Sport | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Krótka przygoda ROW-u z I ligą. Podsumowanie sezonu 2013/2014
Sezon 2013/2014 minął. Za nami około trzydziestu kolejek piłkarskich emocji. Dla jednych były one bardzo szczęśliwe, dla innych wprost przeciwnie. Jedni mogli wznieść puchary za wywalczenie miejsca premiowanego awansem, z kolei niektórzy musieli przełknąć gorzką pigułkę porażki i pogodzić się z degradacją. Kibiców lokalnych zespołów zapraszamy do zapoznania się z podsumowaniem zakończonego niedawno sezonu piłkarskiego.
Trzech „wspaniałych” to za mało
Nasze podsumowanie rozpoczniemy od I ligi. Jedynym reprezentantem naszego regionu był na tym szczeblu KS Energetyk ROW Rybnik. Był, gdyż ekipa ta po zaledwie trzydziestu czterech meczach musiała pożegnać się z tym szczeblem rozgrywek. Po fenomenalnym poprzednim sezonie, początek gry na zapleczu Ekstraklasy nie był może porywający, lecz co najmniej napawał optymizmem. Ekipa, wówczas pod wodzą Ryszarda Wieczorka, zremisowała pierwsze pięć meczów. Wiadomo, że remis to nie to samo co zwycięstwo, lecz pięć takowych meczów z rzędu, i to w roli beniaminka, z całą pewnością miało swoje znaczenie. Remisy te dały po pięciu tygodniach zespołowi z Gliwickiej miejsce dwunaste, za które na koniec sezonu niejeden z graczy i kibiców Energetyka dałby się pokroić żywcem. Kolejne pięć kolejek nie było wcale gorsze. Łącznie, po rozegraniu dziesięciu spotkań ekipa ROW-u plasowała się na dwunastym miejscu z dorobkiem dziesięciu punktów. Kolejne pięć kolejek ciągle ukazywało „remisowy” potencjał rybniczan. Dołożyli oni bowiem kolejne sześć punktów, z czego większość dzięki remisom. Niestety, dwie ostatnie kolejki rundy jesiennej strąciły zespół ROW-u znad strefy spadkowej, niemal na samo dno tabeli. Po siedemnastu kolejkach gracze Energetyka plasowali się na przedostatnim miejscu z „dorobkiem” siedemnastu oczek. Mecze rozegrane awansem nie polepszyły pozycji zespołu z Gliwickiej, który przerwę zimową spędził na przedostatnim miejscu w tabeli.
Od rundy wiosennej, miejsce Ryszarda Wieczorka, który opuścił ROW, by trenować ekipę Górnika Zabrze, zajął Marek Wleciałowski. Niestety, „osiągnięcia” tego szkoleniowca lepiej przemilczeć. Transfery, jakich dokonał wyżej wymieniony przyniosły więcej szkód, aniżeli pożytku. Rybniczanie nie grali ani trochę lepiej. Można stwierdzić, że wręcz gorzej. Niestety, zarząd klubu nie widział potrzeby pozbywania się trenera, choć w dzisiejszym futbolu to wyniki w decydującej mierze są wykładnią umiejętności. Widać było, że zatrudniony trener ciągle pozostał myślami na etapie „asystentury”. Gra nie kleiła się, a zespół miast piąć się w górę tabeli, ciągle pozostawał w strefie spadkowej. Po dwudziestu dwóch kolejkach rybniczanie mieli na swym koncie dwadzieścia dwa punkty, z czego aż trzynaście zdobyli remisując swe spotkania. Już wtedy było wiadomo, że na I ligę może to być niewystarczające.
W końcu jednak, zarząd klubu zdecydował się podziękować Markowi Wleciałowskiemu, a rolę „strażaka” miał pełnić Jan Furlepa. Początek nie był co prawda imponujący, lecz dalsze mecze pokazały, że ów trener miał zdecydowanie większe pojęcie o grze od swego poprzednika. Ekipa ROW-u zaczęła punktować, a co mogło szczególnie ucieszyć kibiców zespołu z Gliwickiej, ograła praktycznie całą czołówkę tabeli. Niestety, dwa końcowe mecze, które zakończyły się porażkami Energetyka przekreśliły szansę zespołu na pozostanie na zapleczu Ekstraklasy. Tak więc, jak widać trzech „muszkieterów”, którym dane było prowadzić zespół w zakończonym niedawno sezonie, nie podołało. Czy to tylko i wyłącznie ich wina? Niech każdy z kibiców odpowie sobie na to pytanie sam... Obecnie trwa wielki exodus piłkarzy, którzy w zakończonej rundzie walczyli w każdym meczu. Zespół opuścili dotąd m.in.: Jarosław Wieczorek, który podpisał kontrakt z katowickim GKS-em. Jego śladem podążą z całą pewnością także inni zawodnicy, pytanie, jak wielu?
Mimo, iż do rozpoczęcia nowego sezonu, już w II lidze pozostało jeszcze trochę czasu, zarząd klubu już znalazł nowego trenera. Został nim Marcin Prasoł, który w Górniku pełnił funkcję „człowieka orkiestry”. Przez sześć lat był kierownikiem zespołu, skautem, następnie trenerem-analitykiem w sztabie Adama Nawałki. Pomagać nowemu trenerowi będzie Mieczysław Agafon. Oby duet ten podołał w jak najlepszym wykonywaniu powierzonego mu zadania, gdyż kibice ROW-u niemile wspominają doświadczenia z innymi „trenerami asystentami”...
Walec z Harcerskiej niedościgniony
Już pierwsze trzy mecze rundy jesiennej pokazały, że ekipa Jastrzębia będzie zdecydowanym faworytem w walce o awans do III ligi. Zespół ten, po rozegraniu 270. minut miał na swym koncie dziewięć punktów, oraz czternaście bramek strzelonych, przy zaledwie dwóch straconych. Bilans godny pozazdroszczenia. Po kolejnych trzech meczach ekipa Grzegorza Łukasika nadal przewodziła stawce, lecz gonić ją starał się zespół z Suszca. Po sześciu meczach obie ekipy szły „łeb w łeb”, lecz to jastrzębianie, dzięki lepszemu bilansowi bramek przewodzili stawce. Mijały kolejne tygodnie, a zespół z Harcerskiej gromił kolejnych przeciwników. Po dziewięciu meczach miał na swym koncie dwadzieścia pięć punktów, a jego bilans bramkowy zdecydowanie świadczył o posiadaniu najlepszej linii defensywy w całej IV lidze. Ekipa ta strzeliła dotąd dwadzieścia pięć bramek, straciła natomiast... dwie. Kolejne mecze zwykle kończyły się po myśli jastrzębian. Niestety, jak to bywało w ostatnich sezonach nie mogło zabraknąć także i skandalu z tą drużyną. Nazwanie tego skandalem jest rzeczą nieco nad wyrost, szczególnie, że to nie zespół GKS-u był jego prowodyrem. W historii zapisały się dwie ekipy. LKS Forteca Świerklany oraz KS Unia Racibórz. Ekipy te zasłaniając się „niemożnością podołania zapisom dotyczących imprez masowych” zdecydowały się na oddanie meczów walkowerem. Dziwi to, że w poprzednim sezonie mecz w Świerklanach odbył się bez większych przeszkód, natomiast w Raciborzu bez udziału publiczności. To już jednak historia. W ten oto sposób zespół GKS-u mógł zapisać kolejne sześć punktów na swym koncie. Ekipa Jastrzębia aż do końca rundy miażdżyła kolejnych przeciwników, łącznie odnosząc trzynaście zwycięstw. Trzy mecze zakończyły się podziałem punktów. To wystarczyło jednak na wywalczenie mistrzostwa jesieni i przezimowanie na samym szczycie IV ligowej tabeli.
Runda wiosenna rozpoczęła się po myśli zespołu i jego kibiców – od zwycięstwa i to dość okazałego. Już wtedy było wiadomo, że ekipa Jastrzębia nie odda awansu bez walki. Zespoły goniące starały się jak mogły, lecz nie dawały rady. Gracze GKS-u, niczym Ussain Bolt na bieżni, nabierali tempa, uciekając z każdym meczem goniącym ich ekipom. Ostatecznie strata drugiego w tabeli zespołu pszczyńskiej Iskry wyniosła... osiemnaście punktów. Kibice GKS-u już teraz liczą na wiele emocji na wyższym szczeblu rozgrywek. Jako beniaminek ekipa ta, na pewno nie będzie miała łatwo, lecz po tym co pokazała w sezonie 2013/2014 jej sympatycy mogą być raczej spokojni. Jak będzie naprawdę, przekonamy się już niebawem.
Dwa oblicza Fortecy
Drugą ekipą z naszego regionu w IV lidze była w zakończonym sezonie świerklańska Forteca. Zespół ten, który poprzedni sezon może udać do udanych, rozpoczął rozgrywki sezonu 2013/2014 nie najlepiej. Podobnie jak występujący na zapleczu Ekstraklasy ROW, także i ta drużyna miała trzech trenerów. Zespół prowadzili kolejno, Sławomir Paluch, Krzysztof Wierzbicki, oraz Piotr Hauder. Szczególnie tego ostatniego można obdarować mianem „ojca sukcesu”. Najpierw w sezonie 2012/2013 wprowadził drużynę do IV ligi, a teraz, po pewnych perturbacjach uratował ją przed spadkiem. Wróćmy jednak do początku rundy jesiennej. Sytuacja zespołu Świerklan po pierwszych 450. minutach rozgrywek w sezonie 2013/2014 na pewno nie dawała spokoju żadnemu z kibiców. Ekipa ta „zgromadziła” w tym czasie aż... jeden punkt. W kolejnych spotkaniach nie było lepiej. Po dziesięciu pojedynkach zespół z Zamkowej miał na swym koncie pięć punktów, co z całą pewnością nie mogło napawać optymizmem. Nie lepiej było w kolejnych meczach. Drużyna Fortecy, która takowej nie przypominała rundę jesienną zakończyła na przedostatnim miejscu z dorobkiem dziewięciu punktów. Wygrała, co złośliwi traktować mogą jako cud dwa mecze, kolejne trzy zremisowała, a aż jedenaście przegrała.
Wraz z początkiem rundy wiosennej zespół Świerklan, już pod wodzą „nowego – starego” trenera, Piotra Haudera, zaczynał pokazywać swe drugie oblicze. Inauguracyjne spotkanie wygrał, a w kolejnych trzech zdobył kolejne sześć punktów, co dodało graczom pewności siebie, a w kibicach na nowo wznieciło wiarę w utrzymanie. Kolejne mecze pokazywały, że decyzja o zwolnieniu Piotra Haudera była co najmniej nieprzemyślana. Zespół ten zdobywał punkt za punktem, co po dwudziestu trzech kolejkach dawało mu dwadzieścia punktów i zaledwie cztery oczka straty do pozycji bezpiecznej, co po rundzie jesiennej było wprost nie do pomyślenia. Na trzy mecze przed końcem sezonu zespół z Zamkowej ciągle walczył, pokazując charakter. Opłaciło mu się to z nawiązką, gdyż po ostatnim gwizdku sędziego w trzydziestej kolejce zespół Fortecy mógł cieszyć się z osiągnięcia celu, czyli utrzymania. W ostatecznym rozrachunku ekipa ta zdobyła trzydzieści dwa oczka, co po pierwszej części sezonu wydawało się jedynie opowieścią. Jak widać na przykładzie Świerklan, jeśli się chce, można przenieść nawet góry...
Mistrzostwo i awans dla Bełku. Pozostali nie najgorzej
W I grupie Klasy Okręgowej walka o mistrzostwo trwała niemal do samego końca. Ekipa Bełku, która jak kibicom wiadomo wywalczyła w ostatecznym rozrachunku awans, na początku sezonu nie grała na najwyższych obrotach. Po pierwszych pięciu spotkaniach zajmowała piąte miejsce z dorobkiem dziesięciu punktów. Kolejne potyczki pokazały jednak, że to właśnie zespół Bełku należy upatrywać w roli zdecydowanego faworyta. Po ośmiu meczach ekipa ta była już liderem i miała na swym koncie siedemnaście punktów, o jeden mniej od wicelidera. Wraz z każdą kolejną kolejką zespół Bełku powiększał swój dorobek punktowy, lecz zespoły z kolejnych miejsc w tabeli, czyli Lędziny i rezerwy ROW-u oraz Jejkowice skutecznie niwelowały przewagę lidera. W ostatecznym rozrachunku, na zakończenie rundy jesiennej zespół Jacka Polaka zdobył trzydzieści dziewięć punktów, natomiast pozostałe ekipy z podium odpowiednio o jedno oczko mniej (MKS Lędziny), oraz o trzy oczka mniej (KS Energetyk ROW Rybnik II).
Runda wiosenną ekipa lidera rozpoczęła od wysokiego C, pewnie pokonując zespół Unii Bieruń, dając tym samym do zrozumienia, że jej zdetronizowanie łatwe nie będzie. Mimo to zespoły goniące nie poddawały się i grały swoje, pewnie gromadząc punkty. W końcu nadeszła jednak pora finiszu. W XXIX kolejce mistrzostwo nie było jeszcze pewne, lecz rozstrzygnąć mogło się jedynie pomiędzy Bełkiem a Lędzinami, gdyż oba zespoły dzieliła w tym czasie różnica trzech oczek. Zespół Bełku swe spotkanie wygrał, z kolei Lędziny przegrały z rezerwami Energetyka, przez co zajęły tylko drugie miejsce. Wspomniane wyżej rezerwy Energetyka były na najniższym stopniu podium.
Prócz dwóch wyżej wspomnianych zespołów, nasz region reprezentowały także inne drużyny. Były to ekipy Rymera Rybnik, Dębu Gaszowice, Jedności Jejkowice, oraz Naprzodu Rydułtowy. Najlepiej z wymienionych ekip spisała się drużyna Rymera. Zapisała na swym koncie czterdzieści sześć punktów, co dało jej piąte miejsce w tabeli I grupy Klasy Okręgowej. Nieco gorzej radził sobie gaszowicki Dąb. Ogółem zdobył czterdzieści jeden punktów, choć po dziesięciu meczach miał ich zaledwie dziesięć. Jejkowice natomiast pokazały dwa, totalnie odmienne, oblicza. O ile runda jesienna w ich wykonaniu nie była najgorsza, o tyle wiosna pozostawiała już wiele do życzenia. W siedmiu ostatnich meczach zespół Jejkowic nie zdobył ani jednego oczka, co z pewnością nie przysporzyło mu sympatyków. Najgorzej z naszych zespołów spisał się rydułtowski Naprzód. Ekipa ta prowadzona była przez dwóch szkoleniowców. Jarosława Skrobacza oraz Grzegorza Jordana. Niestety ani jeden ani drugi nie potrafili poprowadzić drużyny tak, by ta była powodem do dumy. Przez to zespół ten zapisał na swym koncie jedynie dziewiętnaście punktów i zdobył tytuł „czerwonej latarni ligi”. W przyszłym sezonie zagra w A klasie. Pozostali reprezentanaci naszego regionu, prócz Bełku w kolejnym sezonie będą dalej zmagali się na szczeblu Klasy Okręgowej. Emocji z pewnością będzie pod dostatkiem.
Beniaminek o krok od mistrzostwa
W III grupie Klasy Okręgowej nasz Podokręg także miał kilku przedstawicieli. Były to ekipy Gołkowic, Ruptawy, Skrzyszowa, Marklowic, Połomi, Łazisk Rybnickich oraz Radlina. Spośród tych zespołów przemilczeć należałoby „osiągnięcia” dwóch ostatnich drużyn z listy. Zespoły te, mimo swych starań zajęły piętnaste miejsce (Radlin) i czternaste (Łaziska), co przyczyniło się do ich upadku. Drużyna Połomi w swym stylu uplasowała się na bezpiecznej pozycji, tym razem zdecydowanie wcześniej, bez przysparzania swym kibicom dodatkowych emocji. Na uwagę zasługuje natomiast gra Marklowic. Zespół ten w rundzie jesiennej doznał zaledwie dwóch porażek. Runda wiosenna nie była już tak dobra. Poloniści zapisali na swym koncie dziesięć (!) porażek, co uplasowało ich dopiero na ósmej pozycji, choć początkowa faza sezonu wskazywała, że zespół ten może powalczyć o powrót na boiska czwartoligowe. Tak się jednak nie stało.
Najniżej spośród pozostałej trójki uplasował się beniaminek ze Skrzyszowa. Ekipa ta zaliczyła czternaście wygranych, tyle samo porażek oraz dwa remisy. Dało to łącznie czterdzieści cztery oczka. Zdecydowanie lepiej spisała się Granica z Ruptawy. Zespół ten niemal do samego końca liczył się w walce o czołowe lokaty. Trzecie miejsce, z dorobkiem pięćdziesięciu siedmiu punktów oczywiście nie jest złym osiągnięciem, ale zarówno kibice Granicy, jak i jej zawodnicy, mieli apetyt na więcej. O dwa punkty lepsza okazała się drużyna beniaminka z Gołkowic. Przez większość sezonu zespół ten przewodził tabeli, i gdy wszystkim wydawało się, że pewnie zmierza do IV ligi, na horyzoncie pojawiła się drużyna Turzy Śląskiej, która swym zabójczym finiszem pozbawiła rywali złudzeń. Podobnie jak w innych ligach, nadchodzący sezon będzie emocjonujący od pierwszej do ostatniej kolejki.
A klasa: Udany powrót Żor
Początek sezonu nie należał do ekipy Żor. Zespół ten, po trzech pierwszych kolejkach zajmował odległe, trzynaste miejsce. Wydawało się więc, że żorski KS jest ciągle na równi pochyłej wiodącej z IV ligi w dół. Ekipa ta żegnała się powiem co sezon z kolejnym szczeblem rozgrywek zatrzymując się w końcu na A klasie. Kolejne mecze pokazały jednak, że zespół ten nie ma zamiaru poddawać się bez walki. Po piątej kolejce z dorobkiem ośmiu punktów zajmował miejsce ósme, ciągle pnąc się ku górze. Po kolejnych trzech tygodniach ekipa Żor była już wiceliderem. Początek może i słaby, ale z każdym mecze zespół ten rozkręcał się, by rundę jesienną zakończyć w charakterze mistrza.
Początek rundy wiosennej nie może zostać uznany za udany. Zespół Żor spadł bowiem z pierwszego miejsca w tabeli, a wyprzedziła go drużyna orzepowickiego Zucha. Już wtedy było wiadome, że to właśnie między tymi zespołami rozegra się walka o prym w klasie A. Wraz z mijającymi kolejnymi piłkarskimi weekendami do walki włączały się także inne zespoły. Swoje dwa grosze wtrącił zespół MKS-u Radziejów, a także Płomienia Ochojec i Dębu Dębieńsko. Niestety zarówno Radziejów, jak i Dąb uplasowały się poza podium, przez co w nadchodzącym sezonie nadal będę reprezentantem klasy A. Fotel mistrza przypadł ostatecznie wspomnianym wyżej Żorom.
Wielka walka toczyła się także na dole tabeli. O pozostanie walczyły takie zespoły jak Borowik Szczejkowice, Olza Godów, Orzeł Jankowice oraz Pierwszy Chwałowice. Po trzydziestu kolejkach walki na miano najgorszej drużyny A klasy „zapracowali” gracze Szczejkowic, przez co w następnym sezonie reprezentować będą szeregi klasy B.
B klasa: Zacięty bój o awans
W tej klasie rozgrywkowej od samego początku prym wiodła ekipa Polonii Niewiadom. Zespół ten po pięciu kolejkach sezonu 2013/2014 miał na swym koncie dwanaście punktów. Wygrał cztery z tych spotkań. Po kolejnych pięciu meczach ekipa ta złapała jakąś zadyszkę, gdyż spadła na trzecie miejsce. O jeden punkt wyprzedziły ją zespoły Wilchw i Czerwionki. Kolejne mecze pokazały jednak, że Polonia nie podda się łatwo. Po trzynastu kolejkach zajmowała co prawda drugie miejsce, ale strata do lidera z Wilchw wynosiła zaledwie jedno oczko. Niestety mimo swych starań zespół Niewiadomia mistrzem jesieni nie został. Musiał uznać wyższość Wichru.
Rundę wiosenną o wiele lepiej zaczął zespół Polonii, zdobył on komplet oczek w meczu inaugurującym natomiast Wilchwy zakończyły swój pojedynek bez punktów. W kolejnych meczach, nie licząc wpadki w kolejce siedemnastej zespół Niewiadomia był niepokonany, dzięki czemu wywalczył pierwsze miejsce w tabeli B klasy, oraz awans do klasy A. Kibice Polonii już dziś mocno trzymają kciuki za powodzenie ich zespołu na wyższym szczeblu rozgrywek. Jak będzie, przekonamy się już niebawem.
Także i tutaj nie brakowało walki w dolnej strefie tabeli. Zespołami, którym przyszło bronić się przed spadkiem były ekipy Skrbeńska, Stanowic oraz Szerokiej. Pierwsza z wyżej wymienionych ekip nie miała łatwego zadania, gdyż była spadkowiczem z poprzedniego sezonu. Choć w każdym meczu starała się jak tylko mogła, nie potrafiła zdobyć zbyt wielu punktów. Łącznie zdobyła ich czternaście , co przyczyniło się do zajęcia najniższego miejsca w tabeli i spadku do klasy C. Jeśli Skrbeńsko i tam będzie prezentowało podobny poziom, to powrót na wyższy szczebel rozgrywek może nastąpić niezbyt prędko.
C klasa: Nieudany finisz Krostoszowic
Na najniższym poziomie rozgrywkowym w Polsce emocji nie brakowało. Od początku sezonu prym wiodła ekipa Krostoszowic, która po pięciu kolejkach z dorobkiem dziesięciu punktów plasowała się na miejscu pierwszym. Tuż za jej plecami znajdowała się w tym czasie ekipa Zwonowic. Wraz z upływem kolejnych tygodni ekipa Interu straciła jednak pierwsze miejsce na rzecz wspomnianych wyżej Zwonowic. Po dziesięciu kolejkach zespół Krostoszowic był więc drugi ze stratą trzech punktów do lidera. Jedenasta kolejka była więc decydująca. W niej bowiem, naprzeciw siebie stanęły zespoły walczące o tytuł mistrza. W meczu lepszym okazał się Inter, dzięki czemu zrównał się punktami ze Zwonowicami, lecz dzięki lepszemu bilansowi zajął wyższe miejsce w tabeli.
Druga część sezonu toczyła się już bezsprzecznie pod dyktando Interu Krostoszowice. Ekipa ta wygrywała mecz za meczem, choć i jej przytrafiały się wpadki. Prawdziwe załamanie nadeszło w trzech ostatnich kolejkach, czyli tak zwanej fazie finałowej. Zespół Krostoszowic był wręcz swym cieniem. Z zespołu zdolnego wygrać z każdym przerodził się w totalnie odwrotny twór. Dwa mecze przegrał, a w jednym zremisował, co skutecznie uniemożliwiło wywalczenie tytułu mistrza C klasy. Ten przypadł w udziale ekipie Zwonowic. Najniższy stopień na C klasowym podium wywalczyli gracze Szczerbic. Choć klasa C jest najniższą w rozgrywkach, to niejednokrotnie dostarcza tyle emocji, co rozgrywki najwyższej ligi. Nie inaczej było i tym razem.
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |