Historia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Tajemniczy krzyżowiec
W 1217 r. nieznany bliżej ze źródeł książę polski wziął udział w krucjacie do Palestyny. Badacze widzą w nim władającego Górnym Śląskiem Kazimierza. Z wyprawy lewantyńskiej miał przywieźć sobie żonę Violę, babkę króla Władysława Łokietka.
Tajemniczy ducis Polonie
O udziale polskiego księcia w V krucjacie wiemy z datowanego na 1246 r. dokumentu króla węgierskiego Beli IV. W budzącym wątpliwości co do autentyczności dyplomie monarchy Madziarów, wystawionym dla rycerza Leustacha syna Bohmy, znalazła się pewna intrygująca wzmianka. Wynika z niej, że ów Bohma odbył w latach 1217-1218 podróż do Ziemi Świętej w hufcu i pod chorągwią (in acie et sub vexillo) księcia polskiego. Mimo podejrzeń co do wiarygodności dokumentu, zawarta w nim informacja spotkała się z zainteresowaniem badaczy . Po pierwsze, celowe preparowanie wiadomości o wyprawie do Palestyny nie było niczym uzasadnione. Po drugie, trudno sądzić, by w tradycji rodowej Leustachy, a za taką uznano znaczną część treści dyplomu Beli, pomylono księcia polskiego (ducis Polonie) z władcą innego kraju, skoro od opisywanych wydarzeń minęło zaledwie 28 lat.
Analiza dokumentu króla prowadzi więc do wniosku, że Bohma był najprawdopodobniej przez jakiś czas w niełasce węgierskiego tronu, przez co musiał emigrować do Polski. Dopiero jego zasługi w walce z niewiernymi sprawiły, iż ponownie zyskał uznanie króla Andrzeja II (jego rządy przypadły na lata V krucjaty), co jego syn Leustacha uznał za powód do dumy, a dom królewski potwierdził powagą dokumentu. Jako, że zasługi te musiały być dostrzegalne, zatem możemy przyjąć, że Andrzej II musiał osobiście przekonać się o bitności Bohmy, co z kolei pozwala przypuszczać, że hufiec księcia polskiego wkroczył do Palestyny u boku Węgrów.
Bez piwa i miodu ani rusz
Kim jednak był tajemniczy ducis Polonie? Sprawa ta od lat intryguje polskich mediewistów. W kręgu potencjalnych krzyżowców znajduje się dwóch władców: książę wielkopolski Władysław Odonic z Wielkopolski oraz Kazimierz, syna Mieszka Laskonogiego, książę górnośląski. Obaj byli w 1215 r. na zjeździe polskich władców w Wolborzu, gdzie arcybiskup Henryk Kietlicz uzyskał rozszerzenie immunitetów dla polskiego Kościoła oraz - najprawdopodobniej pod wpływem nacisków płynących ze Stolicy Apostolskiej - odebrał od nich śluby krucjatowe. Poza wspomnianymi Kazimierzem i Władysławem, do zbrojnej wyprawy do Palestyny zobowiązali się wówczas również Leszek Biały i Konrad Mazowiecki.
Zjazd w Wolborzu przypadł na okres intensywnych zabiegów papieża Innocentego III o zorganizowanie misji przeciwko muzułmanom. Następca św. Piotra zręcznie wykorzystywał zabiegi książąt o piotrową przychylność dla ich polityki. Ceną za płynące z Rzymu wsparcie były konkretne deklaracje: bądź to osobistego udziału w krucjacie, bądź też wystawienia hufca albo oddania do dyspozycji znacznej kwoty pieniędzy. Piastowscy książęta, walczący o prymat w rozbitej dzielnicowo Polsce, ustępowali pod wpływem papieskiego dyktatu. Kiedy jednak w 1216 r. Innocenty III pożegnał się w Perugii ze światem doczesnym, kłamany zapewne krucjatowy zapał Piastowiczów uszedł jak powietrze z balonu. Za wszelką cenę próbowali uwolnić się od złożonych wobec Boga ślubów, a to argumentując, że pilniejsze od wyprawy do Ziemi Świętej są walki z pogańskimi Prusami, innym razem zaś tłumacząc się kłopotami natury zdrowotnej. Książę Leszek za powód niemożności wzięcia udziału w wyprawie podał na przykład otyłość oraz brak w Palestynie piwa i miodu – koniecznych składników jego codziennej diety, niemożliwych do zastąpienia wodą i winem.
Władysław czy Kazimierz
Jeden z książąt, jak wiemy, do Ziemi Świętej jednak powędrował. Czy był to Odonic czy też Kazimierz? O wyprawie tego pierwszego na Węgry w 1217 r. informują Rocznik kapituły gnieźnieńskiej oraz Kronika wielkopolska. Przeciwko Odonicowi wystąpił wówczas zbrojnie jego wuj Władysław Laskonogi. Nasz potencjalny krzyżowiec, nie mogący liczyć na wsparcie innych Piastowiczów, musiał emigrować z kraju. Zapiski dwóch bulli papieskich datowanych na 1218 r., skłoniły jednak badaczy do przesunięcia na tenże właśnie rok ucieczki wielkopolskiego władcy na dwór Andrzeja II. Wyklucza to Odonica z kręgu krzyżowców. Mimo to podnoszony jest argument, że mógł on i przedtem udać się na Węgry, wziąć udział w krucjacie, po czym wrócić do Polski wiosną 1218 r. Przemawiałyby za tym dwa fakty. Władysław był spokrewniony z Andrzejem, przez co stawał się naturalnym sojusznikiem monarchy. 9 lutego 1217 r. otrzymał zaś bullę biorącą w protekcję jego władztwo, choć brak w tym dokumencie jakiejkolwiek wzmianki o zamiarach krucjatowych adresata. Konieczność walki o zachowanie swojego władztwa w Wielkopolsce to koronny argument dla zwolenników tezy, że Odonic nie mógł wyprawić się w 1217 r. do Palestyny. Przeciwnicy twierdzą, że właśnie protekcja Kościoła nad jego dobrami skłoniła go do walki z niewiernymi.
Zgoła inaczej rzecz się miała z Kazimierzem, liczącym sobie w 1217 r. około 37 lat kawalerem. Syn Mieszka Laskonogiego, zmarłego w 1211 r. władcy całej Polski, rządził w rosnącym w siłę księstwie górnośląskim. W rachubę nie wchodziły starania o tron krakowski, bo w kolejce po władzę ustawili się znacznie silniejsi od niego Henryk Brodaty i Leszek Biały. Pozostające na uboczu najważniejszych wydarzeń politycznych w Polsce księstwo opolsko-raciborskie było jednakże bezpieczne. Dzięki pokojowej polityce z Czechami nie groziły mu najazdy z południa. Zasobność książęcego skarbca pozwalała na przygotowanie hufca do trudnej misji. No i było z kim wypełnić śluby. Władztwo Kazimierza bezpośrednio graniczyło z królestwem Węgier, którego monarcha mobilizował swoją armię przeciwko Arabom.
Dworskie swatanie
Istnieje kilka poważnych przesłanek pozwalających przyjąć, że to właśnie górnośląski władca wyprawił się z Andrzejem II przeciwko Arabom. Z 1217 r. pochodzi tylko jeden, pozbawiony daty dziennej, dokument Kazimierza. Brak kancelaryjnej aktywności władcy może świadczyć, że nie było go wówczas nad górną Odrą. Mamy pewną źródłową wzmiankę o wyprawie przed 1221 r. do Palestyny górnośląskiego rycerza Sieciecha, który „służąc Bogu za morzem” wstąpił do zakonu joannitów i oddał im swoje dobra rodowe w Makowie pod Raciborzem, gdzie rycerze krzyżowi utworzyli swoją komandorię. Sieciech wszedł najprawdopodobniej w skład ekspedycji Kazimierza, bo trudno przypuszczać, by samotnie wyprawił się w tak niebezpieczną podróż.
Wreszcie koronny argument dla wielu badaczy: bułgarskie pochodzenie Violi, żony Kazimierza. Genealogia małżonki górnośląskiego władcy niemniej intryguje mediewistów, jak sam jego udział w V krucjacie. Za pewnik można przyjąć, że wywodzi się ona ze stadła carów bułgarskich, być może nawet jest urodzoną w 1182 r. córką cara Iwana I Asena. Wytrawny znawca Władysław Dziewulski upatruje w niej córy cara Kałojana, autora zbliżenia w 1204 r. Bułgarii z papiestwem. Car uzyskał wówczas od papieża koronę królewską, zaś metropolita tyrnowski Wasilij tytuł prymasa. Podczas wizyty w Wielkim Tyrnowie kardynała Leona Branceleoniego miało dojść – jak przypuszcza Dziewulski – do chrztu księżniczki bułgarskiej, której nadano łacińskie imię Viola, oznaczające Fiołek.
A jak doszło do górnośląsko-bułgarskiego mariażu? Król Andrzej II powracając z wyprawy do Palestyny gościł na dworze cara Iwana II Asena. Tu zażądano od niego, by oddał rękę swej córki Marii władcy Bułgarów. W 1219 r. związkowi temu, leżącemu wyraźnie w interesach politycznych Węgrów, pobłogosławił papież Honoriusz III. Ślub został zawarty w 1221 r. Niewykluczone, że tłem dla swatania cara z królewną był ślub Kazimierza i Violi.
Cudowne relikwie
Na koniec wypada jeszcze wspomnieć o dwóch sprawach. Pierwsza to przebieg krucjaty z udziałem polskiego księcia. Wojska węgierskie dotarły do Spalato w Dalmacji (obecnie Split w Chorwacji) w sierpniu 1217 r. Około września część sił wypłynęła na dwóch okrętach do Akki (Akkonu), mijając po drodze porty Brindisi na południu Włoch oraz Cypr. Reszta oczekiwała na kolejne statki w Dalmacji. Zachowane źródła, zawierające dość szczegółowe wzmianki o składzie desantu węgierskiego, nie wspominają nic o drużynie polskiego księcia. Być może oddział ten był tak nieliczny, że uszedł uwagi kronikarzom. Na początku listopada, niemalże tuż po zejściu na ląd, wojska krzyżowe przystąpiły do akcji zbrojnych. Powodem był nieurodzaj w Syrii, który spowodował problemy z furażem i wyżywieniem wojska. Uniemożliwiało to dłuższy kwaterunek armii. 3 listopada Węgrzy wyruszyli na nizinę Ezdrelon. Dowodzone przez Andrzeja zgrupowanie było silniejsze od wojsk sułtana Al-Adila, co skłoniło muzułmanów do wycofania się spod Bajsanu i zajęcia pozycji wyjściowych do obrony Jerozolimy oraz Damaszku. Krzyżowcy splądrowali Bajsan, a następnie, bez konkretnego celu taktycznego, sforsowali rzekę Jordan, pomaszerowali brzegiem jeziora Genezaret aż do Kafarnaum i Galilei, skąd wrócili do Akkonu.
Król Andrzej II, niewzruszony brakiem taktycznych efektów jego misji, wytyczył sobie nowy cel - poszukiwanie świętych relikwii. Nie posiadał się z radości po zdobyciu jednej z kamiennych stągwi, których rzekomo używano w czasie godów weselnych w Kanie galilejskiej. Z początkiem 1218 r. niewielki, liczący około 500 zbrojnych oddział Węgrów, wbrew woli Andrzeja II, wyprawił się w głąb doliny Al-Bika. Hufiec ten przepadł podczas przeprawy w górach Libanu, gdzie natrafił na burzę śnieżną. Inna wersja głosi, że na południe od Sydonu śmiali Węgrzy wpadli w zasadzkę i zostali rozbici. Wedle źródła arabskiego, do niewoli dostał się wówczas jakiś znaczny rycerz węgierski, krewny króla Andrzeja. Na tym zakończył się węgierski udział w walce o Palestynę. Andrzej II wypełnił śluby krzyżowe oraz miał pełen zasób cennych relikwii, obok wspomnianej stągwi, także głowę św. Szczepana. Zadowolony wracał na Węgry.
Viola bułgarska znacznie przeżyła swojego męża Kazimierza (zm. w 1229/1230 r.), dokonując żywota w 1251 r. Wydała na świat czworo dzieci: najstarszego syna Mieszka zwanego Otyłym (rządził do 1246 r.), młodszego Władysława (zmarł w 1281 lub 1282 r.) oraz dwie córki Więcesławę i Eufrozynę. Ta druga ze związku z Kazimierzem kujawskim wydała na świat Władysława zwanego Łokietkiem, króla Polski, którego korzenie, jak widać, sięgają koligacji górnośląskiego dworu z bułgarskimi Asenami.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |