało z nich jakieś spore niebezpieczeństwo dla bramki Lysek. Za ten okres gry, należałoby pochwalić Dariusza Kochanka, który chciał pokonać w 36. minucie lobem golkipera gości. Dariusz Bierza nie dał się jednak zaskoczyć i przerzucił piłkę ponad poprzeczką. W końcówce pierwszej części meczu lysecka jedenastka grała dobrze. Tego samego nie można jednak powiedzieć o ekipie Brzezia, które grało bardzo chaotycznie, co z pewnością ani przez moment nie podobało się bardzo nielicznie zgromadzonej publiczności. Mimo prób obu zespołów wynik nie uległ zmianie do końca pierwszej połowy, w której zdecydowanie lepiej zagrała ekipa Lysek, a gospodarze robili jedynie za tło.
Od początku drugiej połowy, nie mające nic do stracenie raciborskiej Brzezie postanowiło rzucić wszystko na jedną kartę i ruszyć do ataku. Już w pierwszych swych akcjach w drugiej części meczu ekipa gospodarzy stworzyła zagrożenie pod bramką Lysek. Niestety wykończenie tych akcji pozostawiało wiele do życzenia. Kibice łapali się za głowy i przecierali oczy ze zdumienia obserwując celność, a w zasadzie jej brak w szeregach Brzezia. Kilka z akcji mogło zakończyć się po myśli zawodników z Raciborza, lecz decyzje arbitra liniowego o pozycjach spalonych graczy gospodarzy skutecznie niweczyły plany zespołu. W drugiej części meczu gra obu zespołów koncentrowała się w większości na odbiorze piłki przeciwnikowi, przez co oba zespoły skupiły się na walce w środku pola. Jedynie od czasu do czasu gracze jednej bądź drugiej drużyny zagrażali przeciwnikowi. Sytuacja taka miała miejsce w 62. minucie, kiedy to po strzale jednego z graczy gości piłka minęła bramkę Brzezia o centymetry. Dwie minuty później strzał Daniela Żymełki był już zdecydowanie bardziej udany, gdyż zawodnik ten umieścił piłkę w siatce podwyższając wynik na 0:3. Po stracie trzeciej bramki gracze gospodarzy dwoili się i troili, by podejść pod bramkę Lysek. Gdy już im się to udało starania po raz kolejny niweczył arbiter liniowy, sygnalizując spalone, których… nie było. Na pięć minut przed końcem meczu gra ostatecznie przerodziła się w totalną kopaninę. Oba zespoły koncentrowały się jedynie na wybijaniu piłek poza własne pole karne, co jak wiadomo nie ma prawa przynieść pozytywnego skutku w postaci bramki. Ostatecznie spotkanie zakończyło się porażką Brzezia, które choć stwarzało sytuacje nie potrafiło ich wykorzystywać. Lyski, choć nie zagrały pięknego meczu, pokazały jak grać skutecznie i dobrze w obronie, dzięki czemu zainkasowały pierwszy wyjazdowy komplet punktów od czternastej kolejki spotkań.
LKS Brzezie – LKS Lyski 0:3 (0:2)
15’ 0:1 Grzegorz Dziamałek
23’ 0:2 Kamil Gawlyta
64’ 0:3 Daniel Żymełka
Żółte kartki: Łukasz Leks, Łukasz Molendowski (obaj Brzezie)
LKS Brzezie: Grzegorz Sekuła – Łukasz Leks, Roman Kolaczek, Tomasz Gromala (kpt.), Artur Szefler, Mateusz Burakowski, Paweł Matuszek, Dariusz Kochanek, Maciej Kremzer, Raingsei Ran, Mateusz Szkatuła (25. Łukasz Skwarecki)
TRENER: Tomasz Gromala
Kierownik drużyny: Piotr Figura
LKS Lyski: Dariusz Bierza – Daniel Mrozek, Daniel Newe, Jarosław Sznajder (kpt.), Piotr Zientek, Damian Gryt (70. Grzegorz Gańczorz, Kamil Gawlyta, Daniel Żymełka, Artur Gryt, Grzegorz Dziamałek, Paweł Papierok (80. Łukasz Molendowski),
Rezerwa: Adam Świdergoł
Opiekun: Piotr Skowronek
Kierownik drużyny: Stanisław Kuczera
Spotkanie sędziowali: Łukasz Wojaczek (sędzia główny); Krzysztof Kurzydym, Radosław Szymiczek (sędziowie liniowi)
Grzegorz Piszczan
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |