Gotowanie | Pokaż listę wszystkich wiadomości » |
Weronika Chilmon. Historia prawdziwa
Z zawodu jest... tokarzem! Przez 31 lat pracy zawodowej zajmowała się obróbką metali. Przez pierwsze lata pracowała na tokarce, potem na strugarce, jednak jej prawdziwą, życiową pasją jest gotowanie. Najbardziej lubi piec ciasta. O kim mówimy? O Weronice Chilmon, której przepisy prezentujemy w naszych tygodnikach.
Przepisy autorstwa raciborzanki Weroniki Chilmon prezentujemy naszym czytelnikom od października 2010 roku w tygodnikach Nasz Racibórz i Cafe Rybnik. Teraz postanowiliśmy zapytać autorkę wspaniałych przepisów jak i kiedy narodziła się jej pasja do gotowania.
Nasz Racibórz: Jak narodziła się Pani pasja do gotowania?
Weronika Chilmon: Zawodowo nie miałam nigdy nic wspólnego z gotowaniem. Z wykształcenia jestem tokarzem. Pracowałam w ZEW-ie. Pierwsze lata obsługiwałam tokarkę, a potem strugarkę. A przygoda z gotowaniem zaczęła się od tego, że w czasie wakacji jeździłam z moją ciocią, siostrą mamy, na kolonie i tam gotowałam (pracowałam jako pomoc kuchenna), tak zaczęła się moja pasja.
NR: Czyli to ciocia nauczyła Panią gotować?
WCh: Dokładnie, najwięcej nauczyłam się przy cioci. Moja mama gotowała bardzo dobrze, głównie śląskie dania, jednak ciast piec nie potrafiła, zawsze wychodził jej zakalec. Ja lubię gotować różne dania, ale największą przyjemność sprawia mi pieczenie ciast.
NR: Skąd czerpie Pani pomysły?
WCh: Zdecydowaną większość wymyślam całkiem sama. Czasem inspiracje znajduję w internecie, ale wtedy i tak zmieniam przepis według własnego uznania. Mam problem jedynie z nazwaniem moich ciast.
NR: Wspaniale Pani piecze i gotuje, czy zatem jada Pani w restauracjach?
WCh: Owszem, czasem chodzimy z córką do restauracji, ale wygląda to wtedy tak, że jeśli danie mi smakuje, to od razu analizuję jak zrobię je w domu. Jest to dla mnie inspiracja. W domu próbuję przygotować to danie tak długo, aż wyjdzie mi identycznie jak to, które jadłam w restauracji.
NR: Stała się Pani osobą rozpoznawalną w Raciborzu i Rybniku. Czy spotkały Panią jakieś zabawne sytuacje z tego powodu?
WCh: Oj tak, wiele. W ubiegłym roku robiłam prawo jazdy i wykupiłam sobie kilka godzin jazdy w Rybniku. Tamtejszy instruktor mówi do mnie: "Ja panią znam", odpowiedziałam, że nie przypominam sobie byśmy się wcześniej spotkali. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy następnego dnia przyniósł na jazdy właśnie Cafe Rybnik i powiedział, że zna mnie z gazety. Również w Raciborzu zatrzymała mnie kiedyś jakaś kobieta i powiedziała mi, że jestem sobowtórem Weroniki Chilmon, której przepisy czyta w Naszym Raciborzu. Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam, ale nie ukrywam, było to miłe.
Z Weroniką Chilmon rozmawiała Sylwia Prusowska
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.
Zobacz także |
Telegraf | Pokaż wszystkie » |