Historia | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Zmarznięta broda w łożu królowej
- W starych kronikach aż roi się od wzmianek o niezwykle ostrych zimach. Głód popychał ludzi nawet do kanibalizmu.
Wykopywano trupy z grobów
- Wiosną 1315 r. roku śnieg leżał tak długo na zasiewach, że zboże nie mogło rosnąć, co miało smutne następstwa. Nie było nadziei nawet na skromne żniwa. Zapanował straszny głód i trwał aż do trzeciego roku (1318), tak że ludzie, aby zaspokoić okropne męki głodu, nie widzieli innego wyjścia, jak żywić się rzeczami najbardziej obrzydliwymi. Zdarzały się wypadki niesłychane w kraju chrześcijańskim. Kiedy jedzono już na pół zgniłe mięso padłych zwierząt, a nadal nie było widać końca okropnej klęski głodowej, żywiono się mięsem co dopiero zmarłych ludzi. Wykopywano trupy z grobów. Rodzice zjadali swe martwe dzieci, dzieci zmarłych rodziców. Odcinano złoczyńców od szubienicy i zabierano z miejsca egzekucji, żeby ich mięsem zaspokoić szalejącą mękę głodu - pisał Franz Ignatz Henke w opublikowanej w latach 1860-1864 „Kronice, czyli opisie topograficzno-historyczno-statystycznym miasta i wolnego mniejszego państwa stanowego Wodzisław na Górnym Śląsku”. Autor, redagując monografię, podaje, iż hojnie zaczerpnął z „Annales Silesiae in des Bistums Breslau I” Heneliusza (Henel von Hennenfeld Nicolaus 1582-1656).
Ten makabryczny opis, któremu dramatu dodały - niekoniecznie zmyślone - wiadomości o kanibalizmie śląskich ofiar zimy z 1315 r., nawiązuje do wydarzenia poświadczonego i w innych źródłach. Słynny kanonik krakowski Jan Długosz, pod datą 1315, pisał w „Rocznikach, czyli Kronikach sławnego Królestwa Polskiego”: - Kiedy (…) ucichły nieco wojny zewnętrzne i wewnętrzne niepokoje, nawiedził Polskę głód dotkliwszy od wszelkiej wojny. Kiedy bowiem po niezwykle obfitych opadach śniegu, które pokryły ziemię, nadeszła wiosna, zasiewy zasłonięte powłoką śniegu przed ciepłem wiosennym zniszczały doszczętnie. Klęska głodu, która wskutek tej niełaskawości nieba nawiedziła wszystkich, dała się we znaki wielu wieśniakom i wyczerpała wielu swoją surowością”.
Wilki atakowały zbrojnych
Znakomici czescy badacze zmian klimatu na przestrzeni dziejów (Jiří Svoboda, Zdenĕk Vašků, Václav Cílek, „Wielka księga klimatu ziem Korony Czeskiej, 2003), analizując wszelkie dostępne średniowieczne zapiski, ustalili, że wielka zima, o której wzmiankuje Długosz i pisze Henke, zaczęła się w grudniu 1315 r. Mrozy trwały aż do końca marca 1316 r. Ziemię gęsto pokrył śnieg. Czerwiec przyniósł wielkie powodzie. Kolejna zima 1316/1317 zaczęła się nagle 28 grudnia i trwała aż do 3 kwietnia. Spowodowała głód. Długosz, odnośnie 1317 r., podał: - „Polskę i Czechy [a więc i Śląsk] nawiedził w tym roku tak wielki głód, że udręczone matki zjadały dzieci, a wilki chcąc zaspokoić głód, napadały nawet na ludzi z napiętymi kuszami i pożerały pokonanych z największą żarłocznością”.
Dotkliwe skutki tej zimy odczuwano na Górnym Śląsku jeszcze w 1318 r. Dowodem jest współczesna tym wydarzeniom zapiska kronikarska z „Rocznika raciborskiego II”, zredagowana w kręgu kanoników miejscowej kolegiaty zamkowej p.w. św. Tomasza z Canterbury. Brzmi ona: - 1318 była wielka i straszna zaraza [oraz głód], tak że za jedną miarę nasion strączkowych płacono jedną grzywnę. W tymże czasie tak wielu ludzi z głodu poumierało, iż poginęli [nawet] ci, którzy grzebali [umarłych]. Ponadto uczynione zostały wielkie doły, tak że jak się podobało [umarli do] dołów byli [wrzucani] pięciuset lub więcej na jedno miejsce.
Wspomniany Franz Henke żywo interesował się górnośląskimi kataklizmami, co rusz przytaczając o nich wzmianki w monografii ziemi wodzisławskiej. Powoływał się na „Wanderer” - zapewne wydawane w latach 1828-1945 w gliwickiej oficynie Neumannów pismo „Der Oberschlesische Wanderer”, które w pierwszych latach ukazywania się zawierało szereg ciekawych tekstów historycznych. Odnośnie roku 1408 dowiadujemy się, iż była to „jedna z najsroższych zim, która nie miała równych sobie w ciągu stu lat”. Z opisu wynika, że: - Trwała od Marcina (11 listopada) aż do Gromnic (2 lutego). Morze Północne (Bałtyk) było zamarznięte między Danią a Norwegią. Wilki przebiegały z jednego królestwa do drugiego. Rzeki Niemiec pokrywał gróby lód. Obawiano się, że mrozy zniszczą wszystkie drzewa i zasiewy, ale ludzie byli mile zaskoczeni, kiedy po przebytej strasznej zimie nastąpił bardzo urodzajny rok.
Dyspensa do Wielkiego Postu
„Następujące po sobie trzy zimy grenlandzkie” odnotowano w latach 1512-1514. Z kolei w 1542 r. „przez cały rok była zima i wcale nie można było siać”. W 1608 r. rozpanoszyła się „jedna z najsroższych zim, których mało było w ciągu tysiąca lat”. Mrozy były tak mocne, że królowi Francji Henrykowi IV „zamarzła broda w łożu u boku królowej”. To, co dla królewskich annalistów było ciekawostką, dla tysięcy ludzi oznaczało dramat. Kataklizm jakich mało przyszedł równo 100 lat po wspomnianym wydarzeniu z królewskiej alkowy.
- Wyróżnił się szczególnie rok 1709 bardzo surową zimą. Była ona niejako królową wszystkich zim. (…) Żadna jej nie dorównywała oprócz tej z roku 1608, z tą jednak różnicą, że po niej nastąpił rok urodzajny, a po tamtej uległy zniszczeniu wszystkie zasiewy, drzewa itd. 6 stycznia był najmroźniejszym dniem. Zimowa pogoda zaczęła się 3 grudnia 1708 r. Dziczyzna i bydło domowe, ptactwo i ludzie ginęli w wielkiej ilości. Ryby w stawach pomarły i nie tylko rzeki i jeziora pokryły się lodem, lecz także morza na wiele mil. Ziemia przemarzła głębiej niż na 3 łokcie, drzewa uległy zniszczeniu. Zboża, przede wszystkim pszenica, bardzo ucierpiały. Wilki wpadały do miast i wsi, nawet do domów i napadały na ludzi i zwierzęta. 15 marca było jeszcze tak zimno, że najsilniejszy ług potażowy zmarzł na wolnym powietrzu i to w krótkim czasie, nawet spirytus winny skrzepnął z zimna. Ziemia jeszcze w maju była grudą a jesienne zasiewy trzeba było w większości okolic Niemiec zaorać.
Rekordy zimna padły, zdaje się, w 1740 r. - Największe mrozy panowały na Śląsku od 4 do 14 stycznia. Izb nie można było nagrzać, a w najcieplejszych izbach zamarzała woda przy oknach, co także działo się na podłogach jeżeli poniżej nie było ogrzanych izb. Gdy ludzie wyszli z ciepłych izb i przeszli tylko około 1000 kroków pod wiatr, zrobiły im się na policzkach bąble. Gdy ślina spadła z okna 6 do 7 łokci w dół, zamarzła przed spadnięciem na ziemie; tak samo woda wylewana powoli z trzeciego piętra. Ziemia była zamarznięta poniżej trzech łokci. (…) Jeszcze w połowie maja w wąskich uliczkach spotykano lud [cyt., chodzi o lód], a ponieważ trawa pokazała się o sześć tygodni później niż zwykle, powstał wielki brak paszy i sporo bydła padło z głodu. Wieśniak chętnie by je sprzedał, było jednak tak wyniszczone, że rzeźnicy go nie chcieli. Także wyginęły w wymarzniętych stawach prawie wszystkie ryby. Dlatego katolicy nie musieli przestrzegać postu i otrzymali z ambon dyspensę aż do Wielkiego Tygodnia. Zboże trzeba było w wielu miejscach zaorać, a drzewa owocowe przeważnie były zniszczone.
Badania angielskich uczonych
Prognozowanie pogody żywo interesowało Ślązaków w XIX i XX w., a informacji z całego świata obficie dostarczała lokalna prasa. 7 października 1906 r. na łamach „Nowin Raciborskich” ukazała się na przykład wzmianka: - Jesień co dopiero się zaczęła, a zimę czuć już w powietrzu. Zwłaszcza z rana panuje zimnisko dotkliwe. Pierwszy śnieg spadł w niedzielę w górach ślązkich i leżał przez cały dzień. Uczeni angielscy, zajmujący się badaniem stanu powietrza, zapowiadają, że tegoroczna zima będzie bardzo ostra. Wnioskują to z tego, że w ostatnich dniach pojawiły się wielkie i liczne góry lodowe na Oceanie Atlantyckim pod 45 stopniem szerokości.
Dziś zmartwieniem naukowców jest topnienie lodowców, co - w ich opinii - jest efektem ocieplania się klimatu Ziemi. Wspomniany już czeski klimatolog Jiří Svoboda przeanalizował zapiski od 940 do 1800 r. Wyniki jego badań pokazują, iż w dziejach Europy były okresy, w których ostre zimy wzmiankowane są niezwykle rzadko. Przykładowo po chłodnych latach 1540-1590, przyszedł ciepły okres 1590-1630. W tym periodzie wzmiankowana jest tylko jednak ostra zima 1607/1608. Mroźno było w latach 1630-1660. Potem znów ciepło. Między 1660 a 1690 r. tylko jedna zima z 1670 r. zwróciła uwagę kronikarzy. Odnotowywano za to szereg zim nadzwyczaj ciepłych i suchych. Rzadko jednak poświęcano im tyle miejsca w dziejopisarstwie, co kataklizmom takim, jak chociażby w latach 1315-1318.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze społecznościowe |
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |