Historia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Jak w Rybniku duchy wywoływali
- Czekano w głębokiej ciszy, aż stół sam od siebie, jak mniemano, zaczął się kręcić i tańczyć po izbie albo przesuwać się – pisze w swojej Kronice Wodzisławia Franz Ignatz Henke. Przeczytaj, jako dawniej mieszkańcy Wodzisławia oraz Rybnika kontaktowali się z zaświatami.
Spirytyzm – wiara, że duchy zmarłych osób mogą wchodzić w stosunki ze światem rzeczywistym i ludźmi żyjącymi. Porozumienie z duchami ma być możliwe za pośrednictwem tzw. medjów oraz tzw. stołów wirujących. Dziedzina ta nie została narazie zbadana metodami naukowymi, a często bywa terenem bezwiednego lub świadomego kuglarstwa – pisał o tym zjawisku zespół autorów haseł do Encyklopedii Powszechnej krakowskiego Wydawnictwa Gutenberga.
Seanse spirytystyczne były niezwykle modne w XIX wieku. Stały się elementem spotkań towarzyskich, głównie elit miejskich, żądnych wrażeń w ramach spotkań z zaświatami. Napisano szereg książek, zarówno hochsztaplerskich jak i próbujących naukowo ocenić zjawisko i doniesienia o kontaktach żyjących z duchami. Co rusz pojawiały się wiadomości o przesłaniach przekazanych przez zmarłe osoby. Wywoływanie duchów znalazło się w scenariuszach przedstawień obwoźnych teatrów, potem filmów grozy.
Także tutaj wielu wierzyło w tego rodzaju zabobonne objawienia się duchów i starało się w ten sposób zaspokoić swoją ciekawość, dowiedzieć się tajemnych rzeczy albo zbadać świat duchów – pisze w swojej Kronice Wodzisławia Franz Ignatz Henke. Przekonuje tym samym, że kilkaset lat po procesach czarownic magia, jeszcze w XVII wieku mogąca zaprowadzić na stos, stała się najzwyczajniejszym elementem życia codziennego, sposobem na zaspokojenie żądzy posiadania wiedzy nadzwyczajnej, przeżycia kontaktów z duchami. W roku 1853 przeniósł się z Ameryki Północnej do Niemiec i innych krajów pewien rodzaj zabobonu, który ogarnął nawet osoby wykształcone i który polegał na tym, że wierzono, iż można kontaktować się z duchami za pomocą pewnych znaków – pisze Henke.
Ten swoisty import spirytyzmu trafił na podatny grunt i przygotowaną do tego świadomość ludzką. Opowieści o duchach w zamkach i karczmach, zatopionych lub zapadłych pod ziemię miastach oraz zjawach pokutujących i szukających wśród żywych wybawienia były na Śląsku, w tym w regionie rybnicko-wodzisławskim, bardzo powszechne. Klasycznym przykładem jest duch Bordenowskiej Pani z Grabówki oraz zapadłe miasto pod wczesnośredniowiecznym grodziskiem w Lubomi.
Jaka była istota XIX-wiecznego spirytyzmu w tym rejonie. Oddajmy kolejny raz głos Henkemu. Kilka osób ustawiło się wokół małego stołu, położyło na jego brzegu rozstawione palce obu rąk tak, że mały palec jednej ręki dotykał palcy ręki sąsiada i w ten sposób utworzono zamknięte koło palcy osób stojących dookoła stołu. Tak czekano w głębokiej ciszy, aż stół sam od siebie (jak mniemano) zaczął się kręcić i tańczyć po izbie albo przesuwać się. Teraz zadawano rzekomemu duchowi stołu pytania i czekano z napiętą uwagą na odpowiedź, którą ten objawiał przez stukanie, mianowicie przez łagodne podnoszenie i opuszczanie jednej nogi stołowej i to przez tyle stuknięć, ile mu podano na oznaczenie TAK lub NIE.
Taką samą relację, i to słowo w słowo, w swojej Kronice Rybnika, przetłumaczonej w 1925 roku na język polski i wydanej drukiem jako Dzieje miasta Rybnika i dawniejszego Państwa Rybnickiego na Górnym Śląsku, podał w 1861 roku Franciszek Idzikowski. Czerpał prawdopodobnie informacje o spirytyzmie z opracowania wodzisławskiego dziejopisarza, które wyszło spod prasy drukarskiej już w 1860 roku. Oboje pisali, kiedy wywoływanie duchów było już prawdopodobnie zanikającą modą. Wirowanie i stukanie stołu nie każdy potrafi sobie wytłumaczyć i dlatego uważał, że trzeba je przypisać oddziaływaniu siły niewidzialnej. Obecnie, chwalić Boga, to błazeństwo prawie zupełnie zanikło – zapewnia Henke.
Oprac. waw
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |